W polskim tenisie juniorów widoczne tylko dziewczęta

Paula Kania po porażce z Chorwatką Alją Tomljanović pożegnała się w środę z Dunlop Orange Bowl, największym po Wielkim Szlemie turnieju juniorskim. W I rundzie odpadli wcześniej Magda Linette i Bartosz Sawicki, najwyżej notowani na świecie Polacy do lat 18.

W amerykańskim Key Biscayne startuje czołówka juniorskiego tenisa. Nasi furory nie zrobili (choć w zabawowej grze mieszanej w Bradenton triumfowali Sawicki i Kania), więc gdzie sytuować ich w światowej hierarchii? Z pewnością nie zmieniają się trendy: to głównie polskie juniorki grają w wielkich turniejach.

Chłopcy jedynie za sprawą Marcina Gawrona (finał Wimbledonu) i Jerzego Janowicza (finały Roland Garros i US Open) pokazywali się w ostatnich latach w rozgrywkach juniorów. Dziś najlepszy teoretycznie z nich, Sawicki, jest notowany na 99. miejscu w rankingu.

Zawodnik AZS-u Poznań, 17-latek znany z luźno nałożonej na blond głowę czapki, we wrześniu przeszedł jedną rundę kwalifikacji US Open. Najlepszym jego międzynarodowym wynikiem pozostaje półfinał turnieju w Egipcie. Na krajowym podwórku, w trzech naszych najniższych rangą imprezach ITF najlepiej spisywali się Wojciech Lutkowski i Marcel Stach (półfinał Mera Cup).

Nieźle poczynał sobie z rakietą podczas mistrzostw Polski Krzysztof Bartosiewicz, który gdyby nie gorąca głowa z pewnością miałby szansę na w ogóle krajową czołówkę. On rzadziej gra w turniejach międzynarodowych, podczas gry mistrz kraju Maciej Rajski, finalista tegorocznego czempionatu Tomasz Olfans, leworęczny Igor Bujdo oraz Rafał Gozdur - wcale nie rywalizują w swojej kategorii.

Brak sukcesów juniorskich naturalnie wcale nie musi oznaczać braku perspektyw. Roger Federer i Andy Roddick byli mistrzami świata juniorów, ale już Novaka Đokovicia próżno szukać na archiwalnych listach z czasów, gdy uczył się tenisa w Niemczech. Wyjazdy turniejowe finansuje naszych nastoletnim sportowcom PZT, ale nie każdy ma do występu w niepłatnym turnieju odpowiedni ranking albo taki plan rozwoju kariery.

Kwestia pragmatyczna. Zawodowi tenisiści niskiego szczebla w turniejach pod egidą światowej federacji (ITF) występują, w ligach europejskich (silna jest ta niemiecka) zarabiają, a gdy wiek im jeszcze pozwala, chcą poczuć atmosferę Wielkiego Szlema. Bardzo chciała przeżyć to Linette, która po startach w Roland Garros, Wimbledonie i US Open ostatni juniorski sezon otworzy w styczniu Australian Open.

Grająca dla poznańskiego Grunwalda Linette jest na liście juniorek numerem 34 - najwyższym wśród rodaczek. W tym roku grała w finale dorosłych mistrzostw Polski. To jednak koleżanka klubowa Katarzyna Piter triumfowała w czempionacie do lat 21, pabianiczanka Katarzyna Kaleta - w mistrzostwach juniorek, a Sandra Zaniewska osiągnęła najlepszy rezultat na świecie - deblowy finał w Melbourne. Kto jest więc naszą najlepszą zawodniczką do lat 18?

Według listy WTA pierwszeństwo należy dać Piter, tegorocznej debiutantce w Pucharze Federacji. Zawodniczka z Ceradza Kościelnego, już w 19. roku życia, powinna być w oczach kapitana Tomasza Wiktorowskiego pierwszą alternatywą dla sióstr Radwańskich. Bodajby nie spalała się psychicznie (vide I runda turnieju WTA w Warszawie), to będzie kolejny skok rankingowy.

Jedyną w historii polską mistrzynią świata juniorek pozostaje Urszula Radwańska (2007). Do ścisłej światowej elity od czasu Swietłany Kuzniecowej (2001) nie prześliznęła się jeszcze żadna. Francuzi wiążą wielkie nadzieje z kolejną po Tatianie Golovin córką emigracji, potężnie serwującą Kristiną Mladenović, nr. 1 na koniec tego sezonu.

Źródło artykułu: