To był spodziewany i wyjątkowy awans Igi Świątek do finału turnieju WTA 500 w Seulu (z pulą nagród 1,064 mln dolarów).
Ze względu na opady deszczu, które uniemożliwiły rozegranie ćwierćfinałów w piątek (19 września), druga rakieta świata miała bardzo napięty terminarz, grając dwa mecze w ciągu kilku godzin w sobotę (20 września).
ZOBACZ WIDEO: Przyjęła pod dach Ukrainkę. Teraz co miesiąc dostaje od niej taki SMS
Najpierw, około godziny 5 rano czasu środkowoeuropejskiego, zmierzyła się w ćwierćfinale z Czeszką Barborą Krejcikovą, wygrywając 6:0, 6:3 (WIĘCEJ TUTAJ). Kilka godzin później, krótko po godz. 10, rozegrała półfinał z Mayą Joint z Australii, którą pokonała 6:0, 6:2 w niecałą godzinę (WIĘCEJ TUTAJ).
Po zwycięstwie nad Joint, 24-letnia Świątek w wywiadzie przeprowadzonym na korcie skomentowała swój występ słowami: "Koncentruję się na sobie, staram się kontynuować to, co sobie założyłam na ten turniej. Finał będzie najtrudniejszy, to trochę inna presja. Ale jestem podekscytowana i cieszę się, że zagrałam tutaj już kilka solidnych spotkań".
Polska tenisistka podziękowała również kibicom na trybunach i zaprosiła ich na mecz finałowy, który odbędzie się w niedzielę (21 września, o godz. 10:00 czasu środkowoeuropejskiego).
Świątek w pojedynku o swoje trzecie zwycięstwo w tym sezonie, po wcześniejszych triumfach w Cincinnati i wielkoszlemowym Wimbledonie, zmierzy się z Rosjanką Jekateriną Aleksandrową.