Radwańska chce być w czołowej piątce, a nawet wyżej

W piątek w meczu o finał turnieju WTA w Indian Wells staną dwie przyjaciółki: Agnieszka Radwańska i reprezentująca Danię Karolina Woźniacka. - Ten mecz nie zmieni niczego w naszych relacjach - mówi krakowianka, która zagra o drugi największy wynik w karierze.

Stawką będzie mecz o tytuł pierwszej w sezonie imprezy rangi Premier Mandatory, ale też... obiad. - Jak ktoś coś wygrywa, to kupuje drugiemu obiad - mówi Agnieszka. Z mającą babcię w Kraśniku i dalszą rodzinę też na Lubelszczyźnie Karoliną rozmawiają oczywiście po polsku. Po sezonie pojechały razem na wakacje na Mauritius.

Radwańska nie kryje zadowolenia ze swojej postawy w trwającym już drugi tydzień turnieju w Kalifornii. - Bardzo dobrze, że nie muszę grać trzeciego seta, tym bardziej, że codziennie występuje jako pierwsza w programie - mówiła po ćwierćfinałowym zwycięstwie 6:4, 6:3 nad Jeleną Dementiewą.

ZOBACZ: Super Isia w swoim pierwszym półfinale Indian Wells

Zdziwiła się, gdy przytoczono jej aktualny bilans z doświadczoną rosyjską mistrzynią olimpijską. - 4-2? Grałyśmy kilka razy na różnych nawierzchniach, ale gdy wygrywałem to byłam lepsza tylko o kilka punktów. To nie były wyniki 6:1, 6:1 - powiedziała. Od Dementiewej zdobyła w środę faktycznie 16 punktów więcej.

Panie zagrały na otwarcie ćwierćfinałów dobry dla oka mecz, po którym Dementiewa nie markowała frustracji. - Była naprawdę przygnębiona i zła - powiedziała Polka. W trakcie gry obie toczyły piękne wymiany, jak np. w czwartym gemie drugiego seta. - Myślę, że to był jeden z najlepszych punktów w turnieju - przyznała Radwańska, która toczyła z rywalką efektowną walkę przy siatce. - Ale po takim czymś nie możesz oddychać przez 10 minut - dodała.

Celem Radwańskiej w tym sezonie jest zakwalifikowanie się do Masters. - Ale nie jako rezerwowa, bo przeszłam przez to już dwukrotnie - zastrzega. - Chcę zatem być w czołowej ósemce na koniec roku - zapowiada. - Ale mamy dopiero marzec i trzy turnieje wielkoszlemowe przed sobą, więc to początek drogi. Chcę zrobić krok do przodu i awansować do Top 5, a nawet wyżej.

Pokonywanie w dwóch setach prezentujących wysoki poziom rywalek to powód do satysfakcji. To drugi w sezonie półfinał Radwańskiej, która przed miesiącem dotarła do tej fazy w Dubaju. - Myślę, że idzie mi nieźle - przyznała. - Po prostu będę robić to, co dotychczas: ciężko pracować - mówi.

Ale co zrobić by ruszyć w stronę pierwszej połowy czołowej dziesiątki? - Podstawa to co najmniej ćwierćfinały Wielkiego Szlema. Poza tym trzeba grać bardzo dobrze przez cały rok, a nie tylko w jednym czy dwóch turniejach. By być w elicie, trzeba osiągnąć wiele finałów, a przynajmniej półfinałów - mówiła.

Najlepsza polska tenisistka cieszy się z dnia przerwy. W środę nie czuła się najlepiej. - Nie byłam już taka świeża. Jest bardzo gorąco, a ja poprzedniego dnia miałam dwa ciężkie mecze, w singlu i w deblu. Ale walczyłam do ostatniego punktu - wyjaśniła.

Przyznała, że jest spokojną osobą. - Nigdy nie patrzę na drabinkę, kto czeka na mnie w półfinale. Skupiam się na I rundzie - mówi. Twierdzi, że nigdy nie myśli kto stoi po drugiej strony siatki. - Gram jakby to była jakakolwiek rywalka z Top 100. Oczywiście trudniej, gdy jestem rozstawiona, bo myślę wtedy, że po prostu muszę wygrać - mówi. - Cieszę się, że jestem w stanie utrzymać się w czołówce już trzeci rok - tłumaczy.

Wciąż odczuwa skutki kontuzji dłoni, której operację przeszła pod koniec ubiegłego sezonu. - Jest lepiej, ale potrzebuję jakieś pół roku na wyleczenie. Teraz gram, więc jednak tej dłoni nie pomagam - tłumaczyła. W związku z bólem zmieniła grubość uchwytu rakiety. - Nie mogłam już chwytać rozmiaru 3, więc używam rozmiaru 2 - przyznała. - Ale gdy przegram mecz, nie tłumaczę się już urazem. Czasami jednak grając dużo singla i debla po prostu czuję tę dłoń - powiedziała.

Komentarze (0)