Skruszyć hegemonię na 125. edycję - faworyci Wimbledonu

Jeżeli w półfinale Wimbledonu zagra ktoś spoza kwartetu Rafael Nadal - Novak Đoković - Roger Federer - Andy Murray, będziemy mieli sensację. Jednocześnie wydaje się, że po dziewięciu latach wojownicy z rocznika 1987 są gotowi do obalenia panowania Federera i Nadala.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Nadal i Federer, najwybitniejsi tenisiści naszych czasów (foto EPA)
Rafael Nadal, 25 lat. Dziesięciokrotny mistrz wielkoszlemowy. Na 30 turniejów od 2004 roku hegemonię dwóch najwybitniejszych tenisistów naszych czasów przełamali na razie jedynie Gastón Gaudio, Marat Safin, Novak Đoković i Juan Martín del Potro. W tenisa wciąż gra tylko dwóch ostatnich. Đoković w lipcu zostanie zapewne liderem rankingu, o ile tytułu nie obroni Nadal. Serb skruszył potęgę hiszpańskiego kolegi już podczas sezonu na kortach ziemnych. Teraz mogą spotkać się w finale Wimbledonu, ale wcześniej czekałaby Majorkańczyka przeprawa z Murrayem i "jego" widownią. Rafa na trawie w All England Club ostatnią porażkę poniósł w 2007 roku, wygrywając edycje 2008 (co za finał z Federerem!) i 2010, w międzyczasie wycofując się z powodu kontuzji kolan. Ostatni triumf w Roland Garros (10. w Wielkim Szlemie) był dla Nadala jak uwolnienie od ogromnego ciężaru, po półroczu naznaczonym dominacją Đokovicia. Trzy dni potem Rafa był już na londyńskiej trawie, w klubie Queen's. Napięty jest terminarz tenisowego mistrza, który oprócz zmian w regulaminie chce zostawić przyszłym pokoleniom także wyśrubowane rekordy. Nadal miał w tym sezonie kryzys wewnętrzny (czego nie ukrywał), ale z jego charakterem nie należy spodziewać się szybkiego pożegnania z marzeniami o triumfie w Tennis Temple. CZYTAJ: Kubot zagra z Clémentem, Janowicz bez powodzenia w losowaniu Roger Federer, 29 lat. Najbardziej utytułowany tenisista w historii Wielkiego Szlema. - Gdy zamykam oczy, widzę siebie wznoszącego puchar: wtedy czuję się najsilniejszy - mówi Szwajcar. Od wyrównania rekordu Samprasa w stażu na pozycji nr. 1 rankingu ATP jest tak blisko (jeden tydzień), ale z drugiej strony tak daleko. Trzeci na liście światowej, Federer mierzy na razie w inny rekord należący do Samprasa: siedem tytułów w Wimbledonie w Erze Otwartej. Roger ma sześć koron, ostatnią wywalczył w 2009 roku, kiedy na trawę nie wyszedł Nadal. Rok temu ćwierćfinałowa klęska z Berdychem: jeden z najtrudniejszych momentów kariery. Dziś Federer nie daje poważnych oznak tego, że jego gra szwankuje. - Muszę być z niej zadowolony, także dlatego, że pokazałem ją w Paryżu. Teraz jestem jeszcze lepszym tenisistą - mówi. Turniejowej rozgrzewki przed Wimbledonem tym razem nie miał: do Halle nie udał się z powodu kontuzji mięśniowej. - Ale po 10 minutach na trawie czuję się na niej już bardzo naturalnie. Chyba wróciłem do 100-procentowej formy - stwierdził. Błędy są, bo muszą być. Zwycięstwo w IV rundzie tej edycji Wimbledonu byłoby setnym w karierze Szwajcara na trawie (zdobył na niej 11 tytułów, przegrał dwa finały, w sumie poniósł 14 porażek). CZYTAJ: Faworytki Wimbledonu? Williams Novak Đoković, 24 lata. Dwukrotny mistrz Australian Open. Wygrał 43 mecze z rzędu, by w półfinale Roland Garros ulec Federerowi. Co zrobić, by przerwać serię porażek (wynosi na razie... jeden)? - Muszę wziąć przykład z tenisistki Karoliny Woźniackiej, znasz ją? - rzucił Đoković do niej samej, która w roli dziennikarki pojawiła się na konferencji prasowej Serba. Popularny Nole też lubi żartować, ale przez dwa najbliższe tygodnie czeka go walka o wielką stawkę. - To najważniejsze mistrzostwa na świecie, a za mną najlepsze sześć miesięcy kariery - zapewnia. Dwukrotnie grał w Wimbledonie o finał (w ubiegłym roku pokonany przez Berdycha), ale na trawie potrafił go osiągnąć tylko w Halle i Queen's (bez tytułu). Bilans łączny na murawie: 31-11. W sobotę trenował z Ivo Karloviciem. Po potwierdzeniu swoich możliwości na kortach twardych i po pobiciu Nadala na mączce, na Novaka czeka wyzwanie chyba największe. Ale jeśli mu się uda, korona nałożona w "świątyni tenisa" będzie znaczyła więcej niż trwająca pół roku zwycięska seria, także dlatego, że na pewno przyniosłaby mu fotel lidera rankingu. W półfinale, tak jak w trzech ostatnich turniejach wielkoszlemowych, czeka Federer. We wtorek pierwszy mecz, z Chardym. Andy Murray, 24 lata. Trzykrotny finalista wielkoszlemowy. Ok, ale co z genem zwycięzcy? Jeżeli Murray od swojego wejścia do światowej czołówki (2007) jest rokrocznie proponowany przez Brytyjczyków jako ten, który nawiąże do ostatniego tytułu miejscowych w Wimbledonie (Fred Perry przed 75 laty), to na 125. edycję najstarszego i najsłynniejszego turnieju świata tym bardziej stanie się obiektem nadziei. Andy wie już, jak smakuje Murraymania. Wie także, jak smakuje wielkoszlemowy finał (nie udały mu się dwa w Melbourne i jeden w Nowym Jorku). - Na razie nie wychodzę myślami poza pierwszy mecz - powiedział. Rywalem będzie Hiszpan Gimeno, którego zna z okresu swoich przygotowań w Hiszpanii. Obecnie Murray współpracuje z Darrenem Cahillem, nie mając tak naprawdę indywidualnego trenera i pozostając pod opieką teamu Adidas. Grając w Wimbledonie może codziennie wracać do londyńskiego domu. Ale czy w końcu będzie mógł powiedzieć, że jego domem jest także Wimbledon? W ostatnich dwóch latach przegrywał walkę o półfinał. Andy Roddick, 28 lat. Mistrz US Open z 2003 roku. Miłość największa coraz bardziej się oddala... Trzykrotny finalista Wimbledonu (2004, 2005, 2009), za każdym razem pokonany przez Federera, wciąż utrzymuje się w gronie dziesięciu najlepszych tenisistów świata. Czy stać go na to, by po ośmiu latach od triumfu w Nowym Jorku spełnił także sen o triumfie na Church Road? - Musiałby zaprezentować coś niesamowitego, ale nie jestem przekonany czy w obecnej sytuacji go na to stać - przyznał Jimmy Connors, ośmiokrotny mistrz wielkoszlemowy, ex trener Roddicka.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×