Andy Murray, który swój pierwszy finał w zawodowej karierze osiągnął 6 lat temu właśnie w Bangkoku, pokonał 6:2, 3:6, 6:2 Gillesa Simona i po raz czwarty w tym sezonie zagra o tytuł. W I secie Szkot znakomicie serwował i wygrał 88 procent punktów po trafionym pierwszym podaniu, wykorzystując przy okazji obie szanse na przełamanie Francuza. W II partii Simon szybko przełamał przeciwnika, jednak chwilę potem przegrał własne podanie. W późniejszej fazie seta Francuz przełamał Murraya raz jeszcze i wygrał 6:3, doprowadzając do trzeciej partii. W decydującej odsłonie Murray pewnie kontrolował wydarzenia na korcie i wygrał 6:2 - To wspaniałe uczucie, znów być w finale. Grałem tu kilka razy, jednak dość dawno. Liczę, że jutro pójdzie mi lepiej, niż 6 lat temu. Z Simonem zawsze gra się ciężko, to świetny zawodnik i wiedziałem, że będzie ciężko - mówił po meczu Murray. Niedzielne spotkanie będzie 28. finałem w karierze szkockiego tenisisty.
W drugim półfinale doszło do sporej niespodzianki. Donald Young, rozgrywający najlepszy sezon w karierze, pokonał 4:6, 7:6(5), 7:6(5) Gaëla Monfilsa i po raz pierwszy awansował do finału turnieju ATP Tour. W I partii Young dobrze serwował (76 procent trafionego pierwszego podania, 82 procent wygranych piłek), ale drobne błędy przy decydujących punktach przeważyły szalę zwycięstwa na stronę Monilsa, który wygrał 6:4. II partię młody Amerykanin rozpoczął od przegrania własnego podania i zdawało się, że losy meczu powoli stają się rozstrzygnięte. Young odrobił jednak stratę. Potem zawodnicy przełamali się jeszcze po razie i o losach seta decydował tie-break, w którym lepszy był Young. Monfils rozpoczął decydującego seta od przegrania własnego podania, jednak w kolejnych dwóch gemach serwisowych Amerykanina to on był górą i prowadził już 4:1.
Ponownie zdawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty, ale Young powrócił do walki i wyrównał wynik meczu. Podobnie jak w II partii, potrzebny był tie-break, w którym znów górą był Young - Jestem niezwykle podekscytowany. Widziałem wielu moich kolegów grających w finałach i cieszę się, że sam w końcu w nim wystąpię. To wspaniałe uczucie, pokonać zawodnika z czołowej dziesiątki rankingu. Już wcześniej w ważnych meczach zdarzało mi się odrabiać straty. Po prostu walczę do ostatniej piłki - skomentował Amerykanin. Pochwał przeciwnikowi nie szczędził także Monfils: - Donald był dziś ode mnie lepszy. Miałem swoje szanse, ale ich nie wykorzystałem i zawiodłem w decydujących piłkach - powiedział Francuz.
Finał zaplanowano na niedzielę, 10:00 czasu polskiego.