Dla Sereny Williams był to 19. wielkoszlemowy finał i zdobyła 15. tytuł. To jej czwarty triumf w Nowym Jorku (1999, 2002, 2008), gdzie przegrała też dwa mecze o tytuł - w 2001 z Venus Williams oraz w ubiegłym sezonie z Samanthą Stosur. Wiktoria Azarenka w styczniu w Australian Open wystąpiła w swoim pierwszym finale i od razu wywalczyła główne trofeum (gładko pokonała Marię Szarapową). Dla Białorusinki ten triumf miał podwójną wartość, bo dał jej też pozycję liderki rankingu WTA.
Obu tenisistkom w tym sezonie przytrafiły się wspaniałe zwycięskie serie. Azarenka rok rozpoczęła od wygrania 26 meczów poza Australian Open triumfując też w Sydney, Dausze i Indian Wells. Serenie latem przydarzyła się seria 19 wygranych spotkań z rzędu. Amerykanka w tym czasie zdobyła dwie korony w Londynie (mistrzostwo Wimbledonu i złoto igrzysk olimpijskich) oraz obroniła tytuł w Stanford. Bilans wszystkich finałów Williams to teraz 45-15, na kortach twardych 29-9 oraz 4-2 w US Open. Pokonując Azarenkę Serena wygrała 53. mecz w sezonie (bilans 53-4). Dla Białorusinki to z kolei ósma porażka w roku (bilans 54-8). Urodzona w Mińsku 23-latka wystąpiła w 23 finale w karierze i pozostaje z 12 tytułami na koncie, z których 11 zdobyła na kortach twardych. Serena podwyższyła bilans spotkań z Azarenką na 10-1 - Białorusinka jedyny raz lepsza była w finale w Miami w 2009 roku, gdy oddała Amerykance cztery gemy.
Azarenka w pierwszych czterech rundach straciła tylko 10 gemów, a później rozegrała trzysetowe pojedynki z ubiegłoroczną triumfatorką Samanthą Stosur i mistrzynią z 2006 roku Marią Szarapową. Białorusinka była pierwszą turniejową jedynką, która dotarła do wielkoszlemowego finału od czasu Wimbledonu 2010 (nie kto inny, jak Serena). Williams w drodze do finału straciła tylko 19 gemów i zaaplikowała rywalkom okrągłe 50 asów. Od czasu sensacyjnej porażki z Virginie Razzano w I rundzie Rolanda Garrosa Serena wygrała 26 meczów przegrywając tylko jeden - w ćwierćfinale w Cincinnati z Andżeliką Kerber.
W trwającym dwie godziny i 18 minut widowisku wznosząca się i opadająca Serena zaliczyła 44 kończące uderzenia i popełniła 45 błędów własnych. Azarenka skończyła mecz na bardzo dużym minusie - przy 13 piłkach bezpośrednio wygranych zrobiła 28 niewymuszonych błędów. To był jeden z najsłabszych meczów Sereny w ostatnich miesiącach, ale fakt, że potrafiła rozstrzygnąć go na swoją korzyść świadczy o jej ogromnej klasie. Z dłuższych wymian zazwyczaj górą wychodziła Białorusinka, ale return i serwis (13 asów, pięć w III secie) u Amerykanki w kluczowym momencie funkcjonowały jak należy. Williams przy swoim pierwszym podaniu przegrała tylko 10 piłek. Azarenka w decydującej partii przy pierwszym serwisie zdobyła zaledwie 16 z 34 piłek, a w całym spotkaniu jej skuteczność w tym elemencie wyniosła 55 proc. W całym meczu Białorusinka nie zaserwowała żadnego asa, za to popełniła cztery podwójne błędy.
Serena I seta rozpoczęła od efektownego gema serwisowego, w którym jedyny punkt straciła pakując forhend w siatkę, gdy doszło do pierwszej wymiany. W drugim gemie Azarenka obroniła cztery break pointy (wracała z 0-40), ale Williams lobem bekhendowym uzyskała piątego i wykorzystała go returnem wymuszającym błąd. Kolejny gem serwisowy z jednym straconym punktem dał reprezentantce Stanów Zjednoczonych prowadzenie 3:0. W piątym gemie Amerykanka na chwilę zgubiła koncentrację i od 40-0 straciła trzy punkty, ale błyskawicznym forhendem wymuszającym błąd oraz kończącym uderzeniem po krosie (po świetnym serwisie dostała wystawkę) pozbawiła Białorusinkę złudzeń.
Siódmy gem dobitnie pokazał kosmiczną dyspozycję Sereny w I secie. Azarenka pokazała kawał dobrego tenisa, ale i tak ostatnie słowo należało do Amerykanki, która w genialny sposób skończyła dwie piłki - kros forhendowy i bekhend po linii. I tak ta partia wyglądała - Białorusinka grała bardzo dobrze, ale za słabo by dobrać się do skóry Williams. Tak grającej żywej legendy tenisowej nie jest wstanie pokonać, a nawet wprowadzić w mniejsze kłopoty nikt na świecie. Potężny return (piłka pomknęła jak niezauważalny pocisk) dał jej trzy setbole w ósmym gemie. Po kolejnym bardzo dobrym returnie Serena zamknęła tę partię krosem bekhendowym. I można się było zastanawiać czy także w II secie będziemy widzieć oblicze przybyszki z innej tenisowej galaktyki. Nie zobaczyliśmy, za to ujrzeliśmy zwykłą śmiertelniczkę grającą tenis w kiepskim guście. Wydawało się, że koszmar Amerykanki z minionych lat powróci.
W dwóch pierwszych gemach II seta Serena zdobyła tylko jeden punkt, gdy zaserwowała asa. Robiąc podwójny błąd na zakończenie pierwszego gema po raz pierwszy w turnieju oddała podanie. Dla odmiany trzeciego gema ukoronowała asem z drugiego podania. W czwartym gemie Amerykanka otrzymała break pointa po podwójnym błędzie rywalki, ale zmarnowała go pakując forhend w siatkę. Piątego gema Azarenka rozpoczęła od genialnej kontry forhendowej, którą oklaskami nagrodziła sama Serena. Podwójnym błędem Williams dała Białorusince dwa break pointy, ale zniwelowała je wygrywającymi serwisami.
Niewytrzymująca długich wymian gorsza wersja Amerykanki podarowała rywalce jeszcze jedną okazję na przełamanie, ale od czego ma się najlepszy w cyklu serwis - asem doprowadziła do kolejnej równowagi. Nic to jej jednak nie dało, bo przy czwartym break poincie próbując mijać Azarenkę przestrzeliła forhend i ten błąd wyraziła w sposób bardzo wymowny - "O mój Boże!'. Siódmego gema Serena zwieńczyła dwoma asami, ale cała masa koszmarnych błędów z tenisistką tej klasy, co Białorusinka musiała ją kosztować utratę seta. Urodzona w Mińsku 23-latka poczuła przypływ świeżości i dodatkowo coraz więcej błędów na Amerykance wymuszała (te 13 kończących uderzeń w statystyce Wiktorii może być mylące). Mistrzyni tegorocznego Australian Open w ósmym gemie zrobiła dwa podwójne błędy z rzędu, by następnie dwoma wygrywającymi serwisami wyrównać stan rywalizacji na 1-1 w setach.
W gemie otwarcia III seta Serena wróciła z 0-30 serwując dwa asy, a na początek drugiego gema po raz pierwszy od dłuższego czasu rozstrzygnęła na swoją korzyść dłuższą wymianą. Złapała po tym wiatr w żagle (a raczej lekki wiaterek) - lekko dobiegła do drop-szota i bekhendowym odegraniem wywalczyła drugi punkt. Popełniając forhendowy błąd Azarenka dała Amerykance dwa break pointy, ale zdołała doprowadzić do równowagi. Akcja forhend + drajw-wolej przyniosła Williams jeszcze jedną okazję na przełamanie, ale liderka rankingu obroniła się serwisem i forhendem. Przyspieszający forhend po linii i wieńczący wymianę wolej pozwoliły Białorusince wyrównać na 1:1. W trzecim gemie to Serenie przyszło bronić dwóch break pointów i pierwszego odparła najszybszym serwisem w meczu (201 km/h). Przy drugim jednak popełniła kolejny prosty błąd.
W czwartym gemie Azarenka miała 40-15 i jeszcze dwie przewagi, ale Serena znów wróciła na wysokie obroty. Fantastyczna akcja z defensywnym lobem i forhendem oraz kończący return dały jej break pointa. Po ryzykownym returnie dostała krótką piłkę i forhendem uzyskała przełamanie powrotne. Jazda na rollercoasterze przez Amerykankę trwała w najlepsze - śmiało można powiedzieć, że sama się przełamała w siódmym gemie nie zdobywając punktu. W ósmym gemie Azarenka obroniła break pointa i prowadziła już 5:3. Serwująca by wygrać mecz Białorusinka w 10. gemie nie wytrzymała napięcia. Miażdżący return forhendowy Sereny na otwarcie zdeprymował urodzoną w Mińsku tenisistkę, która wpakowała trzy piłki w siatkę i oddała podanie. Forhend po linii, bardzo dobrze odegrany drop szot oraz wygrywający serwis pozwoliły Serenie łatwo utrzymać serwis i wyjść na prowadzenie 6:5.
W 12. gemie Azarenka miała dwie piłki na tie breaka (byłaby to dopiero trzecia w historii dogrywka w III secie, która rozstrzygnęłaby kwestię tytułu - w 1981 roku mecz Tracy Austin - Martina Navrátilová oraz w 1985 starcie Hany Mandílkovej z Navrátilovą), ale nic nie mogła zrobić. Akcją return + kros bekhendowy Serena doprowadziła do równowagi. Białorusinka miała jeszcze jedną przewagę, ale zerwała bekhend. Wyrzucony przez nią forhend dał Amerykance piłkę mistrzowską, którą wykorzystała bekhendowym returnem wymuszającym błąd. Dla Sereny był to pierwszy trzysetowy mecz w Nowym Jorku od 2006 roku, gdy w IV rundzie uległa Amélie Mauresmo. Był to pierwszy trzysetowy finał US Open od 1995 roku, gdy Steffi Graff pokonała Monicę Seles. Epicki finał US Open 2012!