Wszystkie one przedostały się do turnieju głównego z eliminacji. Ich łupem padły takie zawodniczki, jak: Włoszka Flavia Pennetta, rozstawiona z numerem pierwszym, Francuzka Emilie Loit (nr 4), Austriaczka Yvonne Meusburger (5), Włoszka Sara Errani (6), Niemka Martina Muller (8). Ani jedna z rozstawionych w turnieju zawodniczek nie wydostała się z drugiej rundy! Natomiast turniej wygrała jedna z kwalifikantek, Nuria Llagostera (135. WTA, ranking z czasu zgłoszenia do turnieju). A przecież jeszcze w lutym ubiegłego roku wskutek nękających ją kontuzji spadła aż na 686. pozycję!
Po pokonaniu w finale Marii Emilii Salerni 6:0, 6:4, powiedziała: - Czuję się, oczywiście, znakomicie, nie przegrałam ani jednego seta w tym tygodniu; prawdopodobnie pomogły mi w tym mecze rozegrane w kwalifikacjach. W drugim secie finału przeciwniczka prowadziła już 2:4 i liczyłam się z trzecim. Pomyślałam wtedy, a niech tak będzie, w każdym razie zrobię i przetrwam wszystko, ażeby wygrać ten finał.
- Moje dobre samopoczucie trwa już od turnieju w Vina del Mar (gdzie osiągnęła ćwierćfinał – przyp. red.). I myślę - dodała triumfatorka - że od tamtego turnieju moja pewność siebie wzrasta. W mojej karierze było wiele ekscytujących chwil i ta dzisiejsza na pewno należy do takich. Gdy pomyślałam, ile kłopotów miałam w ostatnich latach i co uczyniłam, by wrócić tam, gdzie się znajduję, to o mało się nie popłakałam po meczu.
Nuria Llagostera znalazła się ponownie wśród 100 najlepszych tenisistek świata, dokładnie na 74. miejscu.
Ile trzeba mieć hartu ducha, by mimo wielu przeciwności, kłopotów ze zdrowiem, nie załamać się, nie rzucić w kąt profesjonalnego tenisa. Prawie 28-letnia dzisiaj Hiszpanka, krajanka, a raczej „wyspiarka” Rafaela Nadala, pochodzącego również z Majorki, zaczęła grać tenis zawodowo w 1996 roku. Pierwszy turniej ITF na Majorce zagrała w 1995 roku jeszcze jako amatorka. Potem, od 1996 roku, powoli, ale systematycznie wspinała się po szczeblach rankingowej drabiny. W 2001 roku, po osiągnięciu półfinału w Acapulco w Abierto Mexicano de Tenis, weszła do pierwszej setki WTA. Następne lata nie były jednak dla niej łaskawe, straciła uzyskaną pozycję. I dopiero po kolejnych trzech latach zdołała ponownie wejść do 100-ki WTA - głównie dzięki osiągnięciu ćwierćfinału w Sopocie i drugiej rundy na Wimbledonie, gdzie dostała się z eliminacji. Był rok 2004. Ale najlepszy dla Nurii był następny 2005 rok. Wtedy to wygrała pierwszy tytuł w Rabacie w Maroku i weszła do pierwszej 50-ki WTA. Po osiągnięciu czwartej rundy w Roland Garros i zgromadzeniu sporej liczby punktów znalazła się w czerwcu tegoż roku na 35. miejscu w rankingu. A potem? Potem zaczęły się, niestety, kontuzje.
Podczas finałowego meczu z Zi Yan w Guangzhou w Chinach w 2005 roku doznała urazu wiązadła kolanowego lewej nogi i musiała skreczować. W następnym roku, gdy wydawało się, że będzie miała więcej szczęścia - dotarła do półfinału w Pattayi i ćwierćfinału w turnieju w Gold Coast - zmuszona była wycofać się z gry w katarskiej Dausze wskutek kontuzji łokcia. Czara się przelała, gdy później jeszcze, w Miami, doznała urazu nadgarstka; trzeba było całkowicie zawiesić grę w tenisa. Wtedy to Nuria Llagostera spadła na 686. miejsce w rankingu. Był rok 2007, luty.
Wróciwszy do zdrowia i grając na przemian w turniejach ITF i WTA zbierała skrzętnie punkty i rok ubiegły zakończyła na 147. pozycji. A dzisiaj, po Vina del Mar i po Bogocie, jest znów w pierwszej setce. W następnym turnieju Abierto Mexicano Telcel w Acapulco Nuria Llagostera Vives nie gra w singla. Może zechciała odpocząć, nie ryzykować kolejnych kontuzji wskutek przemęczenia. Bierze udział tylko w grze podwójnej - w parze z inną jej rodaczką, Marią Jose Martinez. Obecnie są już w ćwierćfinale turnieju.
Ciekawe, czy Nuria wróci na swą niegdysiejszą pozycję w pierwszej czterdziestce rankingu WTA, czego można jej tylko serdecznie życzyć i trzymać za nią kciuki. Oby udał się jej pełny comeback.