Ostatnie tygodnie były dla Huberta Hurkacza bardzo wymagające. Koszmarna kontuzja na Wimbledonie, przez którą musiał zrezygnować z gry na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Zabieg i niespodziewanie szybki powrót do rywalizacji. Istny rollercoaster, który teraz dojechał na prestiżowy turniej ATP 1000 w Montrealu.
Rozstawiony z "czwórką" Polak w pierwszej rundzie miał "wolny los". W swoim meczu otwarcia trafił na Thanasiego Kokkinakisa, którego pokonał po trzysetowej walce zwieńczonej tie-breakiem. Na pełnym dystansie 27-latek rozstrzygnął też spotkanie trzeciej rundy, w którym odprawił Francuza Arthura Rinderknecha. W ćwierćfinale nasz tenisista trafił na kolejnego z australijskich zawodników, a konkretnie Alexeia Popyrina.
Walkę o półfinał rozpoczął emocjonujący gem przy podaniu Hurkacza. Nasz tenisista miał piłkę na obronienie serwisu, ale Australijczyk mu to uniemożliwił, by finalnie wypracować czwartego break pointa. Po chwili nie miał problemów z utrzymaniem podania i był bliski kolejnego przełamania, które dałoby mu prowadzenie 3:0.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Wskazał nazwisko polskiego siatkarza. "Filar i opoka"
Nasz tenisista obronił jednak dra break pointy, a po chwili odrobił stratę i doprowadził do remisu. Trzy kolejne gemy padły łupem serwujących, a w ósmej odsłonie pod ścianą ponownie znalazł się Popyrin. Hurkacz nie dopuścił go do gry i zanotowała drugie przełamanie. Utrzymany później serwis pozwolił mu wygrać tę partię 6:3 i objąć prowadzenie w meczu.
Druga partia ponownie mogła się rozpocząć od prowadzenia 2:0. Po utrzymanym podaniu miał bowiem break pointa przy serwisie naszego zawodnika. Polak nie dał się przełamać, a dodatkowo po chwili sam wykorzystał swoją szansę. Po kolejnym pewnie obronionym podaniu 27-latek wyszedł na 3:1.
Jego radość z prowadzenia nie trwała jednak długo. Popyrin popisał się bowiem 3-gemową serią, odrobił stratę i objął prowadzenie. Kolejne odsłony padały łupem prowadzących i choć w jedenastym gemie Hurkacz miał dwa break pointy, nie wykorzystał ich.
Tym samym o losach zwycięstwa w tym secie zadecydował tie-break. Również tam nie zabrakło walki. Pierwszy przewagę wypracował Australijczyk, który odskoczył na 5:3. Choć Hurkacz doprowadził do wyrównania, Popyrin wygrał dwie ostatnie akcje, a w rezultacie całego seta.
Wyrównana gra trwała w trzecim secie. Obaj panowie utrzymywali swoje podania, choć nieoczekiwanie większe problemy miał z tym rozstawiony z "czwórką" Polak. Dość stwierdzić, że w każdym gemie musiał bronić break pointów. Sam miał jedną szansę na przełamanie, której też nie wykorzystał.
Naprzemienne bronienie serwisów, mimo kolejnych break pointów, mogło zwiastować drugiego tie-breaka. Finalnie do niego nie doszło. Wszystko za sprawą przełamania na korzyść Australijczyka, który wykorzystał dziesiątą szansę na przełamanie i w jedenastym gemie dopiął swego, wychodząc na 6:5. Po chwili zwieńczył dzieło obronionym serwisem, który dał mu awans do półfinału
O miejsce w finale zmagań w Montrealu Popyrin powalczy z Sebastianem Kordą. Amerykanin w ćwierćfinale sprawił niespodziankę i po trzysetowej walce wyeliminował rozstawionego z "dwójką" Niemca Alexandra Zvereva.
National Bank Open, Montreal (Kanada)
ATP Masters 1000, kort twardy, pula nagród 6,795,5 mln dolarów
sobota, 10 sierpnia
ćwierćfinał gry pojedynczej:
Alexei Popyrin (Australia) - Hubert Hurkacz (Polska, 4) 3:6, 7:6(5), 7:5
Czytaj także:
Magdalena Fręch ma za sobą pierwszy mecz w Cincinnati. Trwał on 54 minuty
Od 0:6 do tytułu. Życiowy sukces Hiszpanki w Bytomiu