Set w Madrycie i set w Rzymie to jedyne na razie straty Nadala w sezonie na kortach ziemnych (20 zwycięstw). W Paryżu od 2005 roku wygrał 36 meczów, w ubiegłym sezonie ponosząc jedyną porażkę. Rafa rokrocznie obchodzi podczas Roland Garros urodziny: w czwartek (skończy 24 lata) grać nie będzie. W piątek będzie chciał poczynić kolejny krok w stronę piątego triumfu na najsłynniejszej mączce świata. Rywalem sensacyjny Melzer.
Almagro (ten od urwanego seta w Madrycie, także pogromca Kubota z Rzymu) mógł zagrać mecz życia i to nie byłoby wystarczającym argumentem do pokonania Nadala. - To był trudny pojedynek z mentalnego punktu widzenia - powiedział Rafa. - Nie mogłem grać tak jak chciałem, bo on uderza niezwykle mocno. Musiałem być bardzo ostrożny przy swoim podaniu - dodał. Wydawało się, że piękny, dokładny jednoręczny bekhend zawodnika z Murcii był przez niego używany w niektórych momentach, by wysłać rywalowi sygnał ostrzegawczy. Nico nie dawał Rafie wielu szans przy własnym podaniu, ale nie potrafił wykorzystać tych, które sam sobie wypracował. - W najważniejszych momentach grałem lepiej niż w innych - przyznał Nadal.
Przełamanie na 2:0 zamiast ponieść Almagro do zamknięcia otwierającej partii, nieco go chyba oszołomiło, bo szybko stracił tę przewagę (2:3). Czarny koń turnieju, pogromca Verdasco, miał jeszcze tylko jednego break pointa: przy 4:4 w drugiej partii, gdy na wysokości zadania stanął Nadal. - Serwowałem lepiej niż wcześniej w turnieju: szczególnie slajs serwis - powiedział Majorkańczyk. Szczęścia pozostało szukać w tie breakach, ale w obu kończących dwa pierwsze sety wysoką zaliczkę wyrabiał Rafa. - Wygrałem przez te małe różnice w tie breakach - powiedział. W dodatkowej rozgrywce pierwszej partii Almagro miał mini breaka, ale to też bardzo szybko zaprzepaścił. Na początku drugiego tie breaka Nadal popisał się akcją serw i wolej. - Podobało się, co? - uśmiechnął się na konferencji pomeczowej. - Ale nigdy nie mówię sobie przed serwem, że zaraz pójdę do siatki. Ale gdy widzę, że serwis był dobry, a rywal ma problem, to czemu nie spróbować.
Żal straconej okazji z jednej strony, ale uznanie klasy rywala z drugiej. - Trafiłem na Rafę. A gdybym tak zagrał z kim innym? Tylko Bóg wie co wtedy. Almagro nie musi się wstydzić porażki z największym specjalistą od kortów ziemnych. - Nico grał pięknie, ale ja potrafiłem dobrze serwować. Jeżeli wygrałem, to także dzięki jego błędom. W decydującym secie po raz drugi grający w ćwierćfinale Almagro (przed dwoma laty także uległ Nadalowi) łatwo oddał jednak pole: przy 4:4 kolejne błędy spowodowały szybką stratę podania i Rafa serwował na mecz. Fenomenalny bekhend w narożnik przy pierwszym meczbolu był ostatnim akordem w Roland Garros podopiecznego katalońskiego trenera Josepa Perlasa. - Czuję się dobrze, bo zagrałem dobrze. Nie, oczywiście żartuję. Szczerze, czuję się strasznie... - skwitował. - Ale gdybym nie wierzył w mój tenis, wziąłbym pierwszy samolot i poleciałbym do domu na barbecue z narzeczoną, mamą i bratankami. Któregoś dnia będę w stanie osiągnąć finał Roland Garros i wygrać turniej Wielkiego Szlema.
20:19 MELZER, KOLEJNY CIOS. Gdy Nadal i Almagro rozpoczynali na Chatrier swój mecz, Đoković miał za sobą dwa wygrane sety i prowadził z przełamaniem w trzecim. Koniec wydawał się bliski, ale mecz miał trwać 4 godziny i 15 minut, podczas których dwukrotny półfinalista Đoković wielokrotnie (dokładnie 24 razy) stawał pod ścianą, broniąc break pointów. - Zrobiłem wielki błąd: pozwoliłem mu wrócić do meczu, który kontrolowałem - powiedział Nole. Podanie Serbowi nie pomagało, kondycja była coraz gorsza, nie mówiąc o prawym ramieniu: uderzył w sumie 127 pierwszych i 60 drugich serwisów. Brawo dla Melzera, ale to bardziej Đoković ten mecz przegrał niż Austriak wygrał.
Już 1/8 finału była największym osiągnięciem w karierze Melzera, który w przyszłym roku skończy 30 lat i jest zdecydowanie najstarszym z półfinalistów. Kiedyś prezentujący szczyty ekstrawagancji w ubiorze i uczesaniu, dziś ustatkowany i opanowany także na korcie. Austriak dał argument bardzo mocny w dyskusji o tym, czy pokonując wcześniej z mocniejszych nazwisk tylko Ferrera, może być poważnie brany pod uwagę przy typowaniu najlepszej czwórki. Mimo 0-2 w setach przeciw Đokoviciowi, pokazał, że trzeba się z nim liczyć. - W tych dwóch setach nie straciłem wiele sił, więc większość mogłem włożyć w sety trzeci, czwarty i piąty - wyjaśnił.
Jürgen Melzer, 29 lat, wygrał dwa turnieje Touru (foto PAP)
Jego gra zaczęła się tak naprawdę od powrotu w trzecim secie, gdy odłamał Novaka na 2:2 i dropszotem wyszedł na prowadzenie. Niesamowity passing shot w szóstym gemie zapowiedział kolejne przełamanie serwisu Đokovicia, który przy decydującym punkcie wpakował w siatkę forhend. Melzer przy podaniu rywala zakończył partię i nadal wierzył. Wyrównał stan setów i wierzył tym bardziej. - To jest ćwierćfinał Wielkiego Szlema i po prostu się nie odpuszcza. Nie można dać rywalowi czegoś za darmo - powiedział. Czwarty set przyniósł nieprawdopodobne sytuacje przy 4:3 (osiem niewykorzystanych break pointów dla Melzera) i bardzo szybki tie break, w którym Jürgen prowadził już 6-0. - Nie miałem nic do stracenia, a potem to był już mój mecz życia.
Đoković nie poprawił znacznie okropnej skuteczności przy serwisie w decydującym secie, kiedy po nieudanym woleju nie utrzymał własnego gema przy 4:4, wcześniej nie wykorzystując break pointa przy 3:2. Melzer serwował na mecz: po dość lekceważącym woleju przy pierwszym meczbolu i ataku Novaka przy drugiej szansie mogło zrobić się niespokojnie, ale przy trzeciej okazji na sukces życia pomógł Đoković. Tak to z trzech gigantów światowego tenisa w półfinale zagra jeden.