Dawidienko, historia upadku

Złamany nadgarstek, wielka presja, zmiana producenta rakiety, brak wskazówek brata czy zwykłe wypalenie? Nikołaj Dawidienko, jeden z najbardziej regularnych tenisistów w ostatnich latach, najpewniej zakończy sezon poza Top 20.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Nikołaj Dawidienko, 29 lat, triumfator Warsaw Open 2008 (foto P. Pietranik)
A to miał być jego sezon. Po fantastycznej końcówce w roku ubiegłym i świetnym początku w styczniu Rosjanin napotkał jednak problemy, które w konsekwencji doprowadziły do jego degrengolady. Od lutego tylko dwukrotnie zdarzyło się, że wygrał dwa mecze z rzędu: już nie zasługuje na to, by być w czołowej dziesiątce obok wielkoszlemowych finalistów Đokovicia i Berdycha. Przypadek Dawidienki, który po stracie punktów za triumf w Masters (nie obroni tytułu, bo nie ma nawet szans, by się tam zakwalifikować) prawdopodobnie po raz pierwszy od stycznia 2005 roku wypadnie poza Top 20, pokazuje do czego prowadzi brak motywacji. - Presja jest gdy walczy się o Masters. Ja chcę po prostu cieszyć się z kilku ostatnich turniejów w tym roku - mówił w Szanghaju, jeszcze zanim "potknął się" na pierwszym rywalu. Przed Masters jeden wielki turniej dla wszystkich: Paryż-Bercy (Masters 1000, od 7 listopada). Teoretycznie szansa także dla Dawidienki, ale czy z jego podejściem jest w stanie jeszcze coś osiągnąć w tym roku? - Robiłem błędy w wymianach, które zwykłem grać dobrze. Próbowałem analizować te błędy, by znaleźć przyczynę złej gry, ale nie bardzo wiedziałem co zmienić - powiedział bezradny w Moskwie, gdzie w środę jako najwyżej rozstawiony znów odpadł w I rundzie. Ważną personą w życiu Kolii jest, oprócz żony, brat. - Zwykle to on daje mi wskazówki. Tym razem go jednak ze mną nie ma: to też problem dla mnie - powiedział młodszy z Dawidienków. Edwarda nie ma i - jakiekolwiek byłyby obiektywne nawet powody tej nieobecności - to też świadczy o upadku morale w teamie. W ojczyźnie, w stolicy? Kolia urodził się wprawdzie na terenie dzisiejszej Ukrainy, grę w tenisa doskonalił w Niemczech i nawet nie pije tyle co Rosjanie (- Bo jestem chudy - tłumaczy), którzy go na dodatek do ubiegłego roku słabo kojarzyli, ale to on jest dziś najbardziej utytułowanym wciąż aktywnym singlistą z byłego ZSRR. Dziś Dawidienko spadł w rankingu za o rok młodszego Michaiła Jużnego, dwukrotnego półfinalistę US Open. Dawidienko był na początku roku poważnym kandydatem do tytułu w Australian Open, ale w ćwierćfinale lepszy okazał się Roger Federer. Potem pojawiła się sprawa złamanego nadgarstka, którą to zrazu zbagatelizowano i to był błąd. Wcześniej podpisał umowę z Dunlopem (dotąd grał rakietą Prince), ale nowym sprzętem (- To nie to, czego szukałem. Musimy z bratem coś w tej rakiecie zmienić) zaczął grać dopiero w drugiej połowie sezonu. Rok temu nazywali go Play Station, bo grał tak skutecznie, jakby w grze wideo ktoś włączył najwyższy poziom trudności. Mistrz Sopotu z 2006 i Warszawy z 2008 roku, w sumie zwycięzca 20 turniejów premierowego cyklu (z Masters jako wisienką na torcie), rówieśnik Federera. Czy po tym wszystkim nie przegapił ostatniej szansy na wpisanie się do panteonu mistrzów wielkoszlemowych? Czy końcówka jego kariery będzie tak samo nieefektowna i nieatrakcyjna (jaki kontrast z całą karierą!) jak w przypadku Marata Safina?
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×