O godzinie 14:35, po zakończeniu rozgrzewki, Pascal Maria, sędzia główny pojedynku, zaintonował słynne "Ready? Play". I grali. I to jak!
Strokes of Genius to skromna objętościowo, acz bogata treściowo książeczka poświęcona pojedynkowi uznawanemu dziś za jeden z najpiękniejszych, jakie widział tenisowy świat - finałowi Wimbledonu z roku 2008, pomiędzy Rogerem Federerem a Rafaelem Nadalem.
Ciężar gatunkowy tego spotkania był niespotykany. 6 lipca na kort centralny wyszli tenisiści, którzy na lata zdominowali męskie rozgrywki: niepokonany od 2003 roku na nawierzchni trawiastej Federer i jego nemezis, Nadal, który jednak nigdy wcześniej nie poskromił szwajcarskiego mistrza rakiety na trawnikach Wimbledonu. Tenisiści w finale turnieju przy Church Road mierzyli się także w dwóch poprzednich edycjach: w 2006 roku Szwajcar odniósł dość łatwe zwycięstwo w czterech setach, rok później batalia była już zacięta, rozstrzygnięta na korzyść bazylejczyka w decydującej partii.
Pojedynek z 2008 roku był życiową szansą dla Hiszpana, grającego najlepszy tenis w swojej karierze, od początku sezonu depczącego rywalowi po piętach. Dla Federera była to walka o dalszą budowę swojej legendy, pościg za czternastoma częściami Wielkiego Szlema Samprasa i okazja, by zrewanżować się za druzgocącą klęskę z Nadalem miesiąc wcześniej, w finale Rolanda Garrosa.
Książka Wertheima nie jest jednak nudną analizą konfrontacji dwóch wielkich zawodników, a raczej zbiorem obserwacji odnośnie stanu współczesnego tenisa. Sam pojedynek jest bohaterem drugoplanowym, ukrytym w tle, choć autor oczywiście nie omija jego przebiegu, racząc czytelnika opisami zagrań i zachowań tenisistów. Kolejne rozdziały publikacji to... kolejne sety spotkania, z dodatkowym wstępem opisującym drogę Federera i Nadala w turnieju oraz ich wimbledońskie przyzwyczajenia, wzbogaconym o ciekawe opowiastki i anegdoty.
Fascynujące jest, jak głęboko sięga spojrzenie autora. Każdy element spotkania jest tak naprawdę przyczynkiem do oddzielnej opowieści. Pierwsze dwa sety, powszechnie uważane za najsłabsze, tworzą okazję, by poznać osobiste życie zawodników. Sylwetka Szwajcara jest przedstawiona od jego najmłodszych lat, od pierwszych treningów w małym klubie w Bazylei. Starannie opisane są jego relacje z rodzicami, trenerami, rozwój tenisowy młodego geniusza, a zarazem kształtowanie się "wewnętrznego potwora" (określenie, którego używa wobec siebie sam Federer), który ożywa, gdy gra Mistrza przestaje być perfekcyjna.
Nieco mniej obszernie, ale wciąż bardzo skrupulatnie, ukazana jest osoba Nadala. Tu jednak Wertheim skupia się przede wszystkim na relacji tenisisty z jego stryjem - relacji, która wcale nie jest tak różowa, na jaką wygląda w telewizji. Dowiemy się na przykład, czemu Toni Nadal nigdy nie przyjął żadnego wynagrodzenia od swojego bratanka-podopiecznego i jakie zasady wpajał małemu Rafie od chwili, gdy ten po raz pierwszy wziął w dłoń rakietę. Nie brakuje oczywiście poszukiwania odpowiedzi na pytanie, dlaczego dziwak z Majorki gra jak gra i opisu całego procesu narodzin kortowego Matadora. O ile w przypadku Szwajcara podkreślana jest rola jego niesamowitego geniuszu, dla Hiszpana podporą jest rodzina, zawsze go wspierająca.
Oddzielny fragment poświęcony jest także trzeciemu, cichemu bohaterowi pojedynku. Pascala Marię, głównego arbitra, kojarzonego przede wszystkim z ochoczego udzielania upomnień zawodnikom za przeciąganie gry (o zwlekaniu Hiszpana i reakcjach Szwajcara Wertheim także wspomina), można poznać nieco dokładniej, a przy okazji dowiedzieć się o zasadach wyborów sędziego głównego takiego pojedynku czy o surowych zasadach panujących wśród tenisowych arbitrów.
Sety trzeci i czwarty widziane są przede wszystkim oczami dziennikarza z biura prasowego, zawierają sporo relacji osób oglądających spotkanie. - Nie chcę już tu siedzieć, chcę iść oglądać ten mecz jak zwykły kibic! - krzyczał w budce komentatorskiej Michael Stich, mistrz Wimbledonu z roku 1991, pracujący dla brytyjskiej BBC. Gdy Federer obronił w tie breaku czwartej partii piłkę meczową, na ogół spokojna i dostojna publiczność zgromadzona na korcie centralnym eksplodowała. Fani na trybunach przekrzykiwali się, skandowano imiona zawodników. A dziennikarze i analitycy zaczęli się zastanawiać: czy nie jesteśmy świadkami najlepszego meczu w historii?
Oczywiście nie mogło zabraknąć porównań do klasycznego finału pomiędzy Borgiem i McEnroe'em z roku 1980, kiedy Amerykanin obronił w tie breaku czwartego seta pięć piłek meczowych. Tam pierwszego seta McEnroe wygrał do jednego, brakowało w nim dramaturgii - doszli do wniosku zgromadzeni w pressroomie eksperci.
W Austin Andy Roddick wysiadł z samolotu. Włączył telefon, który bombardowały SMS-y o wspólnym przesłaniu "Ten mecz jest niewyobrażalny". Amerykanin obejrzał spotkanie już do końca w terminalu na lotnisku.
Set piąty jednak różni się od pozostałych. Jak poprzednie były okazją do przedstawienia zawodników, ich boksów i wzajemnych relacji, techniki uderzeń, systemu Hawk-Eye, wimbledońskich tradycji, reakcji fanów, dziennikarzy i byłych tenisistów, sytuacji na rynkach bukmacherskich, walki ATP z ustawianiem meczów (nie zabrakło wzmianki o Nikołaju Dawidience i jego pojedynku w Sopocie) i innych, najrozmaitszych aspektów tenisowego uniwersum, tak w rozdziale ostatnim Wertheim skupia się w zasadzie tylko na pojedynku i tworzącej się na jego oczach historii.
Kończący fragment poświęcony jest już chwilom po zakończeniu konfrontacji. Celebracji sztabu Hiszpana i załamaniu Szwajcara, radości fanów Nadala i smutkowi sympatyków geniusza z Bazylei. Można się przy okazji dowiedzieć, że Federer po wygranych turniejach wielkoszlemowych lubi włączyć komputer i poczytać na forach internetowych, jak kibicom podobała się jego gra oraz pooglądać zdjęcia z meczu. Po tym finale jednak tego nie zrobił: - Widok Hiszpana wznoszącego wimbledońskie trofeum to nie jest coś, na co chciałbym patrzeć - powiedział.
Chwilę po meczu zabrzęczał telefon Federera. "Szkoda, że w tym meczu musiał być przegrany" - przeczytał Szwajcar. Nadawcą był Pete Sampras.
Jeśli czegoś książce brakuje, to tylko bezpośrednich wypowiedzi zawodników: wszystkie cytaty Federera i Nadala pochodzą z konferencji prasowych i wywiadów. Ci jednak na pytania dotyczące rzeczonego pojedynku opowiadali przez następne tygodnie przy niemal każdej okazji, ich opinie są kompletne i nie sprawiają wrażenia dobieranych na siłę. Niektóre wypowiedzi Szwajcara pochodzą nawet z rozmów podczas US Open, rozgrywanego na przełomie sierpnia i września. Przeszkadzać mogą wszechobecne porównania do Tigera Woodsa, ale Wertheim jest dziennikarzem amerykańskim i wiadomo, jakie jest docelowe grono odbiorców: dla nich Woods był synonimem geniuszu i dominacji jeszcze przed Federerem.
Strokes of Genius to przede wszystkim wciągająca opowieść o tenisie i zmianach, które zaszły w nim na przestrzeni dekad. Czytelnik znajdzie tu i analizę używanego przez zawodników sprzętu (szczególnie ciekawy jest fragment o sztucznych naciągach i ich wpływie na współczesną grę), i informacje o zasadach opłat za transmisje telewizyjne z The Championships. Wszystko napisane przystępnie, bez zbędnych technicznych detali, ale jednocześnie znacznie dokładniej niż to, co można na co dzień przeczytać w gazetach.
Pojedynek odwiecznych rywali, skrajnych przeciwieństw zarówno na korcie, jak i poza nim, to więcej niż pięć setów fantastycznego spektaklu. To wojna, która otwiera nam oczy i uświadamia w jak wielu płaszczyznach odbywa się dziś tenisowa rywalizacja.
Autor, L. Jon Wertheim jest redaktorem "Sports Illustrated" oraz członkiem ITWA - International Tennis Writers Association, prestiżowej organizacji zrzeszającej nieco ponad setkę dziennikarzy z całego świata, którzy parają się tenisem. Należy do niej jeden Polak, choć nazwiska nie sposób odgadnąć bez samodzielnego sprawdzenia listy członków.
*
L. Jon Wertheim, Strokes of Genius: Federer, Nadal, and the Greatest Match Ever Played; język angielski, brak polskiego wydania; miękka okładka, wyd. Mariner Books 2009, 206 stron; cena w Amazon: od 5,5 $.
robert.paluba@sportowefakty.pl
1. To strasznie subiektywnie brzmi. Fani Nadala to fani Nadala, a fani Federera to "sympatycy geniusza".
2. Ale z Federera jest narcyz, skoro lubi oglądać siebie z puchar Czytaj całość