- Jest typem zawodniczki, która większość meczów wygrywa w określony sposób: jest w stanie cię wykończyć, oddając na drugą stronę wiele piłek i sprawiając, że musisz posłać kolejne uderzenie. Osiągnęła w takiej grze sukcesy i zawsze trzeba być gotowym na piłkę lecącą z jej strony. Gra świetnie, zawsze jest agresywna, dobrze się porusza - powiedziała Szarapowa po zwycięstwie 1:6, 6:2, 6:2.
Urodzona na Syberii ex liderka rankingu twierdzi, że w pierwszym secie niepotrzebnie kombinowała. - Robiłam zdecydowanie za dużo błędów i to nie dlatego, że ona zmuszała mnie do biegania czy też kończyła zagrania. To ja popełniałam trzy niewymuszone błędy w gemie. Wyciągając wniosek, zaczęłam być bardziej cierpliwa i dawać również jej szansę na prowadzenie gry.
W dwóch wygranych partiach Szarapowa grała według samej siebie solidnie. - Już od początku nie chciałam angażować się w zbyt długie wymiany, bo to byłoby jej na rękę. W pierwszym secie przeszarżowałam zamiast grać po swojemu. Ale zdałam sobie z tego sprawę i wciąż miałam przed sobą mecz.
W niedzielę w Stanford finał Szarapowa - Azarenka. Obie dorodne (i głośne) blondynki ze Wschodu uwielbiają twardą nawierzchnię kortów w Stanach Zjednoczonych, gdzie odnosiły liczne sukcesy. Szarapowa postara się o 23. tytuł w karierze. - By stanąć przed tą szansą, musiałam przejść długą drogę. Ale jestem szczęśliwa, że mogę teraz grać, nie przejmując się takimi rzeczami jak w ubiegłym roku.