Murray chce być regularny jak Federer i Nadal

Andy Murray nie ukrywa, że nie jest tym samym tenisistą co jeszcze na początku sezonu, gdy doszedł do finału Australian Open. Po powrocie z Antypodów nie mógł trenować, bo bolało go całe ciało.

Mecz o tytuł w Melbourne to jedyny znaczący wynik zawodnika, który był już wiceliderem rankingu. - Czuję się zagubiony? Każdemu zdarza się mieć zły dzień - mówi w rozmowie z La Gazzetta dello Sport. - Nie mam takiej pewności siebie jak na początku roku.

Podczas turniejów w Miami i Monte Carlo Murray pokazał na korcie najgorszy tenis w swoim życiu. W ubiegłym tygodniu trenował przez siedem dni w Barcelonie. - Miałem potrzebę zbicia wielu piłek, bo straciłem rytm i popełniałem wiele błędów. Ćwiczyłem także sporo w siłowni - wyznaje.

Od dwóch lat nad grą na korcie ziemnym pracuje z Àleksem Corretją. - Rozumiemy się wspólnie, a także z Milesem - mówi o Maclaganie, swoim podstawowym trenerze. - Na mączce potrzeba większej precyzji, trzeba się ślizgać. To coś zupełnie innego niż na twardych nawierzchniach, na których gramy przez cały rok.

22-letni Murray unosi się na pytanie o to, że zdradził swoją dziewczynę z... grami elektronicznymi. - Dajcie spokój. Gram, ale siedem godzin dziennie? Tak pisali - mówi. Dodaje, że Kim Sears, córka kapitana brytyjskiej ekipy Fed Cup, nie miała żadnego wpływu na jego tenis.

Andy podziwia regularność w wielkich turniejach Rogera Federera i Rafy Nadala. On sam rozpocznie w czwartek swój piąty występ w Rzymie (w II rundzie z Andreasem Seppim), gdzie w karierze wygrał tylko jeden mecz.

Komentarze (0)