- Ale wynik nie oddaje tego, jak było trudno - powiedział Federer, czterokrotny triumfator Masters, po triumfie 6:1, 6:4 nad Davidem Ferrerem. - Gemy były wyrównane, szczególnie w drugim secie. Pierwszy mógł być jeszcze krótszy niż był. Mimo wszystko jestem zadowolony z tego jak to się wszystko ułożyło: nie jest łatwo pokonać zawodnika na fali, który właśnie wszedł do Top 10.
Ukontentowania nie ukrywał także Murray, który pierwszego dnia ostatniego turnieju sezonu wygrał 6:2, 6:4 z Robinem Söderlingiem: - Taktycznie to był wielki mecz - stwierdził faworyt gospodarzy. - Zagrałem bardzo mądrze. Nawet kiedy zrobiło się ciężko w drugim secie, kiedy pojawiło się wiele długich wymian i byłem w defensywie, cały czas trzymałem się swojej taktyki. Ruszałem się dobrze. W drugiej partii musiałem pobiegać trochę więcej. Slajs także działał dobrze. Nie zawsze szukałem linii: żeby sprawić mu trudność, uderzałem wiele piłek pod jego nogi.
Obaj panowie wiedzą, że ich bezpośredni pojedynek będzie czymś więcej niż tylko walką o prymat w grupie B: - Jestem przekonany, że to będzie wielki mecz - mówi Federer. - Wiem, że grając przeciw rywalowi, którego zawsze pokonywałem [a propos Ferrera], muszę wyjść na kort, grać swoje i przetrzymać napór. Ale przeciw takim rywalom jak Murray, Đoković lub Nadal trzeba wciąż szukać kluczy do szansy na zwycięstwo. Wiele zależy od formy dnia: jeżeli nie jesteś w najwyższej, a twój rywal tak, nie możesz wiele zrobić.
Jak zauważył Federer, w tym sezonie notuje dobre wyniki w tych samych okresach co Murray: - W Australii, Toronto, Szanghaju. Jedyną różnicą jest to, że ja wygrałem Szlem, turnieje 1000, 500 i 250. On wygrał inne, ale ja byłem bardziej regularny, bo inaczej nie wyprzedzałbym go w rankingu - ciągnął Szwajcar, który w niedzielę był obserwowany z trybun hali O2 przez Diego Maradonę.
Jeszcze Murray o roli faworyta: - Wszyscy zawodnicy chcą pokazać tutaj swój najlepszy tenis. Odniosłem pierwsze zwycięstwo, duże zwycięstwo, bo pokonałem gracza notowanego wyżej ode mnie. On jest czwarty na świecie. Jest bardzo, bardzo dobrym tenisistą.
Szkot pokonał Federera dwukrotnie w finałach w drugiej połowie roku: w Toronto (7:5, 7:5) i Szanghaju (6:3, 6:2). Teraz hala, ale nawierzchnia w niej wcale nie jest bardzo szybka. Federer porównał korty w ostatnich turniejach: - W Bazylei było średnio szybko. W Paryżu nawierzchnia była tak szybka, że nie widzieliśmy takiej od lat i pięknie jest na takiej grać. Tutaj natomiast kort wydaje się bardzo wolny i trudno notować asy: w Paryżu i Bazylei miałem średnią 15, a tutaj 5. Muszę się mentalnie przyzwyczaić do długich wymian z głębi, bo jeżeli tylko zaatakujesz, zostaniesz minięty, czyli mamy do czynienia z rzadką sytuacją na najszybszych kortach.
To, co podoba się Federerowi, to właśnie różnorodność nawierzchni: - Są inne z tygodnia na tydzień. Dyrektorzy turniejów mają możliwość decydować o szybkości nawierzchni i świetnie, że zmieniają je od czasu do czasu.
Od sezonu 2012 wyrażenie Federera z tygodnia na tydzień nabierze dosłownego znaczenia także w samej końcówce sezonu, bo nowy kalendarz ATP nie przewiduje już prawie tygodniowej przerwy między ostatnim turniejem Masters 1000 w Bercy a Finałami ATP World Tour: - Myślę, ze to dobra decyzja, krok w dobrą stronę, ale czas pokaże jak będzie naprawdę. Świetnie, że sezon skończy się wcześniej, bo będzie także więcej czasu na odpoczynek między Masters a finałem Pucharu Davisa.
Zwolennik skrócenia sezonu dla wszystkich, Federer zwykł układać sobie terminarz pomijając nawet niektóre imprezy Masters 1000: - Osobiście nigdy nie lamentowałem nad długością kalendarza, ponieważ sam robię sobie przerwy kiedy tego potrzebuję. Pytanie jednak do wszystkich tenisistów: czy chcą grać więcej turniejów czy wolą dłużej trenować. Ja tam kocham podróżować i przemierzać kilometry. Nie uważam, by tenis zmienił się w przyszłości ze sportu globalnego jakim jest dzisiaj. Przez 10 lat życia jest tak samo i gdyby zachodziła potrzeba, będę tak żył przez kolejne 10 lat.