Rafael Nadal: Znów czuję się jakbym był w bajce

- Argentyńczycy mnie rozpraszali? Nie szkodzi. Atmosfera była nieprawdopodobna, fantastyczna - mówił Rafa Nadal po zdobyciu pierwszego punktu dla Hiszpanii w finale Pucharu Davisa. Spotkanie nieoficjalnie pobiło rekord publiczności tenisowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Fani gości śpiewali, gdy Nadal przygotowywał się do serwisu w spotkaniu z Mónaco. - Nie wiem ani tego, czy przenieśli się tam z jakiegoś meczu piłkarskiego, ani czy to była najbardziej irytująca z takich sytuacji w mojej karierze - powiedział Majorkańczyk. - Ale jeśli Argentyńczycy grają z Hiszpanią to wiadomo, że dla kibiców jest to dodatkowy bodziec, by dać z siebie wszystko.

Czekamy na oficjalnie potwierdzenie, ilu widzów zasiadło w piątek na trybunach Stadionu Olimpijskiego La Cartuja w Sewilli - jest 27 200 miejsc. Podobna publika zasiliła tam finał Pucharu Davisa w 2004 roku, kiedy Armadzie w wywalczeniu drugiego tytułu pomógł Nadal: - Jeśli ma się 18 lat - wspominał - i wygrywa Puchar Davisa, to nie da się tego zapomnieć. Siedem lat później znów znalazłem się w bajkowej atmosferze. To jest coś wyjątkowego - ciągnął - grać przy swoich fanach, na własnej ziemi. Nie czuję się zmęczony fizycznie, nie mam żadnych problemów mięśniowych. Wszystko jest na dobrej drodze.

Spotkanie z Mónaco - jak przyznał sam Rafa - nie było tak łatwe, jak mógłby na to wskazywać rezultat (6:1, 6:1, 6:2). - Nigdy nie myślę w ten sposób, a zawsze przed meczem jestem przygotowany na walkę. Dopiero, gdy wychodzę na kort, przekonuję się o tym, co mnie czeka. Pico [przydomek Mónaco] jest jednym z moich najlepszych przyjaciół w całym moim życiu. W szatni życzyłem mu wszystkiego najlepszego w kolejnym spotkaniu. Przecież zagrał dobry mecz, ale ja psułem mało piłek. Pico miał znakomity sezon, jest 26. zawodnikiem na świecie.

W odpowiedzi na to, czy po analizie jego statystyk, szczególnie na korcie ziemnym (przegrał na tej nawierzchni tylko jeden mecz toczony do trzech wygranych setów), można go ciągle nazywać człowiekiem, odpowiedział, by nie dramatyzować, ani nie przesadzać i powrócił... do komentarza swojego występu przeciw Mónaco. W niedzielę, w grze numer cztery, spotka się z Del Potro: - Juan Martín to gracz kompletny, ma wszystkie uderzenia, także decydujące. Nawet na wolnej nawierzchni to będzie jednak pojedynek skomplikowany. Ja postaram się o to, by był skomplikowany dla niego.

Jak zniósł przenosiny z hali z powrotem na kort ziemny? - Nie jest to przejście naturalne - przyznał. - Przez trzy dni trenowałem po cztery godziny, wczoraj trochę mniej. Wykonałem dużą pracę mentalną, by wiedzieć, jak grać w danym momencie i wyjść na kort z odpowiednim nastawieniem. Ale nerwy są i tak zawsze, szczególnie w Pucharze Davisa. Na korcie ziemnym mam więcej czasu na przygotowanie uderzenia, a nawet gdy w gemie popełnię dwa błędy, to mam okazję na odrobienie tego, co jest raczej wykluczone w grze halowej. Solidny mecz z Mónaco dał mi wiele pewności siebie. A teraz muszę iść dopingować Davida!

Komentarze (0)