Finały ATP World Tour: Federer nie mógł zagrać lepiej

Roger Federer uczył się tenisa w hali, w której zdobył 16 ze swoich 66 tytułów. Trzy z tych wywalczonych pod dachem to turnieje Masters. Także w Londynie nie dał sobie zabrać trofeum, nawet jeśli po drugiej stronie siatki stał Rafa Nadal.

- Jestem zachwycony sposobem, w jaki grałem przez cały tydzień - powiedział w niedzielę po finale (6:3, 3:6, 6:1) przeciw wielkiemu hiszpańskiemu rywalowi. - Wygrać Masters po raz piąty to coś niesamowitego, po raz trzeci w innym miejscu.

W opinii ekspertów Federer w drugiej połowie sezonu prezentuje być może najlepszy tenis w swojej karierze. - Jestem naprawdę zadowolony ze stylu, w jakim byłem w stanie zakończyć sezon, grając mój najlepszy tenis, rzeczywiście zachowując najlepsze na koniec - powiedział. - Grałem dużo, by przygotować się do tego jednego momentu. A pokonanie Rafy w finale jest szczególne z powodu roku, który on ma za sobą.


Roger Federer, 29 lat, wygrał 16 turniejów wielkoszlemowych (foto PAP/EPA)

O drugim secie, przegranym z Nadalem: - W gemie, w którym zostałem przełamany, praktycznie nie trafiałem pierwszego serwisu. Nie chcę powiedzieć, że oddałem tego gema. Ale Rafa jest wystarczająco dobry, by zabrać dla siebie co najmniej połowę punktów po drugich podaniach rywali, chyba że jesteś na fali i nie odczytuje twojego serwisu. W tym momencie był w meczu: wiedział o wadze sytuacji. Nawet jeśli straciłem seta, jestem zadowolony z tego, że byłem nastawiony pozytywnie przez cały mecz. To był bardzo wysoki poziom i nie wiem czy byłbym w stanie zagrać lepiej.

O odpływie energii z mającego za sobą ciężki półfinał Nadala nie było mowy nawet w trzeciej partii: - Bardzo szybko przełamałem go przy 4:1, kilkukrotnie bardzo dobrze returnując. Byłem w stanie wciąż grać ofensywnie, wymiany nie były aż tak długie: myślę, że to mogło sprawić, że był trochę sfrustrowany. Ale to też jest tenis halowy, na którym się wychowałem. Wierzyłem w swój plan od początku do końca. Od pierwszego pojedynku grupowego przeciw Ferrerowi, zawsze potrafiłem grać tak jak chciałem.

Od początku starał się być agresywny: - Miałem nadzieję, że czasami będę popełniał mniej błędów. Tak długo jak nie musiałem gonić wyniku, nie było powodu do paniki.

Serwowałem bardzo dobrze, trafiałem we właściwe punkty, używałem poprawnie bekhendu, co jest kluczem przeciw grającemu lewą ręką Rafie, który odnajduje mój bekhend nieco łatwiej niż inni. Wiedziałem, że to będzie interesujący mecz. Myślę, że obaj mamy do siebie mnóstwo szacunku. Podziwiam jego grę, myślę, że z wzajemnością: to zawsze powoduje dobrą walkę. Stoczyliśmy kolejny wieki mecz z fanastycznymi wymianami.

Tenis na wyżynach

O drugiej połowie sezonu i przygotowywaniu do meczów z Paulem Annacone jako trenerem: - Przede wszystkim musiałem odzyskać pewnność siebie, a to tylko da się zrobić wygrywając mecze. Po rozczarowującym sezonu na mączce, Halle, Wimbledonie, nie byłem w stanie wygrać turnieju, chyba nie grałem najlepszego tenisa, byłem pasywny. Przed sezonem na kortach twardych ważne było by podnieść poziom gry, zacząć lepiej się poruszać, czuć się lepiej fizycznie i mentalnie. Jestem pewien, że Paul mi w tym pomógł. Ale pomógł także Severin [Lüthi, kapitan Szwajcarii w Pucharze Davisa], który jest przy mnie od kilku lat.

O podróżowaniu: - Jestem zadowolony ze swojego teamu, mogę im tylko podziękować za znakomitą pracę, także trenerowi przygotowania kondycyjnego, fizjoterapeucie, żonie, dzieciom i wszystkim innym, z którymi świetnie było podróżować po świecie. Nie obyło się bez poświęceń, ale wygląda na to, że podjęliśmy w tym sezonie wiele odpowiednich decyzji. Moje ciało było w stanie wytrzymać intensywną dawkę meczów, jakie zagrałem: pięć turniejów w siedem tygodni. Oczywiście, czuję się teraz raczej zmęczony i wykończony. Ale kto będzie się tym przejmowałem za 20 lat.

O pozycji swojej i Nadala w światowym tenisie: - Kto mówi, że nasze czasy się skończyły? Rafa wygrał trzy kolejne turnieje Wielkiego Szlema, w których nie miał go kto zatrzymać. Teraz ja odnalazłem swoją najlepszą formę. Patrzmy dalej: Murray i Đoković mieli kolejny znakomity rok, w którym może zabrakło im tylko wielkich tytułów. Murray pokonał mnie dwukrotnie w finale: to dla niego pozytyw na następny sezon. Są inni: Berdych i Söderling, którzy także byli mnie w stanie pokonać. Myślę, że męski tenis jest teraz na absolutnej wyżynie, z mnóstwem ekscytujących meczów. Świetną rzeczą jest według mnie także to, że sport ma mnie i Rafę, którzy obaj już w młodym wieku naznaczyliśmy swoją karierę Wielkim Szlemem. Nie gramy tylko dla siebie, ale też dla historii. Myślę, że zawsze będzie wiele w stawce gdy będziemy mierzyli się w przyszłości. To cudowne.

Federer wymijająco na pytanie o różnicę między sobą i Nadalem a resztą czołówki: - Nie wiem, możliwe. Nie znam sytuacji w rankingu. Ostatnio nie sprawdzałem.

Wspomnienia większe niż kasa

Jako niepokonany mistrz Szwajcar wzbogacił się w Londynie o ponad półtora miliona dolarów. Co zrobi z pieniędzmi? - Potrzebuję wakacji. Czas to pieniądz w tych dniach. Miło zarabiać, z pewnością pomaga. Ale nie dlatego tutaj jestem. Wspomnienia, które ze sobą zabieram są zawsze o wiele większe niż wygrane pieniądze.

Do kiedy zamierza grać w tenisa? - Tak długo jak będę w stanie, jak będę zdrowy, chętny, zmotywowany. Na razie jestem. Za mną chyba dziesięć pełnych sezonów, a w dziewięciu z nich zakwalifikowałem się do Masters. Zawsze zatem były to sezony długie i wyczerpujące. Ale z każdego się cieszyłem, radowałem podróżami po świecie, rywalizacją z najlepszymi, stawianiem sobie wyzwań na treningach. To niesamowita sprawa mojej kariery. Nie mam planów odejścia. Mam nadzieję grać jeszcze przez wiele lat. To w każdym razie cel, myślę że możliwy.

Zapytany o techniczne szczegóły rakiety: - Moja rakieta waży tyle samo od lat, dlatego nie pamiętam dokładnej wartości. Jeżeli chodzi o naciąg, to go znam, bo proszę o inny na każdy mecz. Przez ten tydzień miałem jednak cały czas taki sam (ok. 22 kg). Od 2002 gram pół syntetycznym, pół naturalnym.

Życie to nauka

Symbolem sezonu Federera był dotąd półfinał US Open, w którym nie wykorzystać dwóch meczboli i został wyeliminowany przez Đokovicia, któremu zdążył się już dwukrotnie zrewanżować. - Może nauczyłem się czegoś na błędach. W Nowym Jorku trudno było przygotować się do spotkania mentalnie, wiedząc, że może czekać mnie pięć setów, a Rafa łatwo awansował do finału. To może dlatego tak szybko uciekły mi sety drugi i czwarty. Ale to jedna rzecz, która się już nigdy nie powtórzy. Człowiek żyje i się uczy. Novak zagrał znakomicie. Ale mogłem wygrać, powinienem był wygrać.

Sezon zakończony w wielkim stylu trzeba uznać za sezon udany: - Fani wierzą we mnie niezależnie od tego czy wygrywam czy nie. Ale wygrywanie pomaga. To był dobry sezon i nie wiem jak ktoś może powiedzieć, że był on zły. Z pewnością poniosłem kilka ciężkich porażek, ale nie jestem w stanie wygrać każdego turnieju. Już nie mogę notować 16 finałów w 17 turniejach, jak jeszcze w 2005 roku. To nierealne. W tym sezonie cieszę się z dziewięciu finałów, pięciu tytułów, w tym Szlema. Fizycznie prezentowałem się lepiej niż przez ostatnie dwa sezony. To jest pozytyw przed kolejnym rokiem, który - wierzę - także będzie wielki.

Kolejny cel: Australian Open. - Celem nie jest przegrać w I rundzie, tylko spróbować zdobyć kolejny tytuł. Lubię presję związaną z byciem obrońcą tytułu. Moje wspomnienia z Australii są bardzo emocjonujące, miłe. Kocham tam grać. Jestem zawsze podekscytowany przygotowując się do nowego sezonu, i zarazem móc odpocząc, w Abu Zabi i Katarze. Jestem przekonany, że będę grał dobrze, choć samo to nigdy nie gwarantuje sukcesu. Ale jestem pewien, że nabrana tutaj pewność siebie pomoże, a zwycięstwa nad kompanami z Top 10 mogą zawsze mieć znaczenie w mentalnej grze na początku nowego sezonu. Wiele jest zatem pozytywów, które zabieram z Londynu.

Teraz okres świąteczny: - Mogę jeść babeczki i wszystko inne, desery przez dziesięć dni z rzędu. Dobrze jest ćwiczyć i jeść zdrowo. Ja odżywiam się bardzo zdrowo. Cięższy znaczy silniejszy, ale nie zawsze. Nigdy nie musiałem być zbyt ostrożny. Niebezpieczeństwo w moim przekonaniu pojawia się wtedy gdy odnosisz kontuzję i nie możesz przez dłuższy czas trenować. Wtedy wciąż jesz to samo i w takich samych ilościach jak byłbyś normalnie sprawny.

Źródło artykułu: