Mam szanse na olimpijski medal - rozmowa z Agnieszką Radwańską, najlepszą polską tenisistką

Nasza tenisowa mistrzyni, Agnieszka Radwańska, jako pierwsza Polka w historii wdarła się do najlepszej dziesiątki światowego rankingu tenisistek. Już wkrótce będzie naszą reprezentantką na igrzyskach olimpijskich w Pekinie.

W tym artykule dowiesz się o:

Jarosław Kowal: Z całej czołówki tenisistek, to ty rozegrałaś w tym roku najwięcej meczów. Jesteś już troszkę zmęczona sezonem?

Agnieszka Radwańska: Na pewno byłam zmęczona tym, że tak dużo grałam, ale myślę, że teraz zdążyłam już troszkę wypocząć. Oczywiście w Polsce nie obijałam się, ale nadal trenowałam. Jednak treningi to nie to samo co mecze, co turnieje. Różnica zdecydowanie jest odczuwalna.

Przebojem wdarłaś się do najlepszej dziesiątki rankingu. Myślisz już powoli o podboju kolejnych miejsc?

- Nie ma się co spieszyć. Choćby do pierwszej piątki jeszcze jest przecież daleka droga. Dzieli mnie od niej kilkaset punktów. A co zrobić, by się tam dostać? Trzeba przede wszystkim dobrze grać w turniejach wielkoszlemowych, bo na nich jest najwięcej punktów do zdobycia.

Zawsze chłodno wypowiadasz się o swoich celach...

- Bo nigdy nie odliczam, nie kalkuluję. W czasie zawodów nie myślę na przykład o tym, ile za dany mecz mogę zdobyć punktów i jak bardzo dzięki zwycięstwu przesunę się w klasyfikacji tenisistek. Staram się po prostu grać na turniejach jak najlepiej i dopiero potem, w poniedziałek, dowiaduję się która jestem w rankingu. Sama nigdy tego nie obliczam.

Takie podejście pomaga w zwycięstwach?

- Nie wiem, czy pomaga. Chyba nie, bo myślę, że każda zawodniczka podchodzi w podobny sposób do tego. Każda robi swoje. Wtedy kiedy się wygrywa oraz także wtedy kiedy się przegrywa, raczej o liczeniu punktów do rankingu się nigdy nie myśli.

Czy coś się zmieniło w twoim życiu po awansie do pierwszej dziesiątki rankingu? Jesteś bardziej rozpoznawalna?

- Tak, choć moje nazwisko za granicą znane jest już wszystkim od jakiegoś roku. Gdy wskoczyłam do pierwszej trzydziestki klasyfikacji, wszyscy z tenisowego światka zaczęli mnie bez problemu rozpoznawać.

A czujesz się bardziej dojrzalszą zawodniczką?

- Na pewno tak. Z roku na rok jest coraz więcej turniejów, coraz więcej meczów, więc siłą rzeczy staję się dużo bardziej doświadczona.

Już w najbliższy poniedziałek rozpoczyna się turniej WTA w Sztokholmie. Przystąpisz do niego w nowej dla siebie roli. Jako obrończyni tytułu...

- Owszem, to coś nowego, ale nie czuję ogromnej presji. Nie czuję, że muszę wygrać ten turniej za wszelką cenę. Oczywiście, zrobię wszystko, aby obronić te punkty, które udało mi się zdobyć w roku poprzednim, ale jednak to nie jest w najbliższym czasie najważniejszy dla mnie turniej.

Zawodami w stolicy Szwecji zainaugurujesz swój sezon gry na kortach twardych. Czujesz się mocna na tej nawierzchni

- Chyba tak, jak na każdej innej. Choć wiadomo, że na każdej gra się inaczej - na jednej szybciej, a na drugiej wolniej. Ja jednak nie jestem pod tym względem wybredna. Nie jest tak, że jakąś nawierzchnię uwielbiam, a innej nie znoszę. Jestem w stanie wygrać turniej na każdej nawierzchni, co udowodniłam w tym sezonie.

Przed tobą występ w Pekinie. Grałaś już w wielkich turniejach, ale na igrzyskach jeszcze nie. Co czuje się przed takim wyzwaniem?

- Najważniejszymi turniejami w życiu tenisistów są chyba jednak Wielkie Szlemy. Ale już samo to, że jestem olimpijką jest pewnego rodzaju sukcesem. Myślę, że przy dobrym losowaniu i przy dobrej grze będę miała szansę na medal.

A jakie są z kolei szanse, że zobaczymy cię pod koniec roku na turnieju mistrzyń w Dausze?

- No tak, sezon zbliża się ku końcowi. Zostało mi w zasadzie tylko kilka turniejów. Jednak jeszcze przede mną jeden wielki szlem, gdzie będę broniła punktów za czwartą rundę i zawody, na których mogę zdobyć parę punktów. Tak więc jak najbardziej jest szansa na występ w Dausze pod koniec roku.

Powiedz na koniec, jakiego sukcesu brakuje ci najbardziej do kolekcji?

- Hmm... Jednak medal za mistrzostwo olimpijskie byłby naprawdę dużym sukcesem...

Czytaj również: Urszula Radwańska: Jestem traktowana poważniej

Źródło artykułu: