Zawody na uniwersyteckich kortach w Stanford (Kalifornia) układają się na razie po myśli krakowskich tenisistek: Agnieszka Radwańska awansowała do ćwierćfinału, a grająca od kwalifikacji Urszula zagra o najlepszą ósemkę w czwartek (z Ayumi Moritą, godz. 20 naszego czasu), kiedy na miejscu powinien być już Wiktorowski.
CZYTAJ: Ula gra z pogromczynią Ivanović
W nocy polskiego czasu Agnieszka Radwańska straciła seta z Kai-Chen Chang. - To nie był mój najlepszy tenis, ale byłam w stanie wygrać - napisała Isia na swoim blogu na stronie internetowej Związku Tenisa Kobiecego (WTA). - Nie wiedziałam, jak ona grała wcześniej, ale zaprezentowała się dobrze, uderzając piłkę mocno i głęboko. Prowadziłam 1:0, 40-0 w drugim secie, kiedy wpadłam w małe kłopoty: ona wróciła i zgarnęła tę partię. W trzeciej zagrałam nieco lepiej, agresywniej.
Kolejną rywalkę Isi wyłoni zaplanowany na nie przed godz. 4 nad ranem polskiego czasu w piątek mecz między Sam Stosur a Sabiną Lisicką. To będzie teoretycznie pierwszy poważny sprawdzian w Stanford: - O ewentualnych przeciwniczkach dowiedziałam się od mediów. Nie będę miała nic do stracenia - przyznała. - O wiele lepiej czułam się w swoim pierwszym meczu - powiedziała, kontynuując wątek środowego spotkania z Tajwanką. - Dzisiaj było bardzo gorąco, piłka była szybka i oczywiście zawsze gorzej, jeśli gra się z kimś nieznajomym. Z Chang nie mierzyłam się wcześniej nawet w deblu. Jestem zadowolona ze zwycięstwa i już gotowa na kolejny pojedynek!
Co Agnieszka Radwańska robiła przed meczem z Chang? - Po porannej rozgrzewce z Ulą czekałam bardzo długo, żeby wyjść na kort. Wcześniej były długie i ciężkie mecze. Czekając, przesłuchałam prawie wszystkich piosenek na moim iPodzie. Perfekcyjnie, jeśli mam zagrać po meczu zakończonym 6:3, 6:2. Szczególnie tutaj, bo ciągle odczuwam różnicę czasu, mimo pobytu tu już przez tydzień. Przynajmniej nie musiałam grać wieczorem, bo prawdopodobnie bym usnęła... Ale trzeba podnieść tyłek! Zwykle, jeśli czekam, lubię pograć w karty. Dzisiaj nie miałam nikogo do towarzystwa, ale mój trener dotrze w nocy, więc na pewno w tym tygodniu jeszcze pogramy. Lubię pokera.
Co zajmuje jeszcze czas najlepszej polskiej tenisistki? Malowanie paznokci. - Ostatnio spodobała mi się technika zwana pękającym lakierem. Zmieniam kolor co cztery dni, zależy to od ilości meczów, jakie gram. Jestem uzależniona od paznokci. Nie ma szansy, że ktoś znajdzie zdjęcie, na którym nie mam manicure!