Iga Świątek liczyła na to, że podczas igrzysk olimpijskich 2024 uda jej się wywalczyć złoty medal. Ostatecznie zmagania w Paryżu nie poszły do końca po jej myśli, bo z uwagi na porażkę w półfinale z Chinką Qinwen Zheng musiała zadowolić się rywalizacją o brązowy krążek. W nim rozbiła Słowaczką Annę Karolinę Schmiedlovą.
Nasza tenisistka była faworytką do końcowego triumfu z uwagi na rywalizację na kortach Rolanda Garrosa. To właśnie tam w tym sezonie wygrała po raz trzeci z rzędu, a czwarty w karierze wielkoszlemowy turniej.
Warto jednak podkreślić, że Polka podczas rywalizacji we French Open mogła odpaść już w drugiej rundzie. W końcu Naomi Osaka w decydującym secie prowadziła z nią 5:2, a nawet miała piłkę meczową. Ostatecznie liderka światowego rankingu WTA odwróciła losy starcia i triumfowała 7:6(1), 1:6, 7:5.
ZOBACZ WIDEO: Tłumy na Okęciu. Tak przywitano srebrnych medalistów olimpijskich
W ostatnim czasie do tego spotkania wróciła Japonka. Podczas konferencji prasowej po porażce z Belgijką Elise Mertens w turnieju rangi WTA 1000 w Toronto wyznała, że ta przegrana mocno na nią wpłynęła.
- Ten mecz z Igą zdziałał cuda dla mojej pewności siebie, nie będę kłamać. Z optymizmem patrzę na korty ziemne w przyszłym roku. Na trawę patrzę trochę z dystansem - brzmiały słowa byłej liderki rankingu, która wróciła do rywalizacji po urodzeniu dziecka.
- Jestem gotowa się uczyć, zamierzam obejrzeć wiele wideo z grą Sereny Williams. To kwestia przyszłego roku. Teraz skupiam się na US Open, tournée po Azji - dodała.
Przed startem wielkoszlemowego US Open Osaka nie ma jednak powodów do zadowolenia. W Kanadzie udało jej się wygrać jedno spotkanie, z kolei w głównej drabince turnieju rangi WTA 1000 w Cincinnati nie wystąpi, bo odpadła w kwalifikacjach.