Pozostający ciągle w cieniu starszego i o wiele bardziej utytułowanego rodaka, Wawrinka nie powtórzył wyczynu z Monte Carlo, gdzie w 2009 roku jedyny raz pokonał Rogera. W sumie to był ich dziesiąty pojedynek w premierowym cyklu. Federer jest w najlepszej ósemce (28. raz z rzędu w Wielkim Szlemie: wyrównanie rekordu Jimmy'ego Connorsa) bez straty seta, inaczej niż Nadal i Đoković. Z tym ostatnim może spotkać się w półfinale. Wyeliminowany przed rokiem już w ćwierćfinale, Szwajcar w każdym ze swoich tegorocznych meczów w Paryżu wygląda bardzo dobrze. Sam jest zaskoczony wysoką formą, dla której kolejny sprawdzian przyjdzie we wtorek.
CZYTAJ: Gasquet też nie znalazł sposobu na Đokovicia
Po dwóch wygranych gładko partiach Federer (w sumie 24 uderzenia kończące plus osiem asów) stracił podanie w trzecim secie, w którym popełnił ponad połowę ze wszystkich zapisanych na jego konto błędów niewymuszonych (13/15) i przegrywał już 0:3, potem 1:4. Arcymistrz z Bazylei wyszedł z trudnej sytuacji, względnie szybko kończąc starcie ze znajomym z Lozanny. Wawrinka walczył o trzeci z rzędu wielkoszlemowy ćwierćfinał (Federer zatrzymał go w tej fazie Australian Open), ale tym razem musi zadowolić się IV rundą, osiągniętą w Paryżu także w ubiegłym sezonie. Kto go wtedy pokonał? Człowiek o inicjałach RF.