Wiktor Miler: Kobiecy tenis słaby i nijaki, a co z męskim?

Kilka dni temu przeczytałem felieton redakcyjnej koleżanki o kobiecym tenisie i postanowiłem przelać na papier, a raczej na ekran monitora, kilka swoich przemyśleń na temat męskiego tenisa. W owym felietonie zawarte jest stwierdzenie, że "nie ma zawodniczki, która zdominowałaby rozgrywki, a już tym bardziej pary tenisistek, których spotkania śledzilibyśmy z zapartym tchem, bo ich mecze gwarantowałyby nam wspaniałe widowisko za każdym razem", przez co damski tenis jest słaby i nijaki. A jak to jest wśród mężczyzn?

Wiktor Miler
Wiktor Miler

Na pierwszy rzut oka wszystko jest tak, jak być powinno. Są dwaj wspaniali zawodnicy - Rafael Nadal i Roger Federer - którzy zdominowali męski tenis w niespotykanym dotąd stopniu, których pojedynki ogląda się z zapartym tchem, a ich oglądalność liczona jest w dziesiątkach milionów widzów. Ale czy taki obraz nie jest mylny?

Fakt, że kobiecy tenis znalazł się na zakręcie, nie podlega dyskusji, ale ten męski - przynajmniej według mnie - nie jest wcale w lepszej, a być może nawet w gorszej, sytuacji. Wiem, że niektórzy uznać mnie mogą za wariata, bo jak tu mówić o kryzysie, skoro niespełna dwa tygodnie temu obejrzeliśmy najlepszy pojedynek ostatnich lat, który wspominany będzie pewnie przez najbliższą dekadę, o ile nie dłużej. O poziomie całej dyscypliny nie decyduje jednak dwóch - choćby najwspanialszych sportowców - ale także ci, którzy znajdują się za nimi. A kogo tam mamy?

Tuż za liderami jest Novak Djokovic, dalej Nikołaj Dawidienko, David Ferrer, Andy Roddick, David Nalbandian, James Blake, Andy Murray i Stanislas Wawrinka. Z tych ośmiu tenisistów jedynie Djokovic jest w stanie nawiązać walkę z Hiszpanem i Szwajcarem (Serb jest jedynym zawodnikiem, który pokonał w tym roku obu tenisistów), ale mimo to jego zwycięstwo nad którymś z nich skwitujemy słowem "niespodzianka". Zwycięstwa innych określane byłyby jako "sensacja".

Szanowna koleżanka napisała również, że światowy tenis wzbogacany jest, co roku przez młode, zdolne zawodniczki. To duża przewaga nad męskim światkiem tenisa, który pozbawiony jest napływu świeżej krwi. Praktycznie cała pierwsza 50-tka rankingu ATP, to nazwiska, które w różnej kolejności przewijają się tam od kilku lat. Brak nowych, wschodzących gwiazd spowodować może odwrót fanów od męskiego tenisa. Te same twarze na ekranach telewizorów w końcu znudzą nawet najzagorzalszych fanów.

Summa summarum. Tenis żeński jest nijaki, ponieważ brakuje mu - po odejściu Justine Henine - dominatorki. Natomiast męski tenis staje się nijaki, gdyż nikt nie potrafi przełamać dominacji Federera i Nadala. Tak źle i tak nie dobrze. Mimo wszystko - jak na razie - trochę lepszą pozycję mają rozgrywki męskie, ale co będzie, gdy np. Federer postanowi nagle zakończyć karierę, a Nadal będzie musiał dłużej odpocząć z powodu kontuzji? Obyśmy jeszcze długo się o tym nie przekonali, bo jak na razie nie widać ich następców.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×