Łukasz Iwanek: Nadal mocny jak nigdy przedtem

Kto wieszczył upadek króla Rafaela Nadala w niedzielę 6 czerwca musiał być mocno rozczarowany. Oto leworęczny tenisista z Majorki pozbierał się po ubiegłorocznym upokorzeniu i wziął srogi rewanż na Robinie Söderlingu. To był prawdopodobnie najlepszy z jego występów w Paryżu.

Oglądając finał tegorocznego Roland Garros można było odnieść wrażenie, że Söderling nie był sobą, był dziwnie ospały, wolny, pasywny. Po obejrzeniu tego meczu na spokojnie po raz drugi zmieniłem jednak zdanie. To był najlepszy mecz Nadal w Paryżu! Gdy kolejne piłki, które w zamierzeniu miały być kończącymi wracały na jego stronę Söderling miał prawo poczuć się, jakby walczył z robotem. Miał prawo się zniechęcić, gdy Nadal przebijał na drugą stronę piłki, do których wielu by nawet nie ruszyło. Hiszpan był spokojny, pewny siebie, nie dał się wyprowadzić z równowagi, pokazał tenis dojrzały, dynamiczny, świetnie zorganizowany. To nie był Nadal z najlepszych lat, to był najlepszy Nadal, jakiego widziałem. Przeszedł przez cały turniej bez straty seta, mając nie wiele wahań, takich jak w końcówce trzeciego seta meczu z Melzerem. Był skoncentrowany, konsekwentny, po prostu niezniszczalny. Nikt nie mógł go ograć. Söderling był szybki, ale przy doskonałym Nadalu wydawał się wolny i ślamazarny, nieporadny.

Owszem, można zarzucić Szwedowi, że za szybko się poddał. Ale nie tacy pękali w starciu z leworęcznym tenisistą z Majorki na paryskiej mączce. Roger Federer w finale 2008 poniósł jedną z najbardziej upokarzających porażek w swojej karierze. Takie są współczesne realia, że zdrowy Nadal na ziemi jest póki co nieosiągalny dla nikogo. Jeszcze się taki nie pojawił, co byłby w stanie mu poważniej zagrozić. Söderling w zeszłym roku w IV rundzie był tylko jednorazowym wybrykiem będącym efektem kontuzji Hiszpana.

Nadal przeszedł do historii jako pierwszy tenisista, który w jednym sezonie wygrał trzy turnieje rangi Masters 1000 (Monte Carlo, Rzym i Madryt) oraz Roland Garros. Jednocześnie jest pierwszym, który wygrał trzy turnieje z serii Masters 1000 z rzędu. 22 wygrane spotkania, dwa stracone sety - oto dorobek króla kortów ziemnych, który odrodził się w wielkim stylu. Na 39 rozegranych spotkań w Roland Garros Hiszpan wygrał 38 ani razu nie musząc rozgrywać pięciosetówki (stracił w sumie siedem setów). Już po raz drugi przeszedł przez Międzynarodowe Mistrzostwa Francji (wcześniej w 2008 roku) bez straty seta. Jako pierwszy tenisista zdobył w Paryżu pięć tytułów w ciągu sześciu lat. W swoim dorobku Nadal ma już 18 tytułów w imprezach rangi Masters 1000 i jest samodzielnym rekordzistą (Andre Agassi zdobył ich 17). Poza tym pokonując w Paryżu w IV rundzie Thomaza Bellucciego odniósł 200. zwycięstwo na kortach ziemnych osiągając taki wynik jako najmłodszy tenisista w historii. W ciągu tych nieco ponad dwóch miesięcy za sprawą Rafy Nadala byliśmy świadkami wielu wydarzeń, których przez długie lata nikt nie przyćmi.

Ci, którzy zwiastowali, że pewna epoka się kończy, w tym Agassi, bardzo się pomylili. Nadal ma za sobą najlepszy sezon na ceglanej mączce. Bardzo dobrze zrobił, że tym razem zrezygnował ze startu w Barcelonie (choć sponsorzy mocno na niego naciskali) i dzięki temu zachował świeżość przez te ponad dwa miesiące.

Teraz jego kolejnym celem będzie odzyskać tytuł na Wimbledonie, którego nie mógł przed rokiem bronić z powodu kontuzji. W Queens Club w Londynie przegrał w ćwierćfinale z rodakiem Feliciano Lópezem ponosząc pierwszą porażkę po 24 kolejno wygranych spotkaniach. Ale kiedyś musiał przegrać, żaden tenisista nie jest w stanie wygrywać wszystkich spotkań. Nawet on, choć wydaje się niezniszczalny, jest tylko człowiekiem. Ta porażka nie powinna jednak odbić na jego dyspozycji podczas Wimbledonu, do którego przystąpi wypoczęty i grając tenis coraz lepszy technicznie (co roku widzimy, jak wzbogaca go o nowe zagrania, choć wydawać by się mogło, że jest już doskonały) po raz drugi może zostać królem All England Club. W dalszej perspektywie będzie chciał wygrać po raz pierwszy US Open. A za rok będzie walczył o szósty tytuł w Paryżu i wyrównanie rekordu Björna Borga. Mimo ledwie 24 lat, jakie skończył 3 czerwca, ma o co walczyć i nie spocznie, póki nie zrealizuje wszystkich swoich celów. Geniusz z Majorki zawsze dostaje to czego chce, na przekór wszystkim, którzy wróżą mu rychły koniec.

Komentarze (0)