Skromność sensacyjnego mistrza. "Wygrała cała nasza rodzina"

PAP/EPA / Alex Plavevski / Na zdjęciu: Valentin Vacherot, mistrz Rolex Shanghai Masters 2025
PAP/EPA / Alex Plavevski / Na zdjęciu: Valentin Vacherot, mistrz Rolex Shanghai Masters 2025

Valentin Vacherot zachował skromność po sensacyjnym triumfie w turnieju ATP Masters 1000 w Szanghaju. Monakijczyk podkreślił, że to dla niego niespodziewany sukces i oddał szacunek pokonanemu w finale kuzynowi, Arthurowi Rinderknechowi.

W tym artykule dowiesz się o:

To jedna z największych tenisowych sensacji ostatnich lat. Valentin Vacherot, 204. singlista świata, został triumfatorem prestiżowego turnieju ATP Masters 1000 w Szanghaju. W finale Monakijczyk pokonał 4:6, 6:3, 6:3 swojego kuzyna, Arthura Rinderknecha.

- Nie potrafię pojąć, jak to się stało, że jestem tutaj z trofeum. To szaleństwo. Myślę, że upłynie kilka dni, zanim to do mnie dotrze. Na razie chcę się cieszyć chwilą - mówił podczas konferencji prasowej, cytowany przez puntodebreak.com.

ZOBACZ WIDEO: Kulisy słynnego w Polsce viralu. "Nie byłam w stanie wyjść z toalety w TVP"

- To był wyjątkowy mecz, bo finał, a po drugiej stronie siatki stał Arthur, mój kuzyn - kontynuował. - Ale myślę, że obaj wyszliśmy na kort z zamiarem pokonania rywala, bo tak postępują zawodowi tenisiści

- Na początku on grał lepiej ode mnie - analizował. - Ale w trzecim secie zagrałem chyba najlepiej w całym turnieju. Świetnie serwowałem i odbijałem każdą piłkę. To było mi potrzebne i cieszę się, że odwróciłem losy meczu.

Vacherot przyznał, że był to dla niego wyjątkowo emocjonalny moment. - Po meczu emocje były wszechobecne. Podczas ceremonii byłem bardzo wzruszony, stojąc tam z Arthurem. Niestety, może być tylko jeden zwycięzca. Ale wygrała cała nasza rodzina. A także tenis, bo historia, która napisaliśmy, jest niesamowita.

Monakijczyk przystąpił do turnieju z zamiaru wejścia do czołowej "100" rankingu ATP. Spełnił ten cel, bo po triumfie znajdzie się na 40. miejscu. Dodatkowo zainkasuje 1,124 mln dolarów premii finansowej, czyli niemal dwa razy tyle, ile razy zarobił w dotychczasowej karierze (594 tys.).

- Podjąłem ryzyko, przyjeżdżając tutaj. Początkowo byłem 22. na liście oczekujących do kwalifikacji. Dostałem się do nich na dzień przed startem. Ale wiedziałem, że jeśli chcę osiągnąć cel, jakim był awans do pierwszej "100" rankingu, muszę tu dobrze zagrać. Oczywiście, nie miałem pojęcia, że pójdzie mi aż tak wspaniale - podkreślił.

Vacherot był również dumny, że z trybun oklaskiwał go legendarny Roger Federer. - Nie będę kłamał - czasami kątem oka spoglądałem, jak on reaguje na moje zagrania. To niesamowite, że on tam był. W sobotę pokonałem Djokovicia, w niedzielę spotkałem Federera. To był szalony tydzień - spuentował.

Komentarze (1)
avatar
Pokuśnik
12.10.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A ile tam łez było na tej ceremoni wręczenia trofeów, obaj płakali jak bobry, tak jakby grali w którymś finale wielkoszlemowym. 
Zgłoś nielegalne treści