Polka dokonała tego latem w Londynie, gdy 12 lipca 2025 roku wygrała Wimbledon. Triumf na trawiastych kortach All England Club oznaczał dla Igi Świątek nie tylko szósty tytuł wielkoszlemowy w karierze, ale także jubileuszowe, setne zwycięstwo w imprezach tej rangi - wywalczone właśnie przeciwko Amandzie Anisimovej.
Dwa miesiące później podobnej sztuki dokonała Aryna Sabalenka. Dokładnie 6 września Białorusinka sięgnęła po tytuł w US Open, pokonując w finale... tę samą rywalkę. W ten sposób również zapisała na swoim koncie setną wygraną w turniejach Wielkiego Szlema.
ZOBACZ WIDEO: Wiadomo, co dziś robi Piotr Małachowski. Nie uciekł od sportu
"Twinzies", czyli "bliźniaczki" - skomentował popularny profil na platformie X The Tennis Letter, podkreślając niezwykły zbieg okoliczności. W krótkim wpisie zestawiono oba wydarzenia, dodając daty i wyniki, które połączyła pechowa dla Anisimovej statystyka.
Choć Świątek i Sabalenka różnią się stylem gry oraz temperamentem, łączy je zwycięska mentalność i imponująca regularność. To właśnie te cechy sprawiają, że od dłuższego czasu dominują w kobiecym tenisie, a ich nazwiska pojawiają się w kontekście każdego wielkiego turnieju.
Dla Amerykanki finały Wimbledonu i US Open z 2025 roku to bolesne wspomnienia. Dwukrotnie była o krok od pierwszego tytułu wielkoszlemowego, ale dwukrotnie musiała uznać wyższość najlepszych zawodniczek świata.
Szkoda tylko, że polscy komentatorzy co chwilę się kompromitowali.
Mnie najbardziej rozśmieszyło, że na Alcaraza przez cały czas Czytaj całość