Woźniacka po Wimbledonie wygrała 23 z 25 spotkań w tym czasie przegrywając jedynie z Marion Bartoli (III runda w Cincinnati) i Wierą Zwonariową (półfinał US Open). Dunka w sierpniu zdobyła trzy tytuły (Kopenhaga, Montreal, New Haven). - Mam świetną passę w ostatnich miesiącach - powiedziała wiceliderka rankingu WTA. - Czuję się pewnie, ale wiem, że jutro wychodząc na kort będę miała bardzo ciężką rywalkę.
Woźniacka i Azarenka spędziły na korcie dwie godziny i 51 minut. W decydującym secie najwyżej rozstawiona w turnieju Dunka prowadziła 5:0, ale białoruska wojowniczka wygrała cztery gemy z rzędu w tym czasie zdobywając 16 z 19 punktów. Woźniacka w odpowiednim momencie wróciła do równowagi i utrzymując własne podanie bez straty punktu zapewniła sobie miejsce w finale. To jej trzecie zwycięstwo w piątym spotkaniu z Białorusinką.
- Wiem, że ona jest wojowniczką i nigdy się nie poddaje - powiedziała Woźniacka o swojej przyjaciółce Azarence. - Przy 5:0 ona nie miała nic do stracenia i zaczęła trafiać swoje uderzenia i wszystko zaczęło jej wychodzić. Przy 5:4 włożyłam w to trochę więcej wysiłku, sięgnęłam po mocny pierwszy serwis i mogłam to zakończyć. Obie walczyłyśmy i poprawiałyśmy się w miarę trwania meczu.
Po raz pierwszy w historii Schiavone do meczu z Dementiewą przystępowała jako zawodniczka wyżej notowana. Ta minimalna przewaga rankingowa na korcie jednak nie była widoczna. Włoszka tradycyjnie była zabójczo skuteczna przy siatce, ale nie wytrzymywała długich wymian z głębi kortu i popełniała dużo prostych błędów. Było to 12. spotkanie tych dwóch doświadczonych tenisistek i po raz siódmy lepsza okazała się Dementiewa. Dla Rosjanki będzie to drugi finał w Tokio. W 2006 roku wygrała tę imprezę w finale pokonując Martinę Hingis. Dla urodzonej w Moskwie tenisistki będzie to czwarty w sezonie finał, ale pierwszy od lutego. Wygrała ona turnieje w Sydney i Paryżu (hala), w decydującym meczu pokonując odpowiednio Serenę Williams i Lucie Šafářovą. Pod koniec lutego doszła jeszcze do finału w Kuala Lumpur przegrywając w nim z rodaczką Alisą Klejbanową.
Schiavone w I secie prowadziła 2:0, ale potem inicjatywę przejęła niezwykle skuteczna i szybko przechodząca z defensywy do ataku Dementiewa. Włoska triumfatorka Roland Garros efektowne zagrania przeplatała banalnymi błędami, sprawiała wrażenie zmęczonej trzygodzinnym maratonem z Kaią Kanepi. W drugim secie ambitna Schiavone dwukrotnie odrabiała stratę przełamania. Przegrywając 0:2 wyrównała na 2:2, a potem od stanu 3:5 zdobyła dwa gemy po drodze broniąc w kapitalnym stylu dwóch meczboli (dwa bekhendy wzdłuż linii). W 11. gemie Włoszka nie wykorzystała prowadzenia 40-15, a potem jeszcze dwóch przewag. Dementiewa, by zaliczyć kolejne przełamanie potrzebowała tylko jednego break pointa popisując się znakomitym stop-wolejem forhendowym. W 12. gemie Rosjanka, której zmorą przez lata był serwis, popełniła dwa podwójne błędy serwisowe, ale były to jedyne punkty, jakie oddała Schiavone. Po jednej godzinie i 52 minutach zakończyła mecz wygrywającym forhendem.
Woźniacka i Dementiewa grały ze sobą dotychczas sześć razy (bilans 3-3). W tym sezonie jedyny raz mierzyły się w sierpniu w półfinale turnieju w New Haven i po zaciętej batalii (decydował tie break III seta) górą była Dunka.