Spotkanie było rozgrywane na korcie centralnym, więc zgromadziło całkiem sporo publiczności. Choć początek meczu był obiecujący dla polskiej pary, bo Bednarek zakończył efektownie kilka wymian, stracili swój gem serwisowy przy podaniu Przysiężnego. Straty odrobić się udało, ale w tie breaku górą byli przyjezdni. Siljeström znakomicie serwował, bardzo często ponad 200 km/h. Za dużo błędów, przede wszystkim Przysiężnego, który nigdy w deblu się nie specjalizował. Braki próbował nadrabiać Bednarek, ale serwis Szweda i spryt Niemca nie pozwoliły na wygranie drugiego seta i nawiązanie walki. Polska para niestety musiała pożegnać się z turniejem już w I rundzie.
W meczu dnia Éric Prodon, rozstawiony z numerem 4. pokonał Thomasa Schoorela 6:2, 7:5. Francuz od początku spotkania denerwował się wszystkim: szumami, piłkami, ale także swoją grą i przeciwnika. Trzeba przyznać, że Holender mocno mu pomógł wygrać, bo choć jego bekhend robi ogromne wrażenie (jednoręczny, bardzo mocny), to popełniał błędy masowo. Spotkanie obfitowało w dużo ładnych akcji z obu stron, szczególnie przy siatce. Schoorel był godnym rywalem dla skrótów Prodona. W pierwszym secie Francuz prowadził 5:1, Holender wygrał gema przy swoim podaniu i gem siódmy był najdłuższym w tym spotkaniu, były zarówno break pointy, jak i setbole. Ostatecznie set dla Prodona. W kolejnym szybko wyszedł na prowadzenie i przełamał przeciwnika, ale chwilę później niefortunnie się przewrócił i stracił na moment koncentracje. Holender nabrał pewności, zaczął grać solidniej, co jeszcze bardziej złościło Francuza. Wszystko wróciło do normy w gemie 11., wtedy Prodon rozwiał nadzieje młodszego rywala na rozstrzygnięcie meczu w trzecim secie. W kolejnej rundzie zagra z Frederico Delbonisem.