Polacy mieli prawo wybrać miejsce i nawierzchnię. - Gdy zapytałem tenisistów, gdzie chcą grać, bez wahania powiedzieli, że w Sopocie - mówi Szymanik, kapitan polskiej drużyny. Z miejsca zawodów zadowolony jest również prezydent miasta gospodarza. - Cieszę się, że wielki tenis wrócił do Sopotu po trzech latach przerwy, bardzo pasuje nam to do wizerunku miasta. Mamy świetne warunki - powiedział Jacek Karnowski. Zawodnicy wystąpią w Hali 100-lecia na twardym korcie typu Greenset.
Oprócz naszego eksportowego debla Fyrstenberg /Matkowski wstępnie stawkę Polaków uzupełniają osiągający ostatnio niesamowite wyniki Łukasz Kubot (ATP 48) oraz Michał Przysiężny (ATP 142). - Skład jest pewny na tyle, na ile zawodnicy będą zdrowi - podsumował Szymanik. Brani pod uwagę są jeszcze Jerzy Janowicz oraz Grzegorz Panfil. Od lipca 2008 roku trenerem Janowicza jest kapitan drużyny Finlandii.
Filarem przeciwnej drużyny jest Jarkko Nieminen. Klasyfikowany najwyżej w karierze na 13. miejscu rankingu tenisista przez ostatni sezon zmagał się z kontuzjami i obecnie jest już poza pierwszą setką. Henri Kontinen (ATP 295) i Timo Nieminen (ATP 380) są także pewni występu przeciwko naszym reprezentantom. Do końca tygodnia będzie znane nazwisko czwartego fińskiego zawodnika - najprawdopodobniej to Henri Laaksonen.
Dyspozycja polskich tenisistów, ich ranking, własny kort i sprzyjająca publiczność mają być receptą na sukces polskiej drużyny. - Ściany pomogą nam na pewno i tym razem - powiedział Matkowski. W ponad 30-letniej historii spotkań Polaków i Finów, gospodarze byli zawsze górą. Nie ma powodów, żeby sądzić, że tym razem w Sopocie będzie inaczej.
Zwycięzca zagra z drużyną RPA, która ma w I rundzie rozgrywek strefowych wolny los. Wygrana w tym spotkaniu to awans do baraży o Grupę Światową. Dla Polaków jest to historyczna szansa - byłby to największy sukces od czasu reformy Pucharu Davisa w 1981 roku.