W ostatnim czasie Magdalena Fręch przeżywa najlepszy okres w swojej karierze. Nasza tenisistka po raz pierwszy w karierze wygrała turniej rangi WTA. Polka nie miała sobie równych w Guadalajarze, a 500 punktów dało jej życiowy sukces w światowym rankingu, czyli 31. miejsce.
Dzięki temu tenisistka z Łodzi została rozstawiona w turnieju rangi WTA 1000 w Pekinie z numerem 23., przez co rozpoczęła zmagania od drugiej rundy. W niej zmierzyła się z Alycią Parks i mimo że łatwo nie było, to ograła Amerykankę 6:4, 5:7, 6:4.
Spotkanie od samego początku nie układało się po myśli Fręch, która straciła podanie w drugim gemie. Parks, która prowadziła 4:1, wypracowała dwa break pointy i mogła jeszcze powiększyć przewagę, lecz popełniła błędy w kluczowych momentach.
ZOBACZ WIDEO: Invest in Szczecin Open zamieni się w turniej ATP 250? Dyrektor odpowiada
To zbudowało naszą tenisistkę, a efektem tego było odrobienie straty w kolejnym gemie, który był bardzo zacięty. Ostatecznie przy czwartej okazji do przełamania piłkę w siatkę wpakowała Parks i, jak się później okazało, był to początek koncertu 26-latki z Łodzi.
Otóż od stanu 1:4 Polka wygrała pięć gemów z rzędu. W ósmym tenisistka z naszego kraju obroniła break pointa po dobrym serwisie, a chwilę później poszła za ciosem i przełamała Amerykankę po raz drugi z rzędu. Następnie przy drugiej piłce setowej Parks nie trafiła w kort i ostatecznie Fręch udanie zainaugurowała mecz.
Parks rozpoczęła II partię identycznie jak poprzednią, bo od prowadzenia z przełamaniem (3:0). Tyle tylko, że już w piątym gemie Fręch była w stanie odrobić stratę. Mimo że momentalnie straciła podanie, to ponownie była bardziej skuteczna przy serwisie rywalki, która na koniec wpakowała piłkę w siatkę.
W dziesiątym gemie Parks wypracowała łącznie dwie piłki setowe przy podaniu przeciwniczki, ale nie była w stanie postawić kropki nad "i". Gdy Polka walczyła o doprowadzenie do tie-breaka, Amerykanka znów miała swoje okazje. Nasza tenisistka ponownie wybroniła się dwukrotnie, ale ostatecznie skapitulowała po fantastycznym returnie rywalki.
Decydujący set tego pojedynku rozpoczął się od przełamania na dzień dobry, ale tym razem na ze strony Fręch. W kolejnym gemie udało jej się obronić dwa break pointy, a następnie nie wykorzystała okazji na powiększenie przewagi.
Kolejne gemy tego starcia przebiegały pod dyktando serwujących. To oczywiście premiowała naszą tenisistkę, która od początku partii miała przewagę nad rywalką. W efekcie przy stanie 5:4 serwowała na zwycięstwo w meczu.
Nieudany return Parks w czwartej wymianie dziesiątego gema sprawił, że Polka miała dwie okazje do zakończenia spotkania. Wówczas jednak popełniła dwa błędy z rzędu, a przy równowadze Amerykanka wypracowała sobie break pointa. Od tego momentu 128. rakieta świata zaczęła się jednak mylić, przez co po blisko trzech godzinach opuściła kort jako przegrana.
Fręch wygrała tym samym szósty mecz z rzędu. Awans do trzeciej rundy turnieju w Pekinie sprawił, że w kolejnym spotkaniu nasza tenisistka zmierzy się z rozstawioną z numerem 12. Rosjanką Dianą Sznaider.
China Open, Pekin (Chiny)
WTA 1000, kort twardy, pula nagród 8,955 mln dolarów
piątek, 27 września
II runda gry pojedynczej:
Magdalena Fręch (Polska, 23) - Alycia Parks (USA) 6:4, 5:7, 6:4
Faktycznie,Twoj najlepszy czas...A ja,małej wiary,już powoli przestawałem wierzyć...