Półfinały w Indian Wells i Miami (o finał w czwartek przeciw Petković, która wyeliminowała ją w Aussie Open) dały Szarapowej wystarczają ilość punktów, by po raz pierwszy od 1 lutego 2009 roku znaleźć się wśród dziesiątki najlepszych. Szarapowa spędziła w tym gronie 239 tygodni (nieprzerwanie od 5 lipca 2004 roku, czyli od triumfu w Wimbledonie). Wśród aktywnych zawodniczek dłużej w czołówce plasowały się tylko siostry Williams (Venus - 553, Serena - 511), Kim Clijsters (317) i Swietłana Kuzniecowa (283).
Awans do półfinału i równocześnie do Top 10 dało Szarapowej wywalczone we wtorek po ciężkim boju z dwoma tie breakami zwycięstwo nad Alexandrą Dulgheru. Rosjanka zmagała się nie tylko z dwukrotną mistrzynią Warszawy, bo narzekała na ból w kostce: - Bolało tylko wtedy, kiedy to się stało - mówiła o chwili skręcenia newralgicznej części ciała. - Ale obłożyłam ją później lodem, zabandażowali mi ją i było ok. Dziwne uczucie, bo przez pięć-sześć lat nie miałam w ogóle bandażu, który czuję, że mnie ogranicza.
Szarapowa może swój powrót do Top 10 okrasić tytułem w Miami. Na Florydzie trenuje od dziecka, a na wyspie Key Biscayne, w turnieju nazywanym "piątą lewą" Szlema grała w finałach edycji 2005 i 2006. Jak sama przyznaje, na razie nie gra swojego najlepszego tenisa: - Gdy sprawy nie idą po twojej myśli i robisz wiele błędów, musisz po prostu znaleźć drogę do zwycięstwa.