Bibliotenis: Prawdziwa historia króla mączki

Książka, która szybko zyskała status największego bestselleru ostatnich lat obok "Open" Agassiego, przenosi nas w świat wielkiej gwiazdy, wymienianej w gronie najwybitniejszych przedstawicieli tenisa.

W tym artykule dowiesz się o:

Biografia przeplatana jest wspomnieniami samego Rafaela Nadala oraz współautora historii, Johna Carlina – brytyjskiego dziennikarza i redaktora największego hiszpańskiego dziennika "El País". Podstawą opowieści są dwa finałowe pojedynki, opisane fragmentami niemal punkt po punkcie – Wimbledonu 2008, nazywanego "najwspanialszym tenisowym pojedynkiem wszech czasów" i US Open 2010 – momentu, w którym Rafael jako najmłodszy zawodnik na świecie skompletował wszystkie tytuły Wielkiego Szlema.

Poznajemy Rafę podczas przygotowań do legendarnego już finału Wimbledonu. Aby nie myśleć o ciążącej presji, nieprzyjemnych wspomnieniach sprzed roku i niewyobrażanej szansie, jaką było wygranie najbardziej prestiżowego turnieju na świecie i objęcie prowadzenia w światowym rankingu, Nadal oddał się swojej pasji - gotowaniu.

Presja była bowiem ogromna. Rok wcześniej, mimo wielu szans, Rafael nie potrafił wykorzystać w pełni swoich umiejętności i uległ królowi londyńskiej trawy, Rogerowi Federerowi. Porażka ta była dla Hiszpana tak bolesna, że jego ojciec zrobiłby wszystko, aby nigdy więcej nie widzieć swojego syna w takim stanie.

Rafael przez pół godziny siedział pod prysznicem, a woda spływała po nim, mieszając się z łzami na policzkach.

Rafa od dzieciństwa szkolił się pod okiem swojego wujka, Toniego. Ten, trenując w klubie również z innymi dziećmi, nigdy nie dawał swojemu bratankowi ani odrobiny ulgi. Wręcz przeciwnie. Zmuszany do zbierania piłek po treningach, niejednokrotnie wyzywany dużo bardziej ostrymi sformułowaniami, brutalnie uczony odpowiedzialności i przodujących zasad, szczególnie pokory i skromności, dalej uważał swojego wuja za wzór i niepodważalny autorytet.

Wierzyłem mu bez zastrzeżeń do tego stopnia, że przez kilka lat przyjmowałem bez cienia wątpliwości niewiarygodne historie, które opowiadał o swoich sportowych osiągnięciach, na przykład o wygranej w Tour de France czy też o występach we Włoszech w roli futbolisty. Kiedy byłem mały, przez dłuższy czas ufałem również bezgranicznie w jego nadnaturalną moc. Dopiero gdy skończyłem dziewięć lat, przestałem wierzyć w jego magiczne umiejętności, między innymi w to, że potrafi stać się niewidzialny. […] Toni przekonał mnie nawet, że ma moc przywoływania deszczu. […] Musiały minąć jeszcze dwa lata, zanim przestałem wierzyć, że mój wuj jest zaklinaczem deszczu.

Rafa zaprzeczył jednak, aby Toni zmuszał go do gry słabszą, lewą ręką, aby utrudnić w ten sposób grę przeciwnikom. Hiszpan jest bowiem praworęczny, jednak rakietę zawsze trzyma w drugiej dłoni.

Prawdą jest, że zacząłem grać w bardzo młodym wieku. Ponieważ nie byłem wtedy wystarczająco silny, żeby przerzucić piłkę nad siatką, trzymałem rakietę obiema dłońmi zarówno przy forhendzie, jak i bekhendzie. Pewnego dnia wuj powiedział: „Żaden z profesjonalnych tenisistów nie gra dwiema rękami; nie zostaniesz pierwszym, który tak robi. Musisz to zmienić.” Tak też zrobiłem, a wydawało mi się przy tym naturalne, żeby grać lewą ręką. Nie wiem dlaczego.

Kiedy Rafael robił niesamowite postępy, zaczął wygrywać turnieje i pokonywać najlepszych zawodników na świecie, jego świat się zawalił. W wieku dziewiętnastu lat, był o włos od całkowitego zakończenia kariery. Ból lewej stopy, który początkowy wydawał być się zwykłą reakcją na przeciążenie, okazał się jednak prawdziwym koszmarem.

Problemem okazało się wrodzone, bardzo rzadkie schorzenie stopy, rzadziej występujące u mężczyzn, niż u kobiet. […] Kość, o którą chodziło, to kość łódkowata, położona w śródstopiu, w okolicach podbicia. Jeżeli nie skostnieje ona we wczesnym dzieciństwie, u dorosłej osoby jest przyczyną bolesnych następstw. Tym gorszych, im częściej stopa poddawana jest powtarzającym się naciskom.

Taka kość, w dzieciństwie deformuje się, rośnie większa i jest bardziej podatna na pęknięcia, co przydarzyło się tenisiście rok wcześniej. Sami specjaliści nie wiedzieli początkowo, co robić. Jego ojciec zaproponował mu więc, aby został profesjonalnym golfistą. Na całe szczęście, lekarze znaleźli rozwiązanie – specjalistyczne wkładki do butów, zmieniające obciążenie stopy. Niestety, wiązało się to z nawracającymi kontuzjami ud, pleców i kolan. Zadziwiające może być, że nawet w trakcie tak poważnego urazu, który na zawsze mógł przekreślić karierę Majorkańczyka, jego wujek kazał mu trenować zarówno na siłowni, jak i na korcie (Rafa siadał na krześle i odbijał piłki, ćwicząc uderzenia, aby nie wyjść z wprawy).

Kolejny raz jego świat legł w gruzach w 2009 roku, kiedy jego rodzice zdecydowali się na separację. Ojciec powiedział mu jednak o tym dopiero po wygraniu Australian Open, nie chcąc, aby syn zdekoncentrował się i nie spełnił kolejnego ze swoich marzeń. W połączeniu z powracającą kontuzją kolan, Nadala spotkała klęska w Paryżu, zmuszony był również zrezygnować z obrony tytułu w Londynie.

Moi rodzice byli dla mnie oparciem, którego teraz zabrakło. Ciągłość, którą tak sobie ceniłem w życiu, została przerwana, a emocjonalny ład, od którego byłem tak bardzo zależny, został obalony jednym ciosem. […] Powrót do domu zawsze kojarzył się z radością; teraz było mi dziwnie i nieprzyjemnie.

Podczas czytania, możemy również dowiedzieć się o jego dziwnych przyzwyczajeniach żywieniowych. Oprócz wstrętu do sera, pomidorów i szynki, jaką jada się w całej Hiszpanii, Rafa nie wyobraża sobie świata bez… oliwek.

Mam fioła na punkcie oliwek. Te owoce same w sobie są OK, inaczej niż czekolada lub chipsy. Problemem może być natomiast ilość, jaką zjadam. Matka często przypomina mi, jak – będąc dzieckiem – schowałem się w szafce i pochłonąłem olbrzymi słój oliwek. Był tak wielki, że pochorowałem się i wymiotowałem przez parę dni.

To przeżycie mogło na stałe zmienić jego podejście do nich, jednak nic takiego się nie stało.

Wiele ciekawostek zdradziły również jego matka, Ana María i siostra Maribel. Rafael, jako osoba bardzo opiekuńcza, potrafi kilkanaście razy dziennie dzwonić do rodzinnego domu z drugiego końca świata, upewniając się, że wszystko jest w porządku. Na korcie zawsze dzielny, waleczny i nieustępliwy, w rzeczywistości jest jednak bardzo bojaźliwy.

Nie lubi na przykład ciemności, woli spać przy świetle lub włączonym telewizorze. Nie czuje się dobrze również podczas burzy z piorunami. […] Kocha wędkowanie i pływanie na skuterze wodnym, ale nie wypłynie ani na skuterze, ani wpław, jeżeli nie widzi piasku na dnie. Nie odważy się również skoczyć z wysokiej skały do morza.

Rafa w swojej autobiografii nie zdradza żadnych pikantnych lub osobistych informacji o swoim życiu, wciąż chroniąc swoją prywatność. Cały czas podkreśla rolę swoich bliskich, wspierających go w każdym momencie życia, rodzinnej wyspy, Majorki, dającej mu możliwość odpoczynku od światowego zgiełku i zainteresowania swoją osobą oraz wujka, który na każdym kroku od zawsze przypomina mu o najważniejszych wartościach, którymi powinien odznaczać się niezależnie od tego, co osiągnie. Czytając o problemach, które od samego początku utrudniały mu dojście na sam szczyt, zaczynamy podziwiać go jeszcze bardziej – nie tylko za to, ile kosztował go sukces, ale przede wszystkim za to, jakim pozostał człowiekiem.

Rafael Nadal, John Carlin, Rafa: My story, język angielski, Hyperion, Nowy Jork 2011 (dostępne jest również polskie wydanie, twarda okładka, wyd. Bukowy Las, Wrocław 2012, 260 stron).

Źródło artykułu: