To miała być rutynowa wygrana Novaka Djokovicia nad Jo-Wilfriedem Tsongą i szybki awans do półfinału, w którym Serb miał zamiar zrewanżować się Rogerowi Federerowi za porażkę doznaną w Paryżu rok wcześniej. Choć lider rankingu do pojedynku z ulubieńcem gospodarzy przystępował po ciężkim, pięciosetowym boju z rewelacyjnie spisującym się na mączce Andreasem Seppim (wracając ze stanu 0-2!), to tylko najwięksi optymiści dawali Francuzowi jakiekolwiek szanse na sukces nad spragnionym czwartego z rzędu wielkoszlemowego triumfu Djokoviciem.
Oznaczony numerem piątym Tsonga nigdy nie był wirtuozem kortów ziemnych, co pokazało już spotkanie I rundy Rolanda Garrosa, w którym reprezentanta Trójkolorowych postraszył niezwykle utalentowany Andriej Kuzniecow. Potem był jeszcze stracony set z Cedrikiem-Marcelem Stebe, bezproblemowy triumf nad szukającym dawnej formy Fabio Fogninim, a w IV rundzie niesamowite męczarnie ze Stanislasem Wawrinką. W ćwierćfinale oczekiwał na Francuza już Djoković, który wcześniej udzielił Tsondze lekcji gry na mączce podczas rozgrywanego dwa tygodnie przed Paryżem turnieju w Rzymie.
Ćwierćfinałowe spotkanie początkowo układało się po myśli obchodzącego dwa tygodnie wcześniej swoje 25. urodziny Djokovicia. Pochodzący z Belgradu tenisista świetnie utrzymywał piłkę w korcie, zasypując rywala gradem uderzeń, podobnie jak przed siedmioma wiekami uczynili to na francuskiej ziemi w bitwie pod Crécy angielscy łucznicy. Tsonga kompletnie nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki, popełniał sporo błędów własnych i przegrał ostatecznie premierową odsłonę, zapisując na swoje konto zaledwie jednego gema.
Lider rankingu wyraźnie złapał wiatr w żagle, a drugą odsłonę otworzył błyskawicznym przełamaniem. Tsonga zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiedział doskonale, że jego styl gry przyniesie mu sukces tylko wtedy, kiedy całkowicie przejmie inicjatywę w meczu. Znakomity bekhend po krosie w ósmym gemie, powrotne przełamanie, rozochocony Francuz zdecydowanie ruszył do przodu!
Tsonga odwrócił losy drugiej odsłony, a po ostatniej piłce seta publiczność zgotowała mu owację, której mógłby mu pozazdrościć sam powracający z emigracji do ojczyzny Charles de Gaulle. Francuz uwierzył w siebie, był teraz przekonany, że jego ofensywny styl może śmiało konkurować z defensywną grą Serba. W trzeciej partii obaj panowie popisali się sporą liczbą kapitalnych uderzeń, żaden z nich nie zamierzał tanio oddawać własnego podania. W 12. gemie, przy setbolu, Tsonga błysnął znakomitym minięciem i na trybunach znów zawrzało. Czyżby Paryż wreszcie miał swojego bohatera, którego tak długo tutaj wyczekiwano?
Numer jeden na świecie przegrywał zatem po trzech partiach w stosunku 1-2, ale wcale nie miał zamiaru się poddawać. Djoković zdołał w czwartym secie wypracować kilka break pointów, jednak za każdym razem Tsonga wychodził cało z opresji dzięki znakomitemu serwisowi. W końcu nadszedł moment, w którym Francuz miał zwieńczyć dzieło. Serb pomylił się przy siatce, prezentując tym samym przeciwnikowi w 10. gemie dwie piłki meczowe. Emocje sięgnęły zenitu, na trybunach coraz większy szmer, czy ulubieniec gospodarzy pozbawi 25-latka z Belgradu marzeń o paryskiej koronie?
Djokoviciowi ręka jednak w momencie zagrożenia wcale nie zadrżała. Serb do końca zachował zimną krew, obronił oba meczbole, a następnie doprowadził do wyrównania w secie. Sytuacja ta powtórzyła się również w 12. gemie, w którym Tsonga ponownie miał dwie okazje na skończenie meczu, lecz tym razem powinien znacznie lepiej się zachować. Tenisowa dogrywka padła już łupem najwyżej rozstawionego w Paryżu zawodnika, który teraz nie zamierzał oddać inicjatywy.
W decydującej partii Djoković uzyskał zdecydowaną przewagę nad rywalem. Wyraźnie przybity niepowodzeniem z poprzedniej części meczu Tsonga nie stawił już zbyt wielkiego oporu. Podobnie jak w pierwszym secie, ugrał zaledwie jednego gema, przegrywając ostatecznie w całym meczu 1:6, 7:5, 7:5, 6:7(6), 1:6.
Na pomeczowej konferencji lider rankingu nie krył ogromnej radości. - Jako tenisista, to jest jeden z tych momentów dla których żyję. To jest coś, na co trenuję przez te wszystkie lata, żeby być częścią niesamowitego widowiska na kortach Rolanda Garrosa z zawodnikiem gospodarzy. Jestem naprawdę szczęśliwy, że byłem dzisiaj w stanie odnieść zwycięstwo - powiedział Djoković.
W zupełnie odmiennym nastroju stawił się przed dziennikarzami dzielnie walczący ulubieniec gospodarzy. - To z pewnością jedna z najbardziej bolesnych porażek w całej mojej tenisowej karierze, tym bardziej że na ogół nie przegrywałem dotychczas tak wielu spotkań po takiej walce. To naprawdę rzadki widok, abym miał meczbole i nie był w stanie zakończyć spotkania, więc teraz zapamiętam to dlatego, że miało to miejsce w ćwierćfinale Rolanda Garrosa - wyznał Tsonga.
Djoković awansował więc do półfinału, w którym zrealizował swój plan zemsty na Federerze za ubiegłoroczną porażkę. Z triumfu w Paryżu cieszył się jednak ostatecznie Nadal, który w przerywanym deszczem historycznym finale okazał się lepszy od Serba w czterech partiach. Djoković został kolejnym tenisistą po Rogerze Federerze, któremu do zdobycia tenisowego Graala zabrakło zaledwie jednego zwycięstwa.
Świetny mecz ;p