Polscy kibice z pewnością liczyli na to, że po sukcesie w Seulu Iga Świątek pójdzie za ciosem. Była bowiem faworytką w turnieju WTA 1000 w Pekinie, który wygrała dwa lata temu. Przygoda Polki z tegorocznymi zmaganiami zakończyła się na 4. rundzie. Na tym etapie 24-latka przegrała 4:6, 6:4, 0:6 z Emmą Navarro.
Szczególnie wynik trzeciej partii był ogromnym zaskoczeniem, również dla ekspertów. "Przedziwny był to trzeci set. Iga Świątek przegrywa go 0:6, choć w pierwszych 5 gemach zawsze były równowagi… Emma Navarro niezwykle zdeterminowana i, co tu dużo mówić, spokojniejsza i cierpliwsza w grze. Emma w QF China Open, a Polka zagra teraz w Wuhan" - skwitował Adam Romer.
W kolejnym wpisie redaktor naczelny portalu Tenisklub przytoczył statystyki meczowe, które po stronie Świątek wyglądały fatalnie. "Statystyka Igi z meczu z Emmą: - 35 W, 70 (!!!) UE na 184 rozegrane piłki. Amerykanka skromnie na tym tle: 12 W, 21 UE" - czytamy.
"Navarro ma nieustępliwą naturę w swojej grze i nawet gdy jest w tenisie słabsza, często to nadrabia. Nie można jednak powiedzieć, że tego można było się spodziewać, zwłaszcza na imprezie, którą Iga lubi. Trzeci set całkiem dobrze obrazuje występ Świątek" - podsumował Damian Kust.
Na krótki, ale bardzo klarowny komentarz zdecydował się Łukasz Jachimiak ze sport.pl. "Ukłony dla Emmy Navarro, ale Iga Świątek podarowała jej 70 z 99 punktów. Przegrała sama ze sobą" - ocenił.
"Powtórzył się scenariusz z Paryża. Wtedy Iga Świątek w półfinale z Aryną Sabalenką podniosła poziom, wygrała drugiego seta i wydawało się, ze w trzecim pójdzie za ciosem, ale przegrała go 0:6. Dziś to samo wydarzyło się w starciu z Emmą Navarro. Tryb autodestrukcji" - skwitował z kolei Daniel Topczewski.
"Gdy Polka wygrała drugiego seta po zaciętej końcówce, wydawało się, że wraca na dobre tory. W decydującej partii zupełnie jednak nie szło. Wiceliderka rankingu przegrywała kolejne gemy rozgrywane na przewagi, przez co podcinała sobie skrzydła. 70 niewymuszonych błędów w całym pojedynku - to statystyka, która definiuje dzisiejszą przegraną z Amerykanką" - podsumował Mateusz Stańczyk na swoim profilu Z kortu - informacje tenisowe.