ATP Challenger: Przysiężny, a teraz Top 100

Po doskonałym spotkaniu Michał Przysiężny (ATP 130) pokonał Rubéna Ramíreza (ATP 131) 4:6, 6:2, 6:3 w finale challengera ATP w Saint Brieuc. W karierze głogowianina to jedenasty tytuł, który pozwoli mu najprawdopodobniej już w poniedziałek na awans do najlepszej setki rankingu ATP.

Wygrana we Francji (czwarta, a druga w tym roku w cyklu ATP Challenger) przyniesie wiele korzyści. Największą jest prawie pewny awans do Top 100 (jako trzeci Polak w historii), a za tym idzie bezpośrednia gra w turniejach Wielkiego Szlema oraz szansa na przejście na poziomie ATP World Tour. 26-letni Michał jednak nie ma co liczyć na odpoczynek, gdyż już od poniedziałku rozpoczyna występ we włoskiej Monzy.

Przysiężny wyszedł na pierwszego seta niezwykle zmotywowany stojącą przed nim szansą. Szybki kort ziemny, jaki pod halą przygotowali Francuzi, zdecydowanie odpowiadał mu przez cały tydzień. Pierwszy cios zadał jednak Hiszpan. Przełamanie przy 3:3 okazało się wystarczające dla pochodzącego z Alicante rywala. W drugiej partii „Ołówek” zaczął grać bardziej cierpliwie i od stanu 2:2 nie przegrał już żadnego gema do końca seta. Czekał nas trzeci decydujący o wszystkim set.

Dość liczna publiczność była po stronie Polaka, gdyż to jego styl gry zachwyca bardziej. Ramírez należy do typowej szkoły hiszpańskiej, gdzie gra się każdą piłkę pod górę z dużą rotacją. Trzecią partię Polak rozpoczął jednak nerwowo: od razu musiał bronić break pointa. Potem jednak miał swoją okazję i dzięki podwójnemu błędowi serwisowemu Hiszpana w kluczowym momencie udało mu się wyjść na prowadzenie 4:1. Radość nie trwała długo, gdyż drugi najlepszy polski tenisista chyba za szybko uwierzył w wygraną i chwilę później było już tylko 4:3. To nie zniechęciło Michała: wygrał kolejne dwa gemy i mógł krzyknąć "jeeeeesttt!".

Open Prévadiès, Saint Brieuc (Francja)

ATP Challenger Tour, kort ziemny w hali, pula nagród 30 tys. euro

niedziela, 4 kwietnia

finał gry pojedynczej:

Michał Przysiężny (Polska, 4) - Rubén Ramírez (Hiszpania, 5) 4:6, 6:2, 6:3

Komentarze (0)