Pojedynek Isnera ze starszym od niego o cztery lata Rochusem był niezwykły nie tylko ze względu na różnicę wzrostu dzielącą obu graczy (Amerykanin mierzy 206 cm, a Belg 168 cm). Reprezentant USA został pierwszym tenisistą w historii rozgrywanych na trawie zawodów w Newport, który wywalczył tytuł, będąc zarazem najwyżej rozstawionym w turniejowej drabince. Sztuka ta udała się co prawda w 1976 roku także Hindusowi Vijayowi Amritrajowi, ale wówczas impreza ta nie była zaliczana do cyklu ATP.
To drugi tytuł Isnera w jego szóstym finałowym występie. Wcześniej rezydujący na Florydzie tenisista triumfował przed rokiem podczas zawodów w Auckland. Z Rochusem, który drugi rok z rzędu znalazł się w finale imprezy w Newport, zmierzył się już wcześniej przed dwoma laty w kwalifikacjach do dużego turnieju w Miami, zwyciężając wówczas w dwóch setach. Filigranowy Belg na swoje trzecie w karierze trofeum czeka już od 2006 roku (Monachium).
Niedzielny finał był spotkaniem graczy o dwóch całkowicie odmiennych stylach gry. Isner przez cały turniej imponował swoim potężnym serwisem (w czterech poprzednich pojedynkach posłał 54 asy, a w finale dołożył kolejne 22). Natomiast Rochus świetnie spisywał się w obronie, zaledwie trzykrotnie tracąc własne podanie w drodze do decydującego starcia. Reprezentant Belgii obronił w finale 9 z 10 wypracowanych przez Isnera break pointów.
Isner po raz kolejny w tym tygodniu rozegrał świetne spotkanie. Kluczowe przełamanie w premierowej odsłonie wywalczył w ósmym gemie, wykorzystując ku temu piątą okazję. W kolejnym gemie Rochus w fantastycznym stylu obronił dwa setbole, a nawet wypracował break pointa (jedynego w meczu) na powrót do gry, lecz Amerykanin błyskawicznie uruchomił swój potężny serwis. W drugiej partii filigranowy Belg pięciokrotnie ratował się przed utratą podania. W tie breaku znów w fantastyczny sposób obronił dwie piłki meczowe, ale przy trzeciej Isner zagrał niesamowitego asa.