Wszystko zaczęło się w ćwierćfinale turnieju olimpijskiego w Paryżu. Walka o awans do strefy medalowej pomiędzy Igą Świątek a Danielle Collins była pełna emocji. Ostatecznie reprezentantka USA skreczowała przy wyniku 6:1, 2:6, 4:1 dla ówczesnej liderki rankingu WTA. Polka awansowała do półfinału, a następnie zdobyła brązowy medal.
Podczas spotkania z dziennikarzami Collins miała pretensje do Świątek. - Powiedziałam Idze, że nie musiała być nieszczera w sprawie mojej kontuzji. Wiele rzeczy dzieje się przed kamerami i jest wielu ludzi z mnóstwem charyzmy. Wychodzą i w jeden sposób zachowują się przed kamerami, a w inny sposób w szatni - wypaliła Amerykanka.
Na ten zarzut odpowiedziała Świątek. - Nie wiem, o co jej chodziło. Nie mieliśmy nawet żadnych interakcji. Ja nie wiedziałam z czym ma problem, nie wiedziałam czy ma kontuzje, czy potrzebuje chwili przerwy. Nie spodziewałam się, że skreczuje. Co jej powiedziałam po jej decyzji? Spytałam czy wszystko jest ok, zadałam takie pytanie. Nie było żadnego stwierdzenia i czegoś żeby powiedzieć, że byłam nieszczera - wyznała Polka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Powitała Nowy Rok w bajecznej scenerii
W najnowszym odcinku serialu "Cztery pory Igi" w Canal+ poruszono sytuację, do której doszło podczas igrzysk olimpijskich. - Iga bardzo chciała życzyć powodzenia w reszcie roku i pogratulować kariery Danielle po tym, kiedy ona kreczowała i kiedy Danielle do niej podchodziła, powiedziała Idze: "nie musisz być nieszczera". No i Igę po prostu zatkało - stwierdziła psycholog Daria Abramowicz.
Świątek także zabrała głos na temat wydarzeń w Paryżu. Przyznała, że na przestrzeni ostatnich dwóch lat nie wchodziła w interakcje z Collins. W zasadzie tylko mijały się w szatni. Z tego względu reakcja Amerykanki we francuskiej stolicy wywołała u Polki spore zdziwienie.
- Nie powiedziałabym, że w 100 proc. mnie to zaskoczyło, bo już od dawna wiem, że Danielle jest taką osobą, po której nie wiadomo czasami czego się spodziewać. Ale zaskoczyło mnie, że wybrała mnie jako w pewnym sensie cel, ponieważ my dosłownie nie rozmawiałyśmy przez ostatnie dwa lata, w ogóle nie miałyśmy żadnej interakcji, czy to pozytywnej, czy negatywnej, więc raczej zaskoczyło mnie to, bo po prostu nie wiedziałam, skąd się to wzięło - powiedziała aktualna druga rakieta świata.
Przed kamerą Canal+ stanęła również Collins. 31-letnia tenisistka przyznała, że w tej sytuacji można było zachować się inaczej. Z jej ust padła deklaracja, że chciałaby po prostu zapomnieć o tym, co miało miejsce w Paryżu.
- Takie rzeczy zdarzają się na korcie, w trakcie tego meczu czułam duży ból. Nie czułam się komfortowo podczas tej interakcji. Każdy z nas ma rzeczy, które po czasie zrobiłby inaczej. Mam nadzieję, że możemy o tym zapomnieć, rywalizować w zgodzie i być najlepszymi wersjami siebie. Staram się być najlepszą osobą jak to tylko możliwe. Czasami nie wychodzi. Ludzie popełniają błędy, więc mam nadzieję, że w przyszłości będzie liczył się tylko tenis - powiedziała reprezentantka USA.
Tyle tylko że te słowa całkowicie nie idą w parze z ostatnimi wydarzeniami. Podczas prezentacji drużyn Polski i USA w finale turnieju United Cup 2025 w Sydney Collins przy powitaniu ze Świątek wyraźnie odwróciła głowę. Dziennikarze "Sports Illustrated" napisali nawet, że "przestała ukrywać swoją pogardę" do Polki.
Po triumfie ekipy USA nad Polską Collins poszła o krok dalej. Zamieściła na swoim profilu na Instagramie screen z tego zajścia, wymownie go podpisując: "Nie wiem, czy zauważyliście, ale... Nowy rok, ta sama ja". Potem zmieniła jeszcze swoje zdjęcie profilowe na te, gdy odwracała głowę podczas powitania ze Świątek.
Takie zachowanie nie świadczy o szczerych intencjach Collins. Oto bowiem stając przed kamerą polskiej telewizji mówi o zapomnieniu i chęci rywalizacji w zgodzie, a pięć miesięcy po tych wydarzeniach odczuwa satysfakcję, że może znów wbić szpilkę Polce.
Bo o czym mogą pisać, przecież na tenisie się nie znają.