Turniej w rodzinnym mieście Federera przez wiele lat był jednym z jego ostatnich brakujących skalpów w karierze. Pierwszy triumf w Bazylei odniósł dopiero w 2006 roku, mając już na koncie dziewięć tytułów wielkoszlemowych i ponad 100 tygodni spędzonych na pozycji lidera rankingu ATP.
Sobotni półfinał był 11. konfrontacją szwajcarskich tenisistów, a przed meczem Federer legitymował się znakomitym bilansem 9:1. W I secie bardziej utytułowany ze Szwajcarów przełamał rywala już w czwartym gemie, wychodząc na prowadzenie 3:1. Federer utrzymywał przewagę aż do stanu 5:3, jednak podając na seta przegrał gema serwisowego, dając rywalowi szansę na powrót do walki w premierowym secie, którą Wawrinka skrzętnie wykorzystał, doprowadzając do tie-breaka.
W decydującej o losach seta rozgrywce, Wawrinka rozpoczął od zdobycia mini-breaka i prowadzenia 1-0. Federer jednak już w kolejnej wymianie zrewanżował się znakomitym minięciem backhandowym, a następnie wygrał cztery kolejne punkty. 16-krotny mistrz turniejów wielkoszlemowych nie dał wydrzeć sobie przewagi i ostatecznie wygrał tie-breaka 7-5.
Przegrana w I partii wyraźnie podłamała Wawrinkę, który dał się przełamać na samym początku II seta i nie nawiązał już walki w spotkaniu. Federer szybko objął prowadzenie 5:1, a partię zamknął wynikiem 6:2, awansując do 98. finału w zawodowej karierze.
W pojedynku o tytuł Szwajcar zmierzy się z Keiem Nishikorim. Będzie to pierwsze spotkanie tych zawodników - Nigdy ze sobą nie graliśmy, będę musiał się dostosować do jego stylu. W półfinale pokonał Đokovicia, więc na pewno nie będzie bez szans. Dysponuje świetnymi uderzeniami i zawsze walczy do ostatniej piłki - komentował Federer.