- Znów szybko porzuciłem grę serwis&wolej. Wiedziałem, że będę musiał starać się grać szybciej niż mój przeciwnik. Było widać w trzecim secie, że się bardzo rozluźnił, grał na dwie piłki, zaczął strzelać, wszystko trafiał. Wtedy ja byłem pod presją i dzięki Bogu, że ostatnią piłkę wygrałem ja - relacjonuje Łukasz Kubot drogę do zwycięstwa z Florentem Serrą w meczu II rundy wielkoszlemowego Rolanda Garrosa.
W przeciwieństwie do meczu I rundy, tym razem Kubot jest zadowolony ze swojej postawy: - Myślę, że dzisiaj, w tych warunkach, gdy pod koniec walczyliśmy, żeby skończyć przed deszczem, to się fantastycznie udało. Nie da się ukryć, to był klucz do zwycięstwa. Uważam, że w ważnych momentach zagrałem fantastycznie - podsumowuje swój triumf zarówno nad rywalem, jak i na płatającą w środę figle pogodą.
Dropszot drogą do zwycięstwa
- Ten mecz był inny niż ten z Karolem Beckiem. Wiedziałem, że muszę kombinować i uważam, że kluczem do zwycięstwa były skróty, które były fantastyczne w moim wykonaniu. Rzadko się chwalę, ale skróty dzisiaj pozwoliły wygrać mi mecz.
Lubinianin przyznaje, że dropszot już od czasów juniorskich jest jego firmowym zagraniem i granie nieco staromodnym stylem ma swoje pozytywy: - Skrót, serwis&wolej, return&wolej - tak gra dziś już bardzo niewielu zawodników. Gdy dorastałem, bardzo często tak grałem, w juniorach, w kadetach. Skrót był moją wizytówką. Inni chłopcy mówili "lubiński" albo "miedziany" skrót. To taka smykałka - mówi i odnosi się też do zeszłorocznego triumfu nad Nicolás Almagro. - Takim skrótem wygrałem też zeszłym roku z Almagro. Chodziłem do siatki, grałem serwis&wolej, stop woleje i cały czas musiał biegać do przodu. To wytrąciło go z rytmu i potem trzymałem swój serwis.
Kluczowym momentem spotkania była druga część trzeciej partii. Polski tenisista prowadził w nim już 3:0, jednak wspaniale atakujący rywal zdołał odrobić straty, a przy 5:4 podawał na seta. Co zaważyło w końcówce? - Przeciwnik dał mi wtedy grać. Nie jest sztuką grać, gdy się nie ma nic do stracenia, wali się w każdą piłkę i wchodzi. Sztuką jest dograć mecz. Nie potwierdził breaka, mi też się to wcześniej przydarzyło i w pierwszym, i w trzecim secie. To psychika, mentalność, która daje dużo do zrozumienia - tłumaczy. - Serra nie trafił w tym gemie ani jednego pierwszego serwisu i mogłem na nim wywierać presję returnem. Trzy skróty, które trafiłem, pozwoliły mi przełamać jego podanie. Myślę też, że zagrałem cztery fantastyczne punkty od stanu 4-4 w tie breaku, gdzie grałem odważnie i do przodu.
A jak Kubot postrzega francuską publiczność, która ma na świecie opinię niezwykle stronniczej? - Na pewno to się odczuwa. Muszę jednak przyznać, że dzisiaj było bardzo dużo fanów z Polski, którym jestem wdzięczny, że kibicowali fair. Francuzi też kibicowali fair i nawet słyszałem dzieci, które cały czas wołały "Allez, Kubot!" [fr. "Naprzód, Kubot!" - przyp. Red.]. Atmosfera była fantastyczna.
Młody Belg przed Federerem?
W kolejnej rundzie Polak zmierzy się prawdopodobnie z Davidem Goffinem (z powodu opadów deszczu przerwano jego spotkanie, ale prowadzi 5:1 w V secie). Kubot przyznaje, że belgijskiego tenisisty nie zna, ale dobrze ocenia i przewiduje jego umiejętności. Belg dysponuje bardzo dobrym dwuręcznym bekhendem i świetnie przyspiesza piłki z forhendu, a w tym sezonie zaczął wygrywać pierwsze spotkania w turniejach ATP World Tour.
- Nie znam tego zawodnika, nigdy go nie widziałem. Na pewno będzie bardzo utalentowany, wszyscy Belgowie mają bardzo dobre ręce: i Rochus, i Darcis, i Vliegen, Malisse. To są zawodnicy, którzy mają fantastyczne, szybkie nadgarstki. Trzeba będzie jutro zagrać debla, odpocząć, opracować taktykę. Wyjść na mecz, myśląc, że nie ma się nic do stracenia i starać się grać swój najlepszy tenis - komentuje polski tenisista. Goffin ma za sobą trzy spotkania eliminacyjne i dwie pięciosetówki w turnieju głównym.
Łukasz Kubot zauważa, że był już w położeniu młodego Belga: - Wiem, że ma na koncie kilka dużych zwycięstw. Pokonał na przykład mojego kolegę, Radka Štěpánka, zapewne gra bardzo dobrze. Sam wiem, jak to jest, gdy jest się po eliminacjach w Wielkim Szlemie i nie ma się nic do stracenia - mówi.
W przypadku wygranej w III rundzie, Polak prawdopodobnie zmierzyłby się o ćwierćfinał z Rogerem Federerem. Żaden reprezentant Polski nie miał jeszcze okazji, by skrzyżować rakiety ze szwajcarskim mistrzem w turnieju głównego cyklu.
Robert Pałuba
z Paryża
@rob_pal