Đoković walczy z całym światem - faworyci US Open

Po raz pierwszy od lat zdecydowanym faworytem turnieju wielkoszlemowego nie jest ani Rafael Nadal, ani Roger Federer. Oto Novak Đoković, po dwóch finałowych niepowodzeniach w US Open (2007 i 2010), celuje w swój pierwszy tytuł w międzynarodowych mistrzostwach Stanów Zjednoczonych w Nowym Jorku.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Đoković i Federer, spotkali się w półfinale ubiegłorocznej edycji US Open (foto EPA)
Novak Đoković, 24 lata. Mistrz Australian Open i Wimbledonu Pięć z rzędu zwycięstw nad Nadalem, wszystkie w tym roku, w którym zaznał w sumie tylko dwóch porażek (półfinał Roland Garros z Federerem i krecz w finale w Cincinnati z Murrayem). Od sukcesu w Wimbledonie jako lider rankingu, Đoković zdominował rywalizację w sezonie, tak jakby nie miał godnych siebie rywali. Jak Federer wygrywający po trzy wielkoszlemowe turnieje (2004-2006-2007), jak John McEnroe (1984), do którego rekordowego procentu zwycięstw niechybnie się zbliża. Nawet kiedy dwa tygodnie temu w Cincinnati okazało się, że Đoković to jednak człowiek, nie maszyna, nie zmieniło to jego statusu "kanibala", zdolnego do wygrania wszystkiego, co jest w kalendarzu. Złowił już Australian Open (po raz drugi w karierze), Wimbledon, czeka na pierwszy tytuł w Nowym Jorku. Czy przed tym sezonem realnie myślano o Serbie jako tym, który bardzo szybko stanie przed możliwością wygrania Wielkiego Szlema, to jest wszystkich czterech najważniejszych turniejów tenisowych? Jeżeli na 59 meczów w tym coraz bardziej wymagającym sporcie ktoś zwycięża w 57, także przeciw największym rywalom w najważniejszych imprezach, nie można mówić o spadającym meteorycie, który siłą rozpędu miażdży wszystko co napotka na drodze, by za moment spaść i nigdy już na tą samą drogę nie wejść. Gdy Nadal nie jest w życiowej formie, gdy ciągle nienasyconemu Federerowi trzeba teraz czegoś więcej niż wielka klasa, gdy Murrayowi wciąż czegoś brakuje (genu zwycięzcy?), Đoković panuje dostojnie na tronie, który zdobył w sposób znamioniujący sportową wielkość. Roger Federer, 30 lat. Najbardziej utytułowany tenisista w historii Wielkiego Szlema To było jak symbol: Federer mimo meczboli przegrywa półfinał US Open, gdzie po raz pierwszy od 2003 roku nie powalczy o tytuł. Niedawno, rok temu. Od tego czasu zmierzył się z Đokoviciem w półfinale dwóch kolejnych turniejów wielkoszlemowych: nie dał rady ponownie w Melbourne, by po znakomitym meczu wziąć rewanż w Paryżu. Federer - pierwszy, który (po pięciu miesiącach) pokonał w tym sezonie Đokovicia. Dzięki paryskiemu finałowi można odłożyć teorie o "sportowej śmierci" Szwajcara, który - już jako 30-latek ( - Hej, wciąż mogę się ruszać - żartował), będzie chciał wykorzystać w Nowym Jorku okazję na zaznaczenie swojego miejsca w pierwszym od lat sezonie zdominowanym nie przez niego samego, ani nawet nie przez Nadala. "By zdobyć pierwszy wielkoszlemowy tytuł od Australian Open 2010, Federer będzie musiał przerwać łańcuch Tsonga-Đoković-Nadal" - pisze dziennik "L'Équipe". Kto wie, czy kolejność ogniw tego łańcucha nie rozpoczyna się od najtrudniejszego: Tsonga zatrzymał Rogera w ćwierćfinale Wimbledonu. Od tej fazy zaczyna się wielka gra. Rafael Nadal, 25 lat. Dziesięciokrotny mistrz wielkoszlemowy Jeśli wielki sportowiec ma problemy, nawet małe, to w oczach obserwatorów mogą urosnąć one do przesadzonych rozmiarów, kiedy nie da się już de facto trzeźwo ocenić rzeczywistego stanu "pacjenta". Tym bardziej w przypadku Nadala, który sam zwykł posługiwać się nazbyt często słowami "niesamowity", "nie do uwierzenia", "marzenie" etc., w związku z czym w głośnym artykule w "The Sunday Times" oskarżono go ni mniej ni więcej o udawanie ofiary. Głosy oburzenia od fanów Hiszpana spłynęły do londyńskiej redakcji z całego świata, a niedługo potem Rafa stanął w naprawdę trudnej sytuacji, gdy z powodu nieukrywanego spadku pewności siebie zawiódł w serii amerykańskich turniejów: przegrał z Dodigiem już w pierwszym meczu z Montrealu, potem przyszła batalia z Verdasco i naznaczona pasywnością zagrań porażka z Fishem w ćwierćfinale w Cincinnati. Według Chris Evert, w karierze Nadala przyszedł czas na klasyczną "pułapkę", którą była gwiazda tenisa nazywa "swędzącą siedmiolatką": po tylu bowiem latach w zawodowych karierach czołowych zawodników ma następować okres fizycznej i psychicznej zapaści. Evert sama skończyła z grą w wieku 24 lat. "Na dodatek Nadal głęboko się w to wszystko angażuje" - pisze w swoim felietonie Evert. "Gra Nadala jest skupiona wokół ciężkiej pracy, kondycji i koncentracji. To cudowna kombinacja, ale oznacza większe koszty". W sondażach wśród fanów broniącego tytułu Nadala jako faworyta US Open już często wyprzedza Federer, któremu z kolei także bukmacherzy nie dają mniejszych szans niż Hiszpanowi. Droga Rafy: w III rundzie ewentualnie Ivan Ljubičić, potem Michaił Jużnyj, Nicolás Almagro, Andy Roddick albo David Ferrer. Dopiero wtedy oczekiwany półfinał z Murrayem. Od ich pamiętnej, zakończonej kreczem Nadala potyczki w Melbourne (2010), spotkali się o finał Wielkiego Szlema trzykrotnie, a Murray ugrał tylko seta - "u siebie", w Wimbledonie. Andy Murray, 24 lata. Trzykrotny finalista wielkoszlemowy Człowiek, który zadał drugą w sezonie porażkę Đokoviciowi (mamy koniec sierpnia). Podobno Szkotowi pomogło pójście w ślady serbskiego rówieśnika i poddanie się diecie bezglutenowej, choć - w przeciwieństwie do Novaka czy niemieckiej tenisistki Sabiny Lisickiej - nie jest uczulony na gluten (mieszanina białek występujących w ziarnach zbóż). Ale odstępując od spraw żywienia: dlaczego Murray nie znajduje się w pierwszym rzędzie faworytów US Open, mimo triumfu w ostatnim turnieju (Cincinnati) i tegorocznych dokonań w Wielkim Szlemie (nie zatrzymał się jeszcze przed półfinałem)? Argument najważniejszy: Murray nie zwycięża z najlepszymi, inaczej niż w innych turniejach, w żadnej fazie wielkoszlemowego turnieju. Tylko w tym roku dał się zatrzymać Đokoviciowi (Melbourne) i dwukrotnie Nadalowi (Paryż i Wimbledon). Najbardziej pamiętne mecze jego kariery to finałowe porażki: w US Open (2008) i pierwsza w Aussie Open (2010), obie z Federerem. Z graczy czołowej trójki Szkot pokonał w Wielkim Szlemie tylko Nadala (w drodze do finału w Nowym Jorku, a w ubiegłym roku po kreczu Hiszpana w Melbourne). Murray może zmieść z kortu Wawrinkę (ew. IV runda), a potem del Potro, ale co, gdy po drugiej stronie siatki stanie Nadal? Jeszcze rok temu to Murray, nie czujący późnym latem trudy sezonu Nadal, był "pewniakiem" na kolejnego mistrza USA. Mardy Fish, 29 lat. Triumfator US Open Series Nadzieja Amerykanów, teraz on. W ubiegłym roku odzyskał sylwetkę zawodowego sportowca ( - Patrzę teraz na zdjęcia i pytam się żony, dlaczego nie powiedziała mi, że tak wyglądałem), znów nawiązał walkę z czołowymi rywalami, a w tym sezonie już zadomowił się wśród najlepszych, w 30. roku życia debiutując w Top 10. - Przez długo czas nie lubiłem US Open - mówi. - Atmosfera stresowała, zawsze było głośno, wszystko toczyło się w szybkim tempie. Teraz kocham ten turniej. Ćwierćfinalista Wimbledonu i triumfator US Open Series, Fish nieźle zaprezentował się także w swojej "próbie ognia", jak można w tym roku określić pojedynki z Đokoviciem, z którym zmierzył się o tytuł w Montrealu. W Cincinnati odprawił Nadala (6:3, 6:4), zatrzymał się na Murrayu (3:6, 6:7). Zadanie wykonał, ale kto będzie o tym pamiętał, jeśli nie potwierdzi dyspozycji w Nowym Jorku? "Tennis Magazine", najważniejszy tematyczny periodyk w Stanach, uważa, że US Open 2011 to życiowa szansa Fisha. Ale co jeśli już w III rundzie Michaël Llodra, jeden z francuskich herosów ubiegłorocznej edycji turnieju, znów pokusi się o sensację? W walce o ćwierćfinał (był w nim w 2008 roku, rok temu będąc w znakomitej formie przegrał walkę z Đokoviciem) Fish trafiłby zapewne na Tsongę. Jo-Wilfried Tsonga, 26 lat. Finalista Australian Open 2008 Z racji układy drabinki to Tsonga będzie tym z Francuzów (po raz pierwszy w historii rankingu ATP mają czterech zawodników w Top 15), któremu daje się największe szanse na przeniknięcie do półfinału. Akurat on nie brał udziału w niesamowitym popisie rodaków podczas ubiegłorocznej edycji turnieju. W III rundzie teraz może zmierzyć się z Fernando Verdasco, który w Cincinnati był o dwie piłki od wyeliminowania Nadala, a w walce o ćwierćfinał czekać może Tsongę pojedynek z Fishem. A ćwierćfinał to już Federer, którego "Ali" pokonał najpierw w epickim boju w Wimbledonie, a ostatnio także w Montrealu. Tomáš Berdych, 25 lat, Gaël Monfils, 24, i Juan Martín del Potro, 22 Berdych-Monfils, któryś z nich powinien być rywalem Dokovicia w ćwierćfinale. Berdych, wcześniej pogromca Federera, tak jak lider rankingu skończył występ w Cincinnati - właśnie w meczu z Serbem - kreczem z powodu kontuzji ramienia. Monfils dwukrotnie w US Open Series musiał uznać wyższość Đokovicia, w Cincinnati zabierając mu nawet seta. Monfils w ubiegłym roku zanotował życiowy wynik, docierając na Flushing Meadows do ćwierćfinału, która to faza wciąż jest marzeniem Berdycha. Co z del Potro, mistrzem z 2009 roku? Jest w cieniu, bo w tym sezonie nie dał wielkich powodów do zachwycania się jego tenisem, inaczej niż trzy i dwa lata temu. Argentyńczyk ciągle zbiera się, także rankingowo, po dramacie z kontuzją nadgarstka, co nie pozwoliło mu w ubiegłym roku bronić tytułu w Nowym Jorku. Warto, by jego start teraz, w I rundzie z rodakiem Junqueirą, został zauważony, a mecz wyznaczony na stadionie Ashe'a. Delpo w III rundzie może zmierzyć się z Gillesem Simonem, nr. 12 rankingu, a o ćwierćfinał np. z Robinem Söderlingiem lub Johnem Isnerem. Z tego towarzystwa wyłoniony zostanie zapewne rywal dla Murraya. Andy Roddick, 28 lat. Mistrz US Open z 2003 roku Wyeliminowany przez Feli Lópeza w III rundzie Wimbledonu, Roddick nie będzie wspominał dobrze całego tenisowego lata, bo po klęsce w Cincinnati (I runda z Kohlschreiberem) wypadł z Top 20 rankingu, po dziesięciu latach. A-Rod, triumfator US Open 2003 i potem lider rankingu ATP, w tygodniu mógł odzyskać nieco pewności siebie w Winston-Salem. Pytanie: czy ten rówieśnik Kubota, co roku kończący przygodę z najważniejszym dla Amerykanów turniejem we wcześniejszej fazie (2008 - ćwierćfinał, 2009 - III runda, 2010 - II runda), jest w stanie pokusić się jeszcze o wielkoszlemowy wyczyn? Może teraz, gdy większość miejscowych oczu obserwuje nie jego, a Mardy'ego Fisha, tudzież młodego Ryana Harrisona.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×