Roger Federer
Szwajcar dawno nie przystępował do turnieju wielkoszlemowego będąc jego tak wyraźnym faworytem. Wygrany Wimbledon, świetna dyspozycja w Cincinnati i wywalczony w Londynie olimpijski medal czynią z Federera głównego pretendenta do tytułu w Nowym Jorku. Sprzyjać mu będą zarówno warunki (szybki kort), jak i okoliczności (brak w drabince odwiecznego rywala, Rafaela Nadala).
Jak pięknie by to wszystko nie brzmiało, przed mistrzem 17 turniejów wielkoszlemowych wciąż stoi trudne i długie zadanie. Mimo że Nowy Jork był ostatnią "twierdzą" Federera w latach najbardziej zaciętej walki z Hiszpanem i występował tam sześć razy z rzędu w finale, to od 2009 roku Szwajcar kończy starty na Flushing Meadows bez tytułu. Na zwycięstwo i przełamanie czeka w Big Apple najdłużej.
Nie bez znaczenia mogą być także okoliczności, w jakich żegnał się z turniejem w ostatnich dwóch latach. Przegrane półfinały z Novakiem Djokoviciem (w obu nie wykorzystując piłek meczowych) mogły odcisnąć swoje piętno, a demony przeszłości mogą ożyć w dalszej fazie turnieju.
Ostatnią przeszkodą jest wiek Federera. Na igrzyskach w Londynie zapłacił on wysoką cenę za półfinałowy maraton z Juanem Martínem del Potro i w finale ewidentnie brakowało mu już sił. Ewentualna zacięta batalia w półfinale w Nowym Jorku może odbić się na dyspozycji w najważniejszym pojedynku, gdzie zapewne będzie czyhać Djoković.
Są to jednak kwestie drugoplanowe. Najważniejsza będzie forma czysto tenisowa, a w niej jest Federer najwyższej z całej czołówki.
Novak Djoković
Obrońca tytułu i faworyt bukmacherów, choć wpływ na to miało przede wszystkim losowanie (o którym pojawi się osobny artykuł). Djoković prezentuje w tym sezonie dość równy, wysoki poziom, a w poprzednich dwóch edycjach nowojorskiej imprezy meldował się w finale, co automatycznie czyni go kandydatem do walki o tytuł i zarazem głównym przeciwnikiem Federera.
Serb ostatnio obniżył jednak loty, a ostatnie dwie konfrontacje ze Szwajcarem zakończyły się dość gładkimi porażkami zawodnika z Belgradu. Będący na zakręcie, miał nieco ponad tydzień, by przemyśleć i poukładać sobie sprawy osobiste i tenisowe. Jeśli do Nowego Jorku przyjedzie wypoczęty fizycznie i mentalnie (ostatnio zaserwował sobie końską dawkę gry), to będzie niezwykle groźny.
Djoković grać w Nowym Jorku lubi i potrafi. Jeśli poprzednie dwa występy są dla Federera bolesnym wspomnieniem, to dla Serba są czymś zupełnie przeciwnym. Dwa wielkie zwycięstwa ze Szwajcarem z pewnością dodały mu mnóstwo pewności siebie, a w roku ubiegłym udokumentował półfinałowy sukces kapitalną dyspozycją w finale. To na Flushing Meadows pięć lat temu po raz pierwszy walczył o wielkoszlemowy triumf, a kibice go uwielbiają.
Przy formie Serba należy postawić znacznie większy znak zapytania niż przy dyspozycji głównego faworyta turnieju, ale prawdopodobnie to między nimi rozegra się walka o ostateczny triumf i przez pryzmat ich rywalizacji należy oceniać końcowe szanse na sukces.
Andy Murray
Jak nie w Nowym Jorku, to gdzie? Podobnie jak Djoković, Andy Murray o pierwszy tytuł w imprezie Wielkiego Szlema walczył właśnie podczas US Open i podzielił los Serba (porażka w trzech setach z Federerem). Jednak w przeciwieństwie do dwójki głównych faworytów, Murray jeszcze takiego turnieju nie wygrał i za każdym razem musi się zmierzyć z dodatkową presją.
Szkot wielokrotnie pokazywał, przede wszystkim w turniejach ATP Masters 1000, że z najlepszymi wygrywać potrafi. Kluczowym pytaniem pozostaje, czy złoty medal olimpijski wywalczony w Londynie (a po drodze pokonał zarówno Federera, jak i Djokovicia) pozwoli Murray'owi się odblokować i pokazać pełnię swoich możliwości w najważniejszych pojedynkach.
Tenisista z Dunblane dobrze prezentował się już w tegorocznym finale Wimbledonu, gdzie wygrał z Federerem pierwszego seta, a w drugim miał swoje szanse. Na pewno jest w tej chwili w lepszej formie psychicznej niż przed większością turniejów wielkoszlemowych, ale triumfu na igrzyskach nie należy przeceniać. W 2010 roku Murray w kapitalnym stylu wygrał zawody w Toronto, by najważniejszy turniej zakończyć w III rundzie przegrywając ze Stanislasem Wawrinką.
Obawami napawają także starty tuż po igrzyskach. Szkot najpierw wycofał się po meczu II rundy w Toronto (choć można założyć, że wynikało to ze zmęczenia spowodowanego występem natychmiast po zwycięstwie w Londynie), a następnie w marnym stylu uległ Jeremy'emu Chardy'emu w Cincinnati, gdzie bronił tytułu.
Czy Murraya stać na triumf w Londynie? Na pewno, ale tylko, jeśli w kulminacyjnych momentach będzie w stanie wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności i zapomni o defensywnym przerzucaniu piłki na drugą stronę siatki.
Juan Martín del Potro
Od dnia powrotu do rozgrywek po niezwykle poważniej kontuzji prawego nadgarstka, Del Potro sukcesywnie stara się zmniejszać dystans do czołówki, która podczas roku jego nieobecności w rozgrywkach wyraźnie odskoczyła.
Argentyńczyk ma piękne wspomnienia związane z Nowym Jorkiem. Tam wywalczył swój pierwszy i jak do tej pory jedyny tytuł wielkoszlemowy, pokonując w ostatnich pojedynkach kolejno Rafaela Nadala i Rogera Federera. I na pewno jest w stanie do nich jeszcze nawiązać. Ale czy już teraz?
Bieżący sezon i aktualna dyspozycja z pewnością dają Delpo powody do zadowolenia. W meczu o brązowy medal w Londynie pokonał Djokovicia, a podczas Rolanda Garrosa i na igrzyskach stoczył także bardzo wyrównane pojedynki z Rogerem Federerem. Do tego niedawno osiągnął półfinał imprezy w Cincinnati, w której grał mimo kłopotów zdrowotnych.
Właśnie te problemy (tym razem lewy nadgarstek), a nie forma tenisowa, są największym powodem do obaw. Co prawda diagnoza po turnieju w Ohio była pozytywna i występ Argentyńczyka w Nowym Jorku nie jest zagrożony, ale w szczególnie ciężkich pojedynkach kontuzja może dać o sobie znać.
Del Potro jest dość nisko rozstawiony (z "siódemką") i pecha ma ten tenisista z czwórki najwyżej notowanych, któremu los umieścił Argentyńczyka w ćwiartce drabinki (już wiadomo, że jest to Djoković). Nawet jeśli Palito nie jest kandydatem do tytułu, to może pokrzyżować szyki każdemu przeciwnikowi w stawce.
Jo-Wilfried Tsonga
Mimo nie najlepszego roku, Tsongi w turniejach wielkoszlemowych nie wolno skreślać. Przy odrobinę łatwiejszej drabince na Wimbledonie natychmiast zameldował się w półfinale turnieju, a w nim stoczył zacięty pojedynek z Andym Murrayem.
W US Open Francuz nigdy nie prezentował się szczególnie dobrze, a jego najlepszym rezultatem jest wywalczony przed rokiem ćwierćfinał, w którym był tłem dla Federera. Ale o możliwościach finalisty Australian Open sprzed czterech lat przekonali się już wszyscy czołowi tenisiści świata - w imprezach Wielkiego Szlema każdy z przedstawicieli "Wielkiej Czwórki" współczesnego tenisa schodził z kortu pokonany przez Tsongę.
Także w bieżącym sezonie francuski zawodnik stoczył kilka bardzo dobrych pojedynków, a w ostatecznie przegranym ćwierćfinale Rolanda Garrosa z Novakiem Djokoviciem miał piłki meczowe.
Tsonga zmagał się ostatnio z kontuzją, która uniemożliwiła mu występ w Cincinnati. Nie powinna ona mieć jednak wpływu na dyspozycję Francuza w Nowym Jorku, bowiem ten nabawił się jej... zderzając się z hydrantem na ulicy w Toronto. Szósty tenisista świata już powrócił do rywalizacji, osiągając półfinał w małym turnieju w Winston-Salem.
Szanse na końcowe zwycięstwo Tsonga ma iluzoryczne, ale podobnie jak Del Potro, na szybkim korcie twardym może pokonać każdego ze 127 pozostałych tenisistów w drabince.
David Ferrer
Hiszpan wygrał w tym sezonie już pięć turniejów na trzech różnych nawierzchniach, osiągnął półfinał Rolanda Garrosa i jest piąty w rankingu ATP, a mimo to nie powinien być rozpatrywany w gronie zawodników, którzy mogą namieszać podczas US Open.
Ferrer jest niezwykle niewygodnym tenisistą, gdy trzeba się z nim zmierzyć będąc nie w pełni dyspozycji, jednak do imprez wielkoszlemowych czołowi tenisiści świata są na ogół znakomicie przygotowani i górę ostatecznie bierze siła zawodników ofensywnych lub jeszcze lepsza defensywa tych lubujących się w obronie.
Tenisista z Walencji nie posiada konkretnych walorów, które umożliwiłyby mu postawienie oporu Federerowi czy Djokoviciowi, ale pod nieobecność Nadala skorzysta na wyższym rozstawieniu. Oznaczony numerem czwartym, nie spotka się z wyżej notowanym przeciwnikiem przed półfinałem i ma niemałą szansę na powtórzenie wyniku z roku 2007.
Swoją solidną grą i niezwykłą zaciętością Hiszpan z pewnością może zajść w turnieju daleko, ale w starciu z najlepszymi każdy wywalczony set byłby osiągnięciem.
Osobiście bardzo mnie interesuje, czy w tegorocznej edycji US O. dojdzie do jakichś niespodzianek i "nieoczekiwanej zmiany miejsc" - jed Czytaj całość