Tak odradza się amerykański tenis. To już nie tylko Coco Gauff

Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Coco Gauff
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Coco Gauff

Kiedy Serena Williams kończyła karierę, naturalnym było, że schedę po niej ma przejąć Coco Gauff. Jednak poza nią była jeszcze tylko Jessica Pegula i długo nikt. W tym sezonie się to zmieniło.

Monica Seles, Lindsay Davenport, Jennifer Capriati, a potem siostry Serena i Venus Williams. Do tego była też zwyciężczyni US Open 2017 - Sloane Stephens, a trzy lata później Australian Open wygrała Sofia Kenin.

Poszukiwania nowej Sereny Williams

Ani Stephens, ani Kenin nie potrafiły powtórzyć tego sukcesu. Po tym, jak Serena Williams wygrała ostatni turniej wielkoszlemowy w 2016 roku i coraz częściej pauzowała z różnych powodów, Amerykanek w czołówce było mniej. Pojawiały się w pojedynczych finałach, jak wspomniane triumfatorki czy Jennifer Brady w Australian Open 2021 czy Danielle Collins rok później.

ZOBACZ WIDEO: Bańka o swojej pracy w WADA. "To wielka duma"

W 2019 roku Coco Gauff pokazała się światu, pokonując w Wimbledonie Venus Williams. Gdyby nie fakt, że starsza z sióstr Williams nadal nie zakończyła kariery, moglibyśmy mówić o symbolicznej zmianie warty. Wydarzenie to jednak zwróciło uwagę Amerykanów, którzy od razu zaczęli mówić o naturalnej następczyni Sereny.

USTA (amerykańska federacja tenisowa) wprowadzała zmiany systemowe oraz programy grantowe, mające na celu wsparcie przejścia z tenisa juniorskiego do seniorskiego. I zaczęło to przynosić efekty po kilku latach.

W 2022 roku Jessica Pegula weszła nawet do czołowej piątki światowego rankingu, a rok później Coco Gauff zdobyła swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy w Nowym Jorku. To dało impuls sponsorom na ponownie zainteresowanie się kobiecym tenisem. 19-latka stawała się powoli marką globalną, którą zainteresowały się wielkie koncerny na czele z New Balance, Barilla, Ray Ban czy L’Oreal.

Czekali na to 23 lata

Pomysły USTA na kolejne programy nie kończyły się. Zainwestowano w kolejne szkolenia, a także w infrastrukturę, a w 2025 roku przeznaczono na to jeszcze większe środki. Można się spodziewać, że w kolejnych latach w Top 100 pojawi się jeszcze więcej amerykańskich tenisistek i tenisistów.

W 2002 roku w WTA Finals w Los Angeles wystąpiły cztery Amerykanki: obie siostry Williams, Capriati i Seles. Od tamtej pory w Mistrzostwach WTA kończących sezon udawało się wystartować maksymalnie dwóm Amerykankom, a czasami nawet żadnej. To pierwszy raz od 2002 roku, kiedy połowę składu imprezy wieńczącej rok stanowią reprezentantki tego kraju.

Punktem zwrotnym okazało się zakończenie kariery przez Serenę Williams w 2022 roku, ale w rzeczywistości była to tylko zmiana narracji, która zbiegła się z lepszymi wynikami Coco Gauff. Legenda światowego tenisa już od lat nie zdobywała wielkich tytułów, ale jej decyzja sprawiła, że amerykańskie media przestały zastanawiać się nad tym, czy Serena wróci i zdobędzie kolejne trofeum, ale raczej nad tym, kto ją zastąpi.

Początkowo były to faktycznie tylko Gauff i Pegula, które złączyły się nawet w deblu, gdzie osiągały znakomite wyniki i były nawet liderkami rankingu. Z czasem do czołówki zawitała jeszcze Emma Navarro. Niespodziewanie Australian Open 2025 wygrała Madison Keys. Choć innych tak dużych wyników nie zrobiła, głównie z powodów zdrowotnych, to jednak jej powrót i zdobycie wymarzonego szlema, pozwoliło jej na wejście do Top 10 rankingu WTA.

W drugiej części roku znakomite wyniki Amandy Anisimovej sprawiły, że i ona zbliżyła się do najlepszych tenisistek świata. Najpierw zagrała w finale Wimbledonu, potem w finale US Open, a ostatecznie sięgnęła po tytuł turnieju WTA 1000 w Pekinie. Ostatecznie w kończącym sezon WTA Finals w Rijadzie zawodniczki z USA będą stanowić połowę stawki. Będą to Gauff, Pegula, Keys i właśnie Anisimova.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści