ATP Paryż: Tsonga górą w epickim maratonie, piąty finał w sezonie

Jo-Wilfried Tsonga (ATP 8) pokonał 3:6, 7:6(1), 7:6(3) Johna Isnera (ATP 25) w trwającym prawie trzy godziny spotkaniu półfinałowym halowego turnieju z cyklu ATP Masters 1000 rozgrywanego w Paryżu. W meczu o tytuł zmierzy się z Rogerem Federerem (ATP 4).

Robert Pałuba
Robert Pałuba

Tsonga, mistrz turnieju z 2008 roku i wielki faworyt gospodarzy w niedzielę zagra po raz drugi w finale paryskiego turnieju. Jego rywalem będzie Roger Federer, którego w tym sezonie dwukrotnie pokonał (na Wimbledonie i podczas turnieju Masters w Montrealu) i trzykrotnie z nim przegrał (w Dausze, Rzymie i podczas US Open).

W premierowym secie Amerykanin serwował znakomicie. Znany z potężnego serwisu Isner trafił aż 80 procent pierwszych podań i stracił zaledwie pięć punktów we własnych gemach. U Francuza szczególnie szwankowało drugie podanie, po którym wygrał 38 procent piłek. Amerykanin wykorzystał szansę na przełamanie rywala i nie dał sobie odebrać prowadzenia, kończąc partię wynikiem 6:3.

II set to poprawa gry Tsongi, który zdecydowanie bardziej przykładał się do pilnowania własnego podania. Obaj tenisiści mieli szansę na breaka (Francuz trzy, Amerykanin dwie), jednak do przełamań nie doszło i o losach partii decydował tie-break. Dogrywka zaczęła się od wyniku 1-1, ale od tego momentu już tylko były finalista Australian Open zdobywał punkty i wygrał ostatecznie 7:6(1).

Decydująca partia to ponowanie walka gem za gem bez przełamań. Obaj tenisiści mieli swoje szanse; najpierw Tsonga miał break pointa w gemie otwarcia, a potem zmarnował prowadzenie 40-0 przy stanie 4:4. Przed największym wyzwaniem Francuz stanął jednak, kiedy przy stanie 6:5 dla Amerykanina odparł trzy piłki meczowe. Przy głośnym dopingu publiczności zgromadzonej w Paryskiej hali Bercy, Tsonga wygrał w końcu własne podanie i ponownie tenisiści rozegrali tie-breaka. W nim górą był Francuz, który szybko wyszedł na prowadzenie 3-0 i nie roztrwonił przewagi.

- W sporcie takim jak tenis często dochodzi do takich sytuacji. Mecz jest na wyciągnięcie ręki, a trzeba obejść się smakiem. Trzykrotnie byłem punkt od finału, jak widać nie było mi to pisane. Przy pierwszym ledwo sięgnąłem piłki przy siatce, a przy drugim znakomicie zaserwował. Trzeci mogłem wykorzystać, ale przestrzeliłem bekhend. Muszę oddać mojemu rywalowi, że na decydujące momenty zachował najlepsze zagrania. Właśnie dlatego jest jednym z najlepszych tenisistów na świecie - mówił po meczu Isner.

Niedzielny finał będzie dla Tsongi piątą rozgrywką o tytuł w tym sezonie (przegrane w Rotterdamie, Queen's Club, wygrane w Metz i w Wiedniu) i dziewiątą konfrontacją ze Szwajcarem (Federer prowadzi w bezpośrednim bilansie pojedynką 5-3). Niezależnie od jego wyniku, Tsonga w poniedziałek awansuje na szóste miejsce w rankingu ATP.

Wyniki i program turnieju

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×