Piotr Gadomski, 20 lat, warszawianin (foto NURKIEWICZ/BNP Paribas Polish Open)
Dla Gadomskiego był to debiut w turnieju głównym tej rangi, a do pierwszego zwycięstwa zabrakło niewiele. Problemy zdrowotne Jesse Huta Galunga uniemożliwiły mu serwowanie na optymalnym poziomie (pierwsze podanie oscylowało w granicach 140 km/h), ale Holender udowodnił, że ważniejsza od siły jest precyzja i regularność. Było to trzecie starcie obu zawodników i jak dotąd Holender jest niepokonany przez Gadomskiego.
Pierwszy set to dominacja Gadomskiego, który perfekcyjnie wykorzystywał niemoc serwisową rywala. Dwa przełamania i pewna gra przy swoim serwisie dały mu zwycięstwo 6:1 w 30 minut. Dwa kolejne sety należały jednak do Holendra, który grał niemal bezbłędnie, natomiast błędy zaczęły się mnożyć po stronie Gadomskiego. W ważnych momentach, dwukrotnie przy stanie 4:5, Polak tracił serwis wyrzucając proste piłki za linię końcową.
- Ciężko na tę chwilę powiedzieć, co zawiodło - powiedział warszawianin, wychowanek Sopockiej Akademii Tenisowej. - Po raz pierwszy grałem w tak dużym turnieju i był to dla mnie bardzo nerwowy mecz. Byłem blisko zwycięstwa i chyba za szybko uwierzyłem, że mecz jest już wygrany. Dodatkowo rywal zaskoczył mnie serwisem, praktycznie nie używał siły ani rotacji, po prostu wprowadzał piłkę do gry, a z głębi kortu grał bardzo szybko i nie mogłem wejść w swój rytm.
Gadomski kolejną okazję do gry w turnieju tej rangi będzie miał już w przyszłym tygodniu. Podobnie jak w Sopocie, również w Poznaniu uzyskał od gospodarzy dziką kartę. Po turnieju w Poznaniu czeka go pięć imprez rangi Futures.