Serena kontra reszta świata

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Turniej bez Sereny Williams to "hulaj duszo, piekła nie ma" dla większości tenisistek. Tylko garstka odważnie staje do walki z nią po drugiej stronie siatki i potrafi zagrać wyrównany mecz. Niezmiennie od lat deklasuje większość zawodniczek w Tourze. Niesamowicie regularna w Szlemach, odrobinę mniej w pozostałych imprezach, nie daje szans na nawiązanie walki.

W tym artykule dowiesz się o:

Od lutego Serena wycofywała się z kolejnych turniejów z powodu kontuzji lewego kolana. To jakby szansa i wybawienie dla dużego grona zawodniczek. Nie spotkać Sereny w turniejowej drabince to jakby wykluczyć najgorszy scenariusz. To zawodniczka, która, jeśli tylko chce, rozprawia się z innymi tenisistkami koncertowo.

Zasłużonymi wygranymi z młodszą z sióstr Williams, które nie były wpadkami czy też chwilową niedyspozycją obecnej królowej tenisa, może się pochwalić tylko kilka zawodniczek. Listę otwiera Justine Henin, która spotykała się z Sereną na korcie już 14 razy. Belgijka sześć razy zadecydowała o losie spotkania na swoją korzyść, a w pozostałych meczach była dla Amerykanki naprawdę godną rywalką.

Historia ich spotkań rozpoczęła się w 2001 roku w US Open w 1/16 finału. Serena po wyrównanym pierwszym secie, w drugim nie oddała nawet gema. W tym samym roku Amerykanka pouczyła Justine, jak się gra w tenisa, raz jeszcze w ćwierćfinale mistrzostw WTA. Rok później doszło do ich spotkania na koronnej nawierzchni Belgijki. W finale w Berlinie na mączce po trzysetowym boju trofeum powędrowało w ręce Henin. To były początki wspaniałej kariery Justine i potwierdzenie, że jest w stanie wygrywać z najlepszymi, skoro ma sposób na Williams. Tym sposobem było wykorzystywanie siły przeciwniczki i odgrywanie trudnych piłek. Wobec przemyślanych zagrań Henin, silne uderzenia Sereny przestawały się sprawdzać. Wszystkie kolejne spotkania były wyrównane i na poziomie, a fakt, że zachowują do siebie ogromny dystans, sprawiał, że emocje sięgały zenitu.

Po przerwie Henin od zawodowej gry, spotkały się na korcie na początku tego sezonu w finale Australian Open. Belgijka wyraźnie nie wytrzymała maratonu kolejnych meczów w Wielkim Szlemie i nie dała rady Serenie w trzysetowym pojedynku. Czy Justine jeszcze pamięta, jak się ogrywa Serenę, okaże się tak naprawdę w ich następnym spotkaniu.

Podobny bilans w starciach z Amerykanką, co Henin, ma waleczna Jelena Dementiewa. Rosjanka, która zawodowo gra w tenisa od 1998, miała okazję mierzyć się z Sereną 13 razy, pięć razy okazała się lepsza. Ostatnio - w finale w Sydney, gdzie potrzebowała zaledwie dwóch setów, żeby rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Wcześniej w 2003 i 2004 roku Jelena dostawała od Sereny niemal lekcje gry - przegrywała w dwóch setach.

W 2007 roku w finale moskiewskiej imprezy, grająca u siebie Dementiewa nie odpuściła. Po przegranym pierwszym secie, kolejne dwa wygrała do jednego. Podobnie miała się sytuacja na igrzyskach olimpijskich w Pekinie rok później. Rosjanka zaczęła wykorzystywać wszystkie swoje atuty przeciwko Amerykance - dobiegając do większości mocno posyłanych piłek i dotrzymując jej kroku w długich wymianach. Cierpliwość się opłacała. W półfinale Wimbledonu mimo, iż to Serena awansowała, Jelena i tak była wygraną. W całym turnieju tylko ona zdołała nawiązać z Amerykanką równą walkę i odebrać jej seta. Wszystkie pozostałe przeciwniczki odsyłała z kwitkiem po trochę ponad godzinnych spotkaniach. A w tym samym sezonie w Toronto Dementiewej udało się jeszcze zrewanżować.

W 2004 roku wydawało się, że rodzi się gwiazda, która zepchnie Serenę na drugi plan. Nadzieje pokładane w Marii Szarapowej okazały się płonne. Wygrana w finale Wimbledonu, a potem w Masters - to wszystkie dotychczasowe zwycięstwa Rosjanki nad Amerykanką. W kolejnych spotkaniach Serena już nie pozwoliła sobie na błędy z tamtych spotkań i wszystkie wygrała. Szarapowa prezentuje podobny styl gry do sióstr Williams i niejako wygrywała z nimi ich własną bronią. Sposób na dłuższą metę się nie sprawdził.

Po powrocie Sereny w Rzymie pierwszą, która ją zatrzymała, okazała się Jelena Janković. Serbka tym samym wyrównała bilans spotkań z Sereną na 4-4. Po raz pierwszy stanęły na przeciw siebie na korcie w San Diego w 2004 roku. Serena miała już wówczas problemy z gładkim ograniem Janković, potrzebowała na to trzech setów. W kolejnych dwóch spotkaniach w ogóle nie dała jej rady, bo serbska zawodniczka tak niesamowicie biegała po korcie i "wyciągała" najtrudniejsze piłki. Do wygranej zmotywował Amerykankę oczywiście Wielki Szlem - w 1/16 Australian Open 2007 Jelena była znowu po prostu jedną z niewielkich przeszkód na drodze Williams do zdobycia tytułu. Janković zrewanżowała się rok później w tej samej imprezie, ale to był już ćwierćfinał. Na kolejne zwycięstwo nad Amerykanką czekała do tegorocznego turnieju w stolicy Włoch.

Jest jeszcze siostra. Venus Williams, swego czasu także numer jeden światowego rankingu, zna Serenę jak nikt inny i trenując z nią, nie jest absolutnie zaskoczona czy przestraszona jej uderzeniami. Oficjalnie zmierzyły się 23 razy, niektóre zapierały dech w piersiach (niesamowite wymiany), w innych wydawało się, że wynik ustaliły między sobą przed meczem (masa błędów). Mimo wszystko, każde wzbudzało mnóstwo emocji, było wyczekiwane i szeroko komentowane. Bilans? 13-10 na korzyść młodszej Sereny.

Serena w swojej karierze często grała z Lindsay Davenport, Dinarą Safiną czy Amélie Mauresmo. Te wszystkie utytułowane tenisistki, liderki rankingu, na Williams sposobu nie miały i boleśnie z nią przegrywały. A za nimi cała reszta tenisowego świata...

Passa Sereny wydaje się nie mieć końca. Po słabszych występach przychodzi Wielki Szlem, którego od ręki wygrywa. Nad zakończeniem kariery przez siostry zastanawiają się chyba wszyscy, ale nie one same. Bo dobrowolne odejście Sereny z gry, to chyba jedyna możliwość na zmianę dominującej w Tourze tenisistki - zdetronizować Sereny widocznie się nie da.

Źródło artykułu: