Roger Federer, 29 lat, wygrał 16 turniejów wielkoszlemowych (foto PAP/EPA)
- Jestem zbyt daleko od pozycji lidera, więc na razie liczą się tytuły. Duże lub małe - mówi. Prawdopodobnie najlepiej obsadzona w historii edycja imprezy w Bazylei posiada rangę ATP World Tour 500 i z oczywistego powodu ma wielkie znaczenie dla najsłynniejszego szwajcarskiego sportowca (w tym roku raczej przegra rywalizację o nr 1 w kraju z mistrzem szos Fabianem Cancellarą).
W piątek Federer trenował w hali św. Jakuba z Marco Chiudinellim, rówieśnikiem i przyjacielem z dzieciństwa. Obaj z Bazylei, w ubiegłym roku spotkali się w półfinale. Lepszy był Federer, któremu jednak potem nie udało się zdobyć czwartej w karierze korony Swiss Indoors, a przeszkodził w tym Novak Đoković. W tym roku oprócz Serba na starcie z czołówki także Tomáš Berdych i Andy Roddick.
Szwajcarscy tenisiści uważają atmosferę turnieju w Bazylei (jednego z dwóch w premierowym cyklu w tym kraju; inny w Gstaad) za bardzo rodzinną. Treningi obserwowali ojcowie Federera i Chiudinellego. Ich synowie podawali kiedyś piłki. Pierwsze wspomnienie Federera jako zawodnika: dzika karta w 1998 roku i mecz z Andre Agassim (- Nie chciałem przegrać 0:6, 0:6). Dwa lata potem grał już w finale (porażka w piątym secie z Thomasem Enqvistem). Pierwszy z trzech tytułów to rok 2006.
Nie chce odczuwać zbyt wielkiej presji w związku z występem przed własną publicznością. Motywacją jest już sama obecność w rodzinnych stronach. Jest pewny siebie: - Jestem usatysfakcjonowany kilkoma ostatnimi turniejami. Od Wimbledonu gram lepiej. Czuję się świeży, by zaatakować w końcówce sezonu, podczas gdy wielu zawodników jest już bardzo zmęczonych. To przewaga dla mnie - powiedział dziennikowi "Le Matin".
Federer nie czuje się wyczerpany trudami roku (Rafa Nadal powiedział w Szanghaju, że sezon wydaje się być nieskończenie długi), bo mądrze planuje starty: - Robię sobie przerwę wtedy, kiedy jej potrzebuję - tłumaczy. Po US Open zagrał w Szanghaju (porażka w finale) i Sztokholmie (64. tytuł w karierze).
W domu - a mieszka rzut beretem od Bazylei, w Bottmingen - trenuje z... córkami. Charlene Riva i Myla Rose to 15-miesięczne bliźniaczki Rogera i Miroslavy Federerów. - Biegają we wszystkie strony, musimy je gonić i uważać. Prawo czy lewo? Jak ja idę w lewo, to one w prawo. Zawsze się mylę - Roger się śmieje. Oprócz wspólnych treningów rodzina wybrała się na miejscowy karnawał, a przy okazji odwiedziła siostrę Rogera.