Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Jest pan zaskoczony postawą Igi Świątek na trawie? Już finał turnieju w Bad Homburgu był niespodziewany, a nikt nie oczekiwał, że dojdzie do finału także na Wimbledonie.
Marcin Matkowski, były tenisista, finalista US Open w grze podwójnej: Jestem bardzo zaskoczony. Nie spodziewałem się takich wyników. Brak presji o wyniki na Wimbledonie jej służy.
A widzi pan jakieś różnice w jej grze?
Jest dużo pewniejsza siebie, a w tenisie to jest bardzo ważne i o wszystkim decyduje. Jeżeli masz czystą głowę i podchodzisz do meczów bez wielkich oczekiwań, to niespodziewanie może ułożyć ci się wszystko w idealny turniej. Wielkich zmian w jej stylu przecież nie ma, ale widać zadowolenie z gry. W sobotę pewnie zdobędzie swój szósty tytuł wielkoszlemowy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ewa Swoboda zaskoczyła. Tylko spójrz na te kreacje!
Można mówić już o powrocie Świątek do wielkiej formy, którą prezentowała w 2022 i 2023 roku?
Jeśli Iga wygra Wimbledon, to cały sezon będzie można zaliczyć do udanych. Już nieważne, co się później stanie. Te wszystkie nieprzyjemne wyniki powinny odejść już w zapomnienie. Zwycięstwo w turnieju wielkoszlemowym to ogromny sukces. Zwłaszcza że to nie jest jej królestwo, jak Paryż, tylko nawierzchnia trawiasta, której nigdy nie lubiła. To byłoby dla niej niesamowite osiągnięcie. Myślę, że to ją tylko napędzi i da dużo pozytywnej energii na kolejne turnieje.
Czy to, że będzie faworytką starcia z Anisimovą, może na niej jakoś ciążyć?
W Londynie w każdym meczu była faworytką i sobie radziła. Miała trudniejsze mecze, ale bardzo dobrze z tym sobie poradziła. Oczywiście, finał dla obu zawodniczek będzie wiązał się z dodatkowymi emocjami. Nie będzie to jednak Idze przeszkadzało. W końcu już pięć razy grała w finale wielkoszlemowego turnieju i za każdym razem wygrywała. Anisimova pierwszy raz będzie występować w finale i to na niej będzie ciążyła większa presja. Świątek będzie chciała wykorzystać szansę.
Jakie są największe atuty Anisimovej?
To będzie pierwszy mecz pomiędzy tymi zawodniczkami. Amerykanka gra bardzo agresywnie, trochę jak Sabalenka. Oczywiście, nie ma aż tak potężnego serwisu. Półfinał jednak pokazał, że bez tego jest w stanie ograć światowy numer jeden. To może też być dla niej handicap. Może pomyśleć sobie, że skoro wygrała z Sabalenką, to dlaczego nie z Igą.
Dla niej występ w finale też jest bardzo niespodziewany. Może wyjść z czystą głową, że osiągnęła już wiele i to zdejmie z niej presję. Finał wielkoszlemowy to jest jednak co innego i jakbym miał stawiać, to postawiłbym na Igę.
W Londynie panuje obecnie fala upałów. Temperatura może mieć wpływ na wynik finału?
Myślę, że nie. Już we wcześniejszych meczach było dość ciepło. Temperatura nie powinna odegrać większej roli, jeśli chodzi o wynik.
Grał pan Wimbledonie wiele razy. Co go odróżnia od innych turniejów?
To na pewno zdecydowanie najbardziej prestiżowy turniej, z największą rozpoznawalnością. Wszyscy go znają, nawet ci, którzy nie interesują się tenisem. Niektórzy mogą lepiej czuć się na kortach ziemnych czy trawiastych, ale to zawsze będzie turniej, który każdy chce wygrać.
To dość tradycyjny turniej?
Oczywiście, chyba najbardziej tradycyjny ze wszystkich. O tym świadczy chociażby obowiązek noszenia białego stroju. Inne turnieje idą szybciej, jeśli chodzi o różne nowinki techniczne, a Wimbledon stoi na straży tradycji i unikatowości.
To trudne korty do grania?
Gra się przyjemnie, ale piłka odbija się zupełnie inaczej. Problem z kortami trawiastymi jest inny, chodzi o dostępność. Gra się tylko trzy, cztery tygodnie w roku. Nie trenuje się za bardzo na kortach trawiastych, a jedynym wielkim turniejem jest Wimbledon. Anglia to miejsce, gdzie dostępność takich kortów jest stosunkowo duża.