Klaudia Jans-Ignacik, po sukcesie w Strasburgu, wywalczyła w Montrealu drugi tytuł w sezonie i trzeci w karierze. Dla Polki, występującej w parze z Kristiną Mladenović (mistrzynią juniorskiego Rolanda Garrosa sprzed trzech lat) był to już 10. turniejowy finał, drugi bez Alicji Rosolskiej.
- Wczoraj musiałyśmy grać dwa mecze, nerwy były gigantyczne, ale cieszę się, że się nam udało - mówiła o drodze do finału tenisistka z Gdyni. - Grałyśmy w tym tygodniu z Kristiną tak dobrze, że wiedziałam, że możemy wygrać finał. I naprawdę nie miałyśmy nic do stracenia, to one były faworytkami, my mogłyśmy cieszyć się chwilą - dodała.
Po meczu Jans-Ignacik zdradziła także, że z utalentowaną Francuzką planują dłuższą współpracę: - Chciałyśmy zagrać też w Cincinnati, ale za niski ranking nam na to nie pozwolił. Po tym zwycięstwie będzie już łatwiej. Zagramy wspólnie w US Open i mam nadzieję, że także wiele innych turniejów. Kristina jest wciąż młoda i zapewne będzie grać także dużo w singlu, więc wszystko się okaże - opowiada Polka.
Za zwycięstwo w turnieju tenisistki otrzymały do podziału 110 tys. dolarów oraz po 900 punktów WTA do rankingu deblowego.
Rogers Cup
, Montreal (Kanada)
WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,168 mln dolarów
niedziela, 12 sierpnia
finał gry podwójnej:
Klaudia Jans-Ignacik (Polska) / Kristina Mladenović (Francja) - Nadieżda Pietrowa (Rosja, 3) / Katarina Srebotnik (Słowenia, 3) 7:5, 2:6, 10-7
Ciekawe, czy po tak udanym francuskim wielkoszlemowym mikście Klaudia planuje powtórkę w amerykańskim... i czy również z Santiago Czytaj całość