Pytanie na sezon tenisowy (5): czy reprezentacja stoi przed szansą stulecia?

Na chwilę przed startem Australian Open, pierwszego w roku turnieju skupiającego czołówkę, zastanówmy się nad najważniejszymi kwestiami, przed którymi stoi polski tenis w sezonie 2011. Pytanie piąte: czy reprezentacja stoi przed szansą stulecia?

Izrael na wyjeździe w marcu, a np. Austria, Indie lub Chile we wrześniu - tak krótka, dwu meczowa, i obiektywnie jak najbardziej osiągalna może być droga Polaków do ich największego sukcesu w Pucharze Davisa, odkąd w 1981 roku wprowadzono Grupę Światową. Zanim Fibak dzięki przyjacielskim stosunkom sprowadzał do kraju gwiazdy tenisa na turnieje pokazowe, to właśnie dzięki rozgrywkom międzynarodowym nad Wisłą grali najlepsi. W Pucharze Davisa (pasja, ekscytacja i dramat, jak chce slogan) gra reprezentacja, czyli niewielu, ale dzierżąca szansę dla całego tenisowego środowiska.


Łukasz Kubot, 28 lat, lubinianin

Świeże i bolesne są wciąż wspomnienia o optymizmie przed ubiegłorocznym starciem z Finlandią w Sopocie, które to zamiast okazji do walki o historyczny baraż przyniosło nam "tylko" jeden z najbardziej zaciętych meczów biało-czerwonych w tych najstarszych corocznych rozgrywkach międzypaństwowych w sporcie. Naiwny optymizm przed wyjazdem do Izraela udzielać się nikomu nie powinien, ale należy zauważyć, że nawet bez wahającego się Łukasza Kubota polska ekipa, ze wspinającym się na wyżyny umiejętności w koszulce narodowej Michałem Przysiężnym, coraz pewniejszym Jerzym Janowiczem oraz bijącymi najlepszych deblistów świata Marcinem Matkowskim i Mariuszem Fyrstenbergiem jest w stanie wygrać co najmniej trzy z pięciu gier przeciw rywalom spod znaku gwiazdy Dawida.

Inauguracja Pucharu Davisa w strefie kontynentalnej nie wychodzi nam od powrotu do najwyższej grupy, czyli od 2008 roku. Rok później tak jak teraz startując od II rundy ugraliśmy tylko jeden punkt w Belgii, po czym stanęliśmy przed zadaniem walki o byt w Liverpoolu, w ojczyźnie ludzi, którzy w XIX w. zinstytucjonalizowali tenis. Sytuacja teraz jest podobna: nasz los zależy od meczu w Ramat Hasharon, gdzie albo po raz pierwszy w dziejach będziemy o mecz od elity Pucharu Davisa, albo o krok od degradacji. To ostatnie bynajmniej, chwilę po najlepszym od czasów Fibaka sezonie w tenisie męskim, nie byłoby pożądane.

Źródło artykułu: