Triumfatorka imprezy z 2008 roku przez pierwsze dwie rundy przeszła jak burza (w I Giseli Dulko również oddała tylko gema). Rosjanka w Australian Open gra po raz dziewiąty, dwukrotnie odpadła w I rundzie, w pozostałych startach zawsze dochodziła co najmniej do III rundy. Była liderka imprezy 22-letnią Hampton odprawiła w 64 minuty notując 23 kończące uderzenia i zdobywając 22 z 30 punktów przy swoim pierwszym podaniu.
Mecz rozpoczął się od długiego gema (14 piłek), w którym Hampton nie wykorzystała prowadzenia 40-15. Amerykanka odparła dwa break pointy, ale Szarapowa potężnym bekhendem wzdłuż linii uzyskała trzeciego i go zamieniła na przełamanie returnem wymuszającym błąd. W trzecim gemie powtórka sytuacji, ponowne prowadzenie Hampton 40-15 i znów imponująca skutecznością returnu Rosjanka ją przełamała. W czwartym gemie to była liderka rankingu od 40-15 oddała dwa punkty, lecz chwila dekoncentracji nie kosztowała ją utraty podania. W piątym gemie mistrzyni imprezy z 2008 roku łatwo przełamała rywalkę popisując się dwoma potężnymi forhendami i jednym bekhendem. W szóstym gemie Szarapowa odparła trzy break pointy (dwa przy 15-40) i wszystko wskazywało na to, że odeśle Amerykankę do domu na rowerze.
Na otwarcie II seta Szarapowa przełamała Hampton zdobywając siódmego gema i po utrzymaniu podania prowadziła 2:0. W trzecim gemie Amerykanka zadała trzy zabójcze ciosy (forhend wzdłuż linii oraz dwa krosy: bekhendowy i forhendowy) i wyszarpała tę jedną szprychę. Dominacja Rosjanki nie podlegała dyskusji, w czterech kolejnych gemach oddała ona rywalce tylko trzy punkty mecz kończąc w siódmym gemie. Hampton z 0-30 wyrównała na 30-30, po czym popełniła dwa błędy.
Wielką formę na początku turnieju prezentuje także inna była liderka rankingu Ana Ivanović (WTA 22), która zwyciężyła Michaëllę Krajicek (WTA 91) 6:2, 6:3. Finalistka imprezy, która w I rundzie oddała trzy gemy Lourdes Domínguez, w ciągu 63 minut zgarnęła 20 z 22 punktów przy swoim premierowym podaniu, zapisała na swoje konto 17 kończących uderzeń oraz wykorzystała cztery z sześciu break pointów. Wiera Zwonariowa (WTA 7) pokonała Lucie Hradecką (WTA 51) 6:12, 7:6(3) korzystając z 41 niewymuszonych błędów Czeszki i odpierając siedem z ośmiu break pointów. Rosjanka po ponad trzygodzinnym maratonie z Alexandrą Dulgheru podniosła się i pozostaje w grze o swój trzeci półfinał w Melbourne (2009, 2011).
W kategorii zawód turnieju poznaliśmy zwyciężczynię (bo trudno za nią uznać Samanthę Stosur, która w Melbourne zawsze rozczarowuje). Kaia Kanepi (WTA 27), którą wielu cenionych ekspertów po triumfie w Brisbane typowało na czarnego konia, przegrała z Jekateriną Makarową (WTA 56) 6:2, 7:5. Mająca w swoim dorobku ćwierćfinał wszystkich wielkoszlemowych turniejów poza Australian Open Estonka w meczu pełnym przełamań (w Brisbane imponowała dyspozycją serwisową, w meczu z Rosjanką zrobiła sześć podwójnych błędów) oddała podanie siedem razy, a sama zmarnowała sześć z 10 break pointów. Makarowa, która przed rokiem w Melbourne dotarła do 1/8 finału, podwyższyła bilans spotkań z Kanepi na 3-1 i w III rundzie zmierzy się z rodaczką Zwonariową.
Potencjalną rywalkę w III rundzie poznała Ula Radwańska (WTA 99). Jeśli krakowianka pokona pogromczynię Stosur Soranę Cîrsteę (WTA 59) jej kolejną rywalką będzie Sara Errani (WTA 48), która pokonała była rakietę Top 3 Nadię Pietrową (WTA 31) 6:2, 6:2 broniąc osiem z dziewięciu break pointów.