Jedenaście dni po porażce w finale w Carlsbad dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa znów sprawiła, że Radwańska zwiesiła głowę. Najlepsza polska tenisistka kończy serię turniejów na kortach twardych poprzedzających US Open (już za półtora tygodnia) z przekonaniem, że w Nowym Jorku może powalczyć o najlepszy wynik, którym na razie jest IV runda.
Gorycz po finałowej porażce w Kalifornii była (bo powinna być) wielka, ale żal straconej szansy w Montrealu także może pozostać w głowie na dłużej. Kuzniecowa nie gra dziś najlepiej w karierze, jednak potrafiła przyjąć taktykę, która dała jej już ósme zwycięstwo w jedenastym spotkaniu przeciw krakowiance. Radwańska zdobyła w sumie o punkt więcej od Rosjanki, ale nie wykorzystała swoich szans. Tych miała o wiele więcej niż w Carlsbad. Mówi statystyka wygranych break pointów: 5/16.
Oczywiście, niektórych okazji na przełamanie wobec agresywnej postawy i także szczęśliwych uderzeń Swiety wziąć praktycznie nie można było (wielka zasługa Rosjanki przy obronie pięciu break pointów przy 1:3 w trzecim secie), ale z drugiej strony mnogość błędów rywalki aż zapraszała do natarcia. Niestety, przy próbach ataków często brakowało Isi mocy przy zmienie kierunku wymiany tudzież dokładności. Last but not least: szybko obróciła wniwecz korzystną sytuację w decydującej partii.
Przełamanie serwisu Kuzniecowej, która "tradycyjnie" wzięła dłuższą przerwę toaletową przed trzecim setem, zwiastowałoby dobrze, gdyby Radwańska potrafiła poprzeć zdobycz własnym podaniem. A tak od otwarcia 1:0 przegrała cztery kolejne gemy, w tym dwa w tradycyjny dla kobiecego tenisa sposób: najpierw dała się dogonić (także dzięki podwójnemu błędowi serwisowemu) od 40-15 przy 1:2, a kilka chwil potem znów została dogoniona, ale tym razem jak odbierająca.
Okazało się, że szansa na ćwierćfinał odfrunęła tak jak owe pięć break pointów w jednym gemie trzeciego seta. Bo Kuzniecowa nie zamierzała powtarzać historii z przedostatniej niedzieli i poddawać się wstrząsom: zamknęła mecz bardzo pewnie. - To, czego nie można przeciw niej robić to ruszyć z impetem. To ona ma prowadzić grę, bo jej siłą jest kontratak - tłumaczyła Swieta w rozmowie na korcie już długo po ucieczce Radwańskiej do szatni. Z tej wyjdzie na mecz dopiero w Nowym Jorku i to tam być może dostanie kolejną szansę na pierwsze od Masters 2008 zwycięstwo nad rosyjską prześladowczynią.
Radwańska zanotowała 21 kończących piłek przy 31 "Kuzi", która popełniła minimalnie więcej niewymuszonych błędów (35-33). Aż 14 autów lub siatek Kuzniecowa zanotowała jednak w najkrótszym, drugim secie, w którym generalnie nie popisała się przy serwisie (w całym meczu sześć podwójnych błędów) i w którym przegrywała już 0:4, a jedynego gema wywalczyła - przy podaniu Polki - dzięki śmiałym próbom przy siatce. Wezwany na kort przez Rosjankę jej nowy trener Loïc Courteau wskazał na element ofensywny gry.
Kuzniecowa zgarnęła otwierającą partię dzięki breakowi na 4:3. Już w pierwszym gemie przełamała Radwańską (ta dwa ostatnie punkty straciła po minięciu i podwójnym błędzie serwisowym), ale krakowianka odpowiedziała wyrównaniem na 3:3 (świetne przejście z defensywy do ataku przy decydującej piłce). To była najsłabsza partia w wykonaniu Radwańskiej, która zanotowała asa, ale w marnym stylu traciła gemy serwisowe (niecała połowa trafionych uderzeń z pierwszego podania).
Rogers Cup, Montreal (Kanada)
WTA Tour Premier 5, kort twardy (Deco Turf), pula nagród 2 mln dol.
czwartek, 19 sierpnia
III runda (1/8 finału):
(Rosja, 11) | (Polska, 7) | |
---|---|---|
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |