Najlepszym przykładem jest Roger Federer, który bardzo niechętnie bierze udział w Pucharze Davisa. Dlaczego tak robi? Razem ze Stanislasem Wawrinką mogliby stworzyć bardzo udany duet, również deblowy, co udowodnili podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. Co prawda trzeciego i czwartego dobrego Szwajcara można szukać jak igły w stogu siana, jednak czymże jest poddawanie się bez walki? Próbować trzeba zawsze, chociaż po to, aby godnie reprezentować swoją ojczyznę.
Inna sprawa - co się dzieje z Amerykanami, którzy mają najpotężniejszą federację tenisową? Owszem, wygrali Puchar Davisa w 2007 roku, jednak od tego czasu ich najlepszym osiągnięciem jest półfinał 2008. Pech w losowaniach? Co z Rosją? Z tenisem pożegnał się Safin, ale są Michaił Jużnyj, Nikołaj Dawidienko, który mimo spadku w rankingu po kontuzji wciąż pozostaje bardzo dobrym zawodnikiem, oraz Gabaszwili, który popisał się podczas zeszłorocznego Roland Garros. Można by rzec, że mają ogromne szanse na sukces. Nie potrafią jednak tego wykorzystać i chyba pozostanie tak przez jeszcze jakiś czas.
Są jednak drużyny, dla których Puchar Davisa jest turniejem bardzo ważnym i potrafią wykorzystać swoją siłę w światowym tenisie. Jedną z tych ekip jest mistrz z roku ubiegłego, Serbia. Drużyna na czele z, w mojej opinii, najlepszym tenisistą w tym momencie, Novakiem Đokoviciem, którego dzielnie wspierają Victor Troicki, Janko Tipsarević i jeden z najmocniejszych deblistów Nenad Zimonjić. Do tej czwórki może dołączyć brat Nole, Marko, który rozpoczyna swoją zawodową karierę. Jeżeli ma tyle samo talentu co starszy brat, bardzo szybko może odnieść ogromny sukces i za kilka lat poprowadzić swoją reprezentację do ponownego mistrzostwa.
Drużyną niemalże skazaną na sukces, a dla której Davis Cup to "święto" narodowe, jest Francja. Nie da się ukryć, że finaliści z roku 2010 mają niesamowitą drużynę. Wielkie nazwiska: Monfils, Tsonga, Llodra, Gasquet i Simon. Nie można zapominać również o takich zawodnikach jak Chardy, Serra, Benneteau, Mannarino czy Mahut, kojarzony przede wszystkim z niezwykłym meczem podczas Wimbledonu. Ich kluczem do sukcesu okazywała się gra na własnej ziemi. Francuscy kibice potrafią działać cuda, o czym niejednokrotnie mogliśmy się przekonać, chociażby w czasie halowego turnieju w Paryżu-Bercy.
Następna drużyna odnosząca w ostatnich latach sukcesy w Davis Cup to Hiszpania. W czołowej setce rankingu jest aż czternastu przedstawicieli kraju położonego na Półwyspie Iberyjskim. Nie ma się co dziwić, że zdominowali rozgrywki w latach 2008-2009. Jednak bez Rafaela Nadala, drużyna prowadzona przez Alberta Costę nie radzi sobie już tak dobrze, czego najlepszym dowodem może być porażka 0:5 z Francją w ćwierćfinale w roku 2010. Ferrer i Almagro pewni są głównie na kortach ziemnych, Verdasco miewa zbyt duże wahania formy, Robredo i Ferrero najlepsze lata kariery mają już za sobą, a García-López, Montañés i Feli López nie są zawodnikami aż tak pewnymi, jak tego wymaga Puchar Davisa. Czy będą wstanie wrócić w tym roku na szczyt? Myślę, że tak, jednak nie zapominajmy, że rozgrywki te są nawet bardziej przewrotne niż turnieje wielkoszlemowe.
Są jeszcze Czesi, którzy w drodze do finału w 2009 roku potrafili pokonać Francuzów, Argentyńczyków i Chorwatów, niemalże bez żadnego wysiłku. Na hiszpańską ekipę grającą na własnej ziemi nie starczyło jednak mocy. Singliści Tomáš Berdych i Radek Štěpánek oraz deblista Lukáš Dlouhý pokazali, że jeżeli się chce, można osiągnąć sukces.
Dlaczego więc Federer nie chce spróbować powalczyć? Myślę, że jeżeli wszyscy czołowi zawodnicy zdecydowaliby się na pełny udział w Pucharze Davisa, rozgrywki te byłyby jeszcze bardziej emocjonujące i śmiało można by je było nazywać tenisowym "Mundialem".